Reklama
W Spale tylko Pod Krasnale
W pierwszej książce „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie” często koncentrowałem się na miejscach, budynkach, lokalach, które dla mojego pokolenia, naszej młodości były miejscem szczególnym, w których jak - Klub ZMS, Jagódka, Literacka, nieustannie brzmiały szalenie taneczne, rytmy rock’n’rollowe. Takim miejscem w naszej epoce, była Spała ze swoim, dziś nie istniejącym lokalem - KRASNALE. Ciągłe, letnie przyjazdy tomaszowskiej młodzieży na tzw „taneczne fajfy” do spalskiej mekki rozrywki obfitowały nie tylko w parkietowe szaleństwa ale …. ale, co było szczególnie piękne, to romantyczne, piesze, nocne powroty z dziewczynami do domów, do Tomaszowa. Pomimo innych, historycznie ważnych, atrakcyjnych turystycznie spalskich miejsc, to jednak dla mnie, mojego pokolenia SPAŁA, poza Centralnym Ośrodkiem Przygotowań Olimpijskich (COPO), w pamięci pozostanie tylko ….. KRASNAL.
- 27.07.2021 10:12 (aktualizacja 23.08.2023 11:15)
Andrzej „Flegma” Kuźmierczyk wykonał swoje, doskonale dwa sprawdzone, stare standardy z repertuaru Marii Koterbskiej, „Parasolki” i „Lunaparki” a Romek Jędrychowski „Poetry In Motion”, „Living Doll” i po raz pierwszy publicznie „A Mess of Blues” z repertuaru Elvisa Presleya.
Jeszcze inaczej na spalskiej scenie grał, w stylu rhythm&bluesa, zespół z Piotrkowa Tryb. „Combo”, z nie kwestionowanym liderem grupy, gitarzystą Bronkiem Krasoniem. Mój kolega, Zenek Gacke śpiewał z „Combo” w stylu Joe „Big” Turnera i zaskoczył mnie swoją interpretacją utworów „Corina, Corina” i „Shake, Rattle’n’Roll” właśnie z repertuaru tego, amerykańskieo piosenkarza.
Dzięki różnorodności stylów, o których piszę, koncerty nie były nudne, wręcz przeciwnie trzymały słuchających w ciągłym, nieustannym napięciu i świadczyły o tym, że rock & roll to nieograniczona przestrzeń muzyczna, zupełnie jak kosmos. Występy, między innymi miał przyjemność oglądać, przebywający z rodziną na wczasach w Spale, nasz wybitny aktor, Wiesław Gołas.
Jednak prawdziwe, rockandrollowe wydarzenia, obfitujące w taneczne szaleństwa miały miejsce na fajfach w kawiarni i restauracji „Krasnal”.
Właśnie w „Krasnalu” codziennie od maja do końca września od godziny 18.00 do północy, odbywały się na wzór sopockiego „Non Stopu” i tomaszowskiej „Literackiej”, „taneczne fajfy”. Wejście, dostanie się do lokalu podczas trwania tańców, graniczyło z cudem. Kawiarnia w każde muzyczne spotkanie była kompletnie wypełniona. Były przypadki, że wracaliśmy do domu z kwitkiem, czyli nie zaliczając tańców.
Moim kolegom kolarzom, przypomniało się, że w ich zespole jest ścigający się milicjant ze Spały, Wojtek Pecyna. Krótka mowa, krótka piłka, Wojtek Pecyna tylko sobie znanym sposobem załatwił kilka wejściówek i od tej pory mogliśmy uczestniczyć bez przeszkód każdego dnia, w którym odbywały się dancingi czy „fajfy”. W „Krasnalu” grali dobrzy muzycy z łódzkich zespołów z „Canon Rhythm”, wczesnych „Trubadurów” czy dixlandowego, dobrego zespołu „Tiger Rock”. Do tańca przygrywali również w „Krasnalu” nasi muzycy z zespołu ZWCh „Wistom” z Mirkiem Orłowskim na czele.
Najpiękniejsze były piesze powroty do domu, szliśmy szeroko szosą całą grupą, szło się bezpiecznie, gdyż częstotliwość samochodów w tamtych latach była znikoma. Nad ranem byliśmy w swoich domach. Pamiętam, że przynajmniej jeden raz wracaliśmy inną drogą, przez most na Pilicy, kierunek Ciebłowice i Białobrzegi. Powroty uważam za bardzo udane, było śmiesznie i wesoło, choć zmęczeni to radośni, bo młodość ma swoje prawa, szybko regeneruje zmęczony organizm.
Były i smutne chwile, choćby ta z 19 kwietnia 1965 roku, co prawda nie było mnie w tym dniu w Spale ale przeżyłem mocno ten tragiczny wypadek. Zbyszek Wójcik i Andrzej Urlych przyjechali do „Krasnala” motorem. Po zakończeniu tańców Andrzej jeszcze kupował papierosy w bufecie lokalu, natomiast Zbyszek Wójcik, w oczekiwaniu na Andrzeja, zapalił motor i robił tzw. „kółeczka” wokół recepcji FWP i przystanku autobusowego (PKS), tuż przy stacji paliw CPN. Kiedy Andrzej z „Krasnala” doszedł do szosy, rozglądając się za Zbyszkiem, ten już leżał na jezdni obok warczącego motoru, nie dając oznak życia.
Śmierć Zbyszka Wójcika, świeżo „upieczonego” absolwenta I LO, wstrząsnęła naszym środowiskiem. Bardzo długo Andrzej żył w traumie, obwiniając się za śmierć kolegi, śmierć niepotrzebną. Przyszły lata 80 – te, lata chude dla Polski, dla Spały. Długo trzeba było czekać na renesans Spały, który przyszedł już w nowej polskiej rzeczywistości a to za sprawą wójta gminy Inowłódz, pana Cezarego Krawczyka.
Cezary Krawczyk, wczesniej był pierwszym prezydentem Tomaszowa Mazowieckiego po upadku komunizmu, czyli po 4 czerwca 1989 r. Uchodzi za dobrego gospodarza co widać, przejeżdżając przez miejscowości gminy, jak Spała, Teofilów, Inowłódz. Nie tylko drogi, ulice ale cała infrastruktura wsi, uległy dużym zmianom i estetycznemu wyglądowi. Atrakcją dzisiejszej Spały jest niewątpliwie otwarty w 2005 r „Jarmark spalski”, skupiający wielu wystawców, kupców, klientów. Towar na jarmarku jest bardzo atrakcyjny, obfitujący w „starocie”, zupełnie jak na „pchlim targu”. Dzięki temu Spałę odwiedza nie tylko klientela z okolic Tomaszowa ale również z wielu miast Polski odległych, co nadaje dużą rangę samej Spale jak całemu regionowi n/Pilicą
KRASNAL w Sple
Napisz komentarz
Komentarze