Lokal legenda, w latach 60-tych minionego wieku miejsce kultowe dla młodzieży tomaszowskiej, intelektualnych i koleżeńskich spotkań, rock’n’rolowych, tanecznych szaleństw, miejsce krzewienia kultury w formie odczytów, prelekcji, spotkań z ludźmi polskiego świata teatru, filmu, literatury, sportu a w szczególności miejsce "schadzek".
Kawiarnia to dwa niezależne pomieszczenia połączone ze sobą szerokim (około 3,5 m) prześwitem w ścianie, łączącej obie sale. Pierwsze pomieszczenie to część lokalu konsumpcyjna, z 4-osobowymi stolikami z liczbą miejsc siedzących dla blisko 80/90 osób, z czterema wysokimi oknami na ścianie południowej. Na “pełnej” ścianie wschodniej, na całej szerokości było podwyższenie podłogi, wysokość około 25 centymetrów, sięgające całą długością w głąb lokalu, do początku prześwitu w ścianie łączącej dwie sale. Odgrodzone, od reszty stolików, miejsc siedzących kawiarni, pełną barierką z płyty meblowej wysokości około 1,0 metra. Na tym podwyższeniu mieściło się, w dwóch rzędach, siedem stolików 4-osobowych.
Przy wejściu z poczekalni do lokalu, w jego części konsumpcyjnej, w odległości około metra od drzwi wejściowych, było siedem wolnostojących rur o średnicy 80 mm, w odległości około 15 cm, jedna od drugiej, stojące w jednej linii, od sufitu do podłogi. Rury pomalowane były na czarno, stanowiły naturalną przeszkodę “wyhamowując” osobę przed nagłym, bezpośrednim wtargnięciem z poczekalni kina do lokalu. Zawsze wchodzące do kawiarni osoby zatrzymywały się przy rurach szukając wzrokiem wolnego miejsca, znajomych czy umówionych na spotkanie przyjaciół.
Kawiarnia LITERACKA dla mojego pokolenia, którego młodość przypadała na przełomie lat 50/60-tych ubiegłego wieku, była progiem do wolności. Można zadać sobie pytanie, dlaczego taka ocena? Co powodowało, że wokół tego lokalu powstał taki nimb sławy i tajemniczości? Czy mówienie próg wolności nie jest nadużyciem? Szukam nie tylko w sobie ale również w spotkaniach ze znajomymi, przyjaciółmi z tamtej epoki, obiektywnych odpowiedzi, choć tęsknota za młodością może przeważyć ocenę subiektywną.
Pierwsze, co dało się odczuć po przekroczeniu progu kawiarni, to brak obsługi (lokal samoobsługowy), nikogo kto by kontrolował życie lokalu i miał na wszystko oko, tym bardziej, że mieściła się w budynku, który stanowił centrum tomaszowskiej kultury, w samym sercu miasta. Lokalem zarządzał jeden człowiek zatrudniony po godzinach pracy na umowę zlecenie. Jego praca ograniczała się tylko do obsługi przy bufecie. Konsumenci sami przynosili do swoich stolików zamówienia i odnosili naczynia po spożyciu do bufetu, choć nie zawsze klient te czynności wykonywał. Barman rzadko kiedy w godzinach swojej pracy pojawiał się w zasadniczej części lokalu, przeznaczonej na konsumpcję.
Ogromne znaczenie na funkcjonowanie kawiarni miał mały, wielki człowiek, który posiadał szczególne predyspozycje charakterologiczne, niewątpliwie był nim pan Jan Janowski. Bardzo przyjazny dla wszystkich gości a szczególnie dla młodzieży. Przebywać z panem Janem było wielką przyjemnością, jego luz, dowcip i ciągły uśmiech o tym świadczyły. Każdy kto podszedł do lady baru by złożyć zamówienie, chcąc nie chcąc, został sympatycznie zagajony przez pana Jana i nie sposób było nie włączyć się do rozmowy.
Pan Jan nie pasował do systemu, w którym przyszło nam i jemu żyć. Oficjalnie nie zajmował się polityką. Nie znaczy to, że nie miał swojego zdania, dlatego mógł przetrwać na stanowisku w tej instytucji. To on był główną sprężyną nakręcającą nas i „górę” na oddolne zaakceptowanie fajfów w lokalu, któremu poświęcał ogromną część swego życia. Do Literackiej przychodziła młodzież szczególna, licealna, studencka, również pracująca, jakbym dziś powiedział, o wyższym poziomie intelektualnym
Kiedy zadecydowano, że w lokalu mogą w dni wolne od nauki odbywać się fajfy, młodzi przejęli odpowiedzialność i władzę, za utrzymanie porządku nie tylko w samym lokalu ale również na poczekalni kina gdzie mogło powstawać zarzewie konfliktów. Nie wiem czy w Polsce istniał, w instytucjach państwowych (innych form własności nie było) podobny lokal do naszego, gdzie decyzyjność i utrzymanie porządku była w rękach młodych osób, nie będących pracownikami danej instytucji? Przebywając w lokalu LITERACKA naprawdę czuło się powiew wolności. Podobnych uczuć nie doznawałem bywając w innych lokalach w kraju i naszym mieście.
Jeśli potrafisz iść przez życie bez zaznawania bólu, to prawdopodobnie jeszcze się nie urodziłeś
Napisz komentarz
Komentarze