Dzięki kołchoźnikom władza ludowa miała całkowitą kontrolę nad każdą nawet błahą informacją, puszczaną w eter z lokalnej centrali radiowęzła do szerokich mas społeczeństwa. Ta mała skrzyneczka była bardzo wygodnym środkiem przy narzucaniu obywatelom „nowego systemu” komunistycznego. Panowanie nad przekazem poprzez manipulowaną informację było niczym innym jak utrwalaniem systemu.
Dzisiaj, zamiast tamtej tuby propagandowej mamy wiele podobnych stacji radiowych i kanałów telewizyjnych, pełniących podobną funkcję, co ówczesny kołchoźnik. Dziennikarze tych mediów zapraszani są do każdej publicznej dyskusji czy to w radio, czy w telewizji, chociaż oni nie przedstawiają faktów, tylko je tworzą. Czyż ich działanie nie przypomina działania kołchoźnika? Niektóre stacje i kanały działają zupełnie jakby były zdalnie sterowane przez niewidzialne ministerstwo prawdy. Celowo nie wymieniam nazw stacji radiowych czy telewizyjnych, ani nazwisk ludzi biorących udział w tym medialnym cyrku, bo nie o tym ma być ta książka.
Fabryka produkująca radioodbiorniki w Dzierżoniowie, choć rozpoczęła swoją działalność już w listopadzie 1945 roku, wypuściła pierwsze aparaty radiowe Pionier dopiero w roku 1948. Widać było, że władzy zbytnio nie zależało na postępie w radiofonizacji kraju, nie zależało jej, żeby radioodbiorniki szybko trafiały na rynek. Dlaczego? Dlatego, że prawdziwe radio (na prad zmienny) mogło odbierać każdą stację w Europie i niektóre światowe, co słuchaczowi dawało wybór. Najgroźniejsze dla władzy były polskojęzyczne, zagraniczne stacje zza żelaznej kurtyny jak: Wolna Europa, Głos Ameryki czy BBC, ponieważ nadawały informacje całkowicie sprzeczne z tymi dostarczanymi przez władzę ludową.
Dlatego właśnie, jeszcze w epoce głośników, na polach wsi Janki, u zbiegu szosy katowickiej i krakowskiej, kilka kilometrów od Warszawy (dziś dawna wieś jest dzielnicą stolicy), na wysokości masztu radiostacji w Raszynie, zaczęto budowę urządzenia zagłuszającego i zakłócającego emisję fal radiowych. Każdy, kto wjeżdżał w tamtych latach do Warszawy od strony Krakowa, Katowic czy Tomaszowa, z zaciekawieniem przyglądał się potężnym konstrukcjom: metalowym masztom, skomplikowanym, dziwnie rozmieszczonym spiralom, tworzących przedziwne, metalowe pajęczyny.
Te właśnie konstrukcje służyły zagłuszaniu sygnałów zagranicznych radiostacji i blokowaniu przepływu informacji. Likwidacja zagłuszaczy nastąpiła wraz z upadkiem komunizmu, po 1989 roku. Radio masowo pojawiało się w polskich sklepach dopiero, kiedy zakończono budowę i testowanie wspomnianego urządzenia. Zakłady radiowe Diora nie były w stanie zaspokoić popytu na radioodbiorniki, nie gwarantowały też znacznej poprawy sytuacji. By zmienić zaistniałą sytuację, w 1951 roku powstały Zakłady Radiowe Kasprzaka w Warszawie. W moim domu radio pojawiło się na początku 1956 roku. Był to czterolampowy Pionier produkcji PFOR z Dzierżoniowa. Pamiętam ten rok; nigdy go nie zapomnę, a to za sprawą czerwcowych, krwawych wydarzeń poznańskich. Ojciec w wielkim napięciu, z uchem przy radiu, wyławiał ledwie słyszalne, zagłuszane informacje z radia Wolna Europa, co było czynnością karalnie zakazaną.
Napisz komentarz
Komentarze