Ostatnia rewelacja, którą opublikował, jeden z poczytnych polskich dzienników, mówi o tym, że w samochodzie posła uszkodzony był przewód hamulcowy. Informacja ta stanowi przyczynek do dywagacji na temat domniemanego zamachu, którego ofiarą paść miał parlamentarzysta.
"Boże, widzisz i nie grzmisz" - chciałoby się zawołać. Nietrudno mi jest wyobrazić sobie co myśli i czuje rodzina Rafała Wójcikowskiego, która z całą pewnością śledzi wszelkie medialne doniesienia i wypowiedzi na temat męża i ojca, utwierdzając się w przekonaniu, że skoro wszyscy tak mówią, to przecież musi być coś na rzeczy.
Przywołuje się przy tym i prezentuje wypowiedzi posła z różnych spotkań z wyborcami. Osobiście podobnych słyszałem w swoim życiu setki. Gdyby zabijać każdego posła za to, co mówi na spotkaniach i z mównicy sejmowej, ławki na Wiejskiej świeciłyby pustkami. O przekrętach, jaki dokonuje wielu wybrańców narodu mówi się od lat głośno i jakoś nie stanowi to przyczynku do mordowania kogokolwiek.
Wracając do nieszczęsnego przewodu hamulcowego, o którym sama prokuratora nie jest przekona czy był on przyczyną zdarzenia, to powodów jego uszkodzenia może być tysiące. W wszechobecnym w naszym kraju bałaganie, gdzie wszyscy mają wszystko w d... a przede wszystkim mają tam wykonywaną przez siebie pracę, mogło się zdarzyć, że powstało ono przy okazji jakiejś wcześniej wizyty u mechanika.
Zapewne każdy z was z podobnymi przypadkami się spotkał niejednokrotnie. Mnie dla przykładu mechanik nie dokręcił kiedyś śrub mocujących koło, innym razem hydraulik, zakładając, że jakoś to będzie zamontował mi w podłodze pękniętą rurkę. Efekt? Kucie podłogi, poszukiwanie miejsca uszkodzenia i 30 tysięcy złotych dodatkowych kosztów. Winnych oczywiście nie ma.
Wypadki drogowe mają to do siebie, że najczęściej ich przyczyna leży po stronie kierowcy. Być może w tym konkretnym przypadku dwóch kierowców. Z jednej strony samego posła, z drugiej prowadzącego samochód, który w pojazd parlamentarzysty uderzył.
Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku doszło 19 stycznia. Poseł z Tomaszowa Mazowieckiego podróżował samochodem do Warszawy. Rafał Wójcikowski był parlamentarzystą ruchu Kukiz '15 i jednym z najbardziej pracowitych posłów obecnej kadencji, reprezentujący stowarzyszenie Repubikanie.
W samochodzie znaleziono dokumenty, dzięki którym policja zidentyfikowała posła. Trzy inne osoby zostały ranne - mężczyźni w wieku 45-51 lat. Zostały przewiezione przez pogotowie do szpitala
Według infformacji od rzeczniczki łódzkiej policji, Joanny Kąckiej, jadący od strony Tomaszowa Mazowieckiego volkswagenrem Bora poseł stracił panowanie nad samochodem i uderzył w barierki. Obok rozbitego auta zatrzymał się drugi samochód - renault - którego kierowca chciał udzielić pomocy rannemu. W renault uderzyło nadjeżdżające drugie auto, w którym znajdowało się 7 osób.
Rafał Wójcikowski trafił do Sejmu z list Kukiz'15 po ostatnich wyborach samorządowych. Był absolwentem ekonomii i informatyki na Uniwersytecie Łódzkim. Doktoryzował się w 2000 r. z ekonomii i rozpoczął pracę jako nauczyciel akademicki.
Należał do Stowarzyszenia KoLiber o Stowarzyszenia Republikanie. Współpracował z Fundacją Republikańską, założył i został prezesem Fundacji Aurea Libertas. W 2009 bezskutecznie startował do Parlamentu Europejskiego z listy Prawicy Rzeczypospolitej. W wyborach parlamentarnych w 2015 kandydował do Sejmu w okręgu piotrkowskim z pierwszego miejsca na liście zorganizowanego przez Pawła Kukiza komitetu wyborczego wyborców Kukiz’15 (z poparciem Ruchu Narodowego). Uzyskał mandat posła VIII kadencji, otrzymując 9135 głosów.
Napisz komentarz
Komentarze