Małżeństwo jest jedną z formalnych relacji człowieka i sposobem funkcjonowania wielu kultur. Jak wynika z badania "Razem? Tak. Ślub? Niekoniecznie. A może leasing?" przeprowadzonego przez Wyższą Szkołę Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim i Fundację Bonum Humanum, co trzeci respondent w wieku 18-30 lat myślący o trwałym związku z drugą osobą nie zamierza formalizować go oficjalnym małżeństwem świeckim lub kościelnym.
31 proc. badanych kobiet i mężczyzn deklaruje, że na pewno nie weźmie ślubu kościelnego, a kolejne 17 proc. nie jest tego jeszcze pewne. 55 proc. badanych myśli o tym, aby w przyszłości, jeśli ich obecne związki spełnią się, sformalizować go w formie świeckiej lub sakramentalnej.
W ocenie profesora Zbigniewa Kaźmierczaka, filozofa z Uniwersytetu w Białymstoku, przez tysiąclecia jednostka potrzebowała rozlicznych więzów z innymi ludźmi: formalnych i nieformalnych, które były gwarancją jej przetrwania i rozwoju. "Druga połowa XX wieku przyniosła na zachodzie Europy decydujące pod tym względem zmiany. Bogacące się jednostki w krajach rozwiniętego kapitalizmu zauważyły, że inni ludzie przestali być im szczególnie potrzebni do przetrwania" – zauważył.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że co roku w fazę głębokiego kryzysu i rozwodów wchodzi około 200 tysięcy małżeństw, to około 25 proc. więcej, niż jest ich zawieranych. Najwięcej osób niechętnych związkom formalnym pochodzi z wielkich aglomeracji miejskich, najmniej z tradycyjnych wiejskich i małomiasteczkowych regionów Małopolski, Warmii i Mazur oraz Podlasia. "Podkreślenia wymaga jednak fakt, że młodzi z regionów wiejskich czy małych miasteczek, którzy migrowali do wielkich miast, zmieniają podejście i formułują deklaracje podobne do wielkomiejskich rówieśników" – podkreśliła doktor WSB Irena Motow, recenzentka badania. Jak dodała, interesującą jest bardzo niska deklaracja dla sformalizowanych związków w grupie 18-20-latków. "W tej grupie tylko 49 proc. deklaruje chęć zawarcia związku małżeńskiego, przy prawie 89 proc. deklaracji wspólnego życia z drugą osobą. Tylko 33 proc. tych osób chce żyć w związku sakramentalnym" – stwierdziła.
Jak wynika z badania, na zmniejszenie liczby ślubów częściowo wpłynęła pandemia, która ograniczyła możliwości organizacji wesel i przyjęć, ale nawet przy tym wpływie od wielu lat umacniają się nowe tendencje, związane ze wstrzymywaniem się młodych ludzi od oficjalnej przysięgi małżeńskiej. Przyczyny tego zjawiska mogą mieć swoje źródła ekonomiczne, psychospołeczne, światopoglądowe i strukturalne. "Jeżeli rzeczywistość społeczna jest galaretowata, a taka teraz jest, to i życie człowieka nie będzie stabilne. To znajduje odzwierciedlenie w komórce społecznej i zaczynamy się zastanawiać, że może nie warto tak szybko podejmować decyzji na przykład o małżeństwie" – skomentował psychoterapeuta dr Mariusz Jędrzejko z WSBiP, redaktor naukowy i kierownik badania. "Kiedyś małżeństwo było czymś trwałym, a dziś co trzecie się rozlatuje. Uważam, że ta społeczna galareta dotknie połowy społeczeństwa, bo oprócz czynników ekonomicznych są też inne mechanizmy między innymi widoczna utrata autorytetu przez kościół" – zauważył i dodał, że "jeżeli autorytet traci instytucja kościoła, to tracą na tym między innymi ślub sakramentalny, spowiedź, chrzciny".
Według Jędrzejki kościół współczesny nie umie sobie poradzić z kryzysem, w którym się znajduje, chce go przeczekać, przemilczeć. "To jest dopiero początek, bo trzeba popatrzeć na ten proces szerzej. Ci ludzie, którzy teraz odeszli z kościoła, to oni nie zaprowadzą tam swoich dzieci. Można to porównać do kuli śnieżnej, która się toczy z góry i nabiera coraz większej objętości. Nie wyobrażam sobie upadku kościoła, bo nie mamy innej instytucji, która przez tyle lat miała taki kapitał moralny" – powiedział.
"Byłem ostatnio w Limanowej, można powiedzieć, że to centrum polskiego katolicyzmu. 82 proc. respondentów z Limanowej jest zdania, że jedynym możliwym ślubem jest związek sakramentalny. Tam ludzie są przekonani, że ten proces odchodzenia od kościoła i spadająca liczba zawieranych małżeństw ich ominie. A ja im mówię: obudzicie się z ręką w nocniku, bo i tak to do was przyjdzie" – podkreślił.
Procesy ekonomiczne też wpływają na podejście do małżeństwa. "Bardzo dużo ludzi nie chce zawierać formalnych związków, bo dziś opłaca się być samemu. Przykładem może być zapisanie dziecka do żłobka czy przedszkola. Jak kobieta będzie samotną matką, to takie miejsce dostanie w pierwszej kolejności. To oznacza, że polityka socjalna państwa jest źle ukierunkowana" – powiedział.
W ocenie Jędrzejki ludzie młodzi potrzebują edukacji przedmałżeńskiej, tłumaczenia, przygotowania i wspierania, "a nie pójścia w metodę, że zapłacisz więcej jak będziesz chciał się rozwieść". Jędrzejko odniósł się do projektu przygotowanego w Ministerstwie Sprawiedliwości, które przewidują m.in. zmiany w opłacie za pozew rozwodowy. Obecnie wniosek kosztuje 600 zł, a połowa tej kwoty może zostać zwrócona, kiedy małżonkowie nie chcą, by orzekać o winie jednej ze stron. Jeżeli zmiany w rozwodach zaproponowane przez resort wejdą w życie, zwrot kosztów możliwy będzie tylko w przypadku separacji. "Metoda kar finansowych sprawdza się na ulicy, kiedy mówimy o wyższych mandatach karnych. Ale tę metodę chce się teraz przenieść na relacje społeczne, to nie zadziała. Musimy dać przyzwolenie na to, żeby ludzie się rozwodzili, kiedy do siebie nie pasują i tego nie utrudniać" – powiedział dr Jędrzejko.
I dodał, że jego zdaniem, "bolszewickimi metodami" zakazów "buntuje się ludzi przeciwko władzy i nakręca kolejny sprzeciw przeciwko kościołowi i systemowi wartości. W rezultacie ludzie nie będą w ogóle chcieli zawierać małżeństw" – podsumował.
Badanie zrealizowane zostało metodą ankietowa na portalach społecznościowych w okresie od listopada 2021 roku do stycznia 2022 roku na próbie 1038 osób w wieku 18-30 lat. Badania jakościowe zrealizowano na grupie 49 respondentów. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze