Rozpocząłem na ful, niesamowitym czadem na maksymalnym nagłośnieniu, ledwie skończył się plusk wody rozpoczynający klasyk Bobby Darina a na parkiecie nagle znalazł się nadkomplet tańczących. Pierwszą osobą, która zainaugurowała fajfy w Tomaszowie Mazowieckim był nie kto inny jak Jurek Gołowkin a tuż za nim jego przyjaciel Wiktor Weggi, ich partnerek nie pamiętam. To oni pociągnęli za sobą innych, a po chwili nie było miejsca by stopą stanąć na parkiecie.
Siedziałem na stanowisku odtwarzacza muzyki, z radością, ale i zazdrością obserwowałem tańczących, podziwiając ich kunszt w tanecznym poruszaniu się po parkiecie. Kiedy rozbrzmiały dźwięki klasycznego rock’n’rolla w utworze „All By Myself” Fatsa Domino, dostrzegłem w tłumie tańczących, swojego przyjaciela z tak zwanej paczki, Zygmunta Pietryniaka (dziś nieźyjący), jak rock’n’rollowym krokiem jive’a szaleje ze swą partnerką, Zosią Lasotą, na kawiarnianym parkiecie. Nigdy nie przypuszczałem, że Pietryniak jest tak dobry w tańcu.
Szybko zmieniłem krążek taśmy (czas trwania strony taśmy około 35 minut) i utworem „Early In The Morning” w wykonaniu Bobby Darina, rozpoczęła się nowa rundka, ja tymczasem wziąłem pod pachę Zygmunta i razem wybiegliśmy szybko na zewnątrz, udając się na drugą stronę ulicy, do budynku Urzędu Miasta. Za nami, równocześnie pobiegli Grzesiek Gajak i Romek Jędrychowski, też mający kłopoty z krokiem tanecznym. Zygmunta wręcz sterroryzowałem, chcąc bardzo szybko w sukienniczych podcieniach budynku Urzędu Miasta nauczył mnie podstawowych kroków jive’a.
Grzesiek klaszcząc i wytupując, Romek nucąc przebój „Razzle Dazzle” a Zygmunt występując jako dziewczyna kilkakrotnie w rok’n’rollowym rytmie poprowadził mnie tanecznym krokiem. Po 10 – 15 minutach opanowałem krok jive’a i biegiem do kawiarni. Wydawało mi się, że już zostałem dansiorem, praktyka wykazała, że droga do świetności jest znacznie dłuższa niż bym sobie tego życzył.
Po trzech, czterech godzinach pobytu w kawiarni, wszystkie pary tańczące były zalane potem, wszyscy wyglądali jak w wielkanocny poniedziałek oblewane dziewczyny szlauchem wodą z motopompy, przez chłopców z Ochotniczej Straży Pożarnej. Parkiet w kawiarni był mokry, wyglądał jakby na podłogę wylano wiaderko wody. Wydawało się, że po godzinie 20.00 będzie luźniej, że co niektórzy dadzą sobie spokój i pójdą do domu. Jednak nic podobnego się nie wydarzyło. Na zewnątrz zapadł zmrok, zrobiło się chłodniej, w lokalu poczuło się lekki powiew powietrza. By rozgrzane ciała ochronić przed przeziębieniem, zamknęliśmy okna od ulicy Mościckiego, północnej strony lokalu.
Dopiero po godz. 21.00 zaczęło się przeludniać, uczestniczący w tańcach opuszczając lokal spieszyli się na ostatnie autobusy, by zmęczeni po plażowaniu i wieczornych, tanecznych szaleństwach, nie szli piechotą do swoich domów.
Napisz komentarz
Komentarze