Podczas sobotnio niedzielnych dancingów, między pionowymi rurami a wejściowymi drzwiami, siedział dancingowy bileter, wpuszczający do wewnątrz, pilnujący porządku i mający tak zwane oko na wszystko. Był nim pan Daszkowski, człowiek na właściwym miejscu, choć miał zawsze nadkomplet chętnych na dancingi, przestrzegał utrzymanie porządku, wywiązywał się z tego zadania bez zarzutu.
Przechodząc przez prześwit w ścianie środkowej znajdowaliśmy się w drugim pomieszczeniu tak zwanym tanecznym, którego kubatura była (choć nieco mniejsza) zbliżona do pomieszczenia konsumpcyjnego. Podłoga wyłożona była dobrym, tzw. przedwojennym parkietem. Wytrzymywał wieloletnie obciążenia spowodowane, szaleństwami tanecznymi. Nie przypominam sobie by któraś z klepek parkietu odniosła kontuzję. W narożniku tej, tanecznej sali, po prawej stronie wchodząc do pomieszczenia, znajdowała się mała, trójkątna scenka, podwyższenie, na którym podczas dancingów znajdował się zespół przygrywający do tańca.
Standardowy skład zespołu (na FOTO) od początku do końca istnienia kawiarni Literacka to: saksofoniści, panowie - Henryk Fiszer i Jan Włodarczyk, perkusja - Czesław Jakóbczyk, kontrabas - Zygmunt Kamiński, kierownik zespołu grający na akordeonie Edmund Wydrzyński oraz śpiewający barman, Jan Janowski. Był taki czas, że do pomocy panu Janowi w sukurs przychodziła śpiewająca Swietłana Wika. Swietłana była nauczycielką języka rosyjskiego i pracownikiem Domu Kultury. Pochodzenia rosyjskiego, żoną inżyniera z ZWCh Wistom.
Zanim otwarto restaurację/kawiarnię Jagódka, w zespole pana Edmunda grał na gitarze prowadzącej pan Zdzisław Piwowarski, późniejszy założyciel i lider zespołu DIX-61. Kiedy zezwolono nam organizowanie w lokalu tanecznych fajfów, było to miejsce na sprzęt odtwarzający muzykę mechaniczną (magnetofon czy wzmacniacz głosu, przeważnie było to radio Tatry). Na ścianie północnej tanecznego pomieszczenia od ulicy Mościckiego, znajdowały się cztery wysokie okna, które w trakcie dnia naturalnie oświetlały parkiet. Z tanecznej części przechodziło się przez szerokie, wysokie drzwi do baru. Tu za wysokim meblem, ladą – brodą sięgać pod sam stół - zawsze na posterunku był, najsłynniejszy w naszym mieście, barman pan Jan Janowski. \
Na indywidualne zamówienia przygotowywał najsmaczniejsze potrawy, kulinarne przystawki, o których po skonsumowaniu mówiło się miód w ustach. Przy ladzie baru, stały dwa wysokie stołki/foteliki, na których zawsze ktoś siedział, przeważnie konwersujący z panem Janem. Z boku baru/lady stał stolik z trzema krzesełkami. Małe pomieszczenie barowe ciągle było zatłoczone, pełne osób, znajomych, nie tylko oczekujących na przygotowywane potrawy ale przeważnie dla towarzyskiej konwersacji z barmanem.
Przebywająca grupa ludzi, miała coś do powiedzenia, jak to się mówi – czująca życiowego bluesa – prelegentów, dyskutantów nastawionych przyjaźnie do pana barmana, z jego wzajemnością. Prym wiódł świetny gawędziarz, Zdzisław Grabarz Grabowski i jego bodygard Wiesiu Grzyb Banasik, autor wielu śmiesznych dowcipów, aforyzmów, znający zaściankowe, różne sytuacje i grzeszki lokalnych notabli oraz kolega z paczki, Adam Trejta.
Grzyb grał na puzonie i kontrabasie w zespole Zdzisława Piwka Piwowarskiego - DIX-61. Również często przebywali, uczestniczyli w rozmowach, inteligentny, świetny w dyskusji Mirek Napoleon Daniszewski, Kaziu Baranowski, przyszły oficer LWP Jurek Gołowkin ze swym nierozłącznym przyjacielem Andrzejem Zeusem Ronkiem, ich kompanem Maćkiem Błaszczykiem czy wielcy smakosze piwa, obaj kończyli filologię języka angielskiego, to Wiktor Weggi i Bogdan Bociek Kowalski. Użyłem tego pseudonimu, gdyż w tym czasie było dwóch Bogdanów Kowalskich, żeby było śmieszniej, obaj chodzili do LO-29 w starzyckiej jedenastolatce, mniej więcej w równoległych klasach. Drugi Bogdan studiował geografię, co było znamiennym, who is who, wyróżnikiem. Jeśli ich nie było przy barze u pana Jana, to na pewno siedzieli na sali głównej kawiarni rozgrywając partię szachów, gdzie pod stolikiem z przeznaczeniem do konsumpcji, zawsze stała jakaś skrzynka piwa.
Napisz komentarz
Komentarze