Zacznijmy od tego, że w największym pałacu na świecie przebywało kiedyś nawet ponad dziesięć tysięcy osób dziennie, w tym na stałe jakieś siedem. W XVII wieku panował tam zatem potworny smród pomieszany z zapachem perfum i ziół. Przenieśmy się więc do tej pięknej rezydencji Ludwika XIV. Poczujmy te ponad 10 tysięcy nie myjących się ludzi, zaspokajających swoje potrzeby fizjologiczne dosłownie wszędzie – w pokojach, korytarzach, a także pomiędzy budynkami. Do tego dodajmy obezwładniający wręcz smród nie myjących się, ale za to jakże wytwornych odwiedzających i mieszkańców.
Te komnaty, w których było najwięcej odchodów ludzkich zamurowywano, aby kolejne z 700 set mogło być toaletami. Nie było wentylacji, klimatyzacji, toalet, a kąpanie było za sprawą Ludwika... passe. Za to w modzie były perfumy, woreczki z ziołami, goździki w ustach, peruki pełne wszy i „złote narzędzia” do drapania swędzącej skóry głowy. Przywiązywano jednak wagę do ubioru, którego woń (ubrań nie prano a wietrzono) zagłuszano zapachami perfum. Perfumiarze mieli dobry zbyt na hektolitry produkowanych wtedy olejków w pięknych, chowanych w rękaw perfumetkach.
Tak to my Homo Sapiens. Te informacje dziwić mogą szczególnie dziś, kiedy w modzie jest sterylność, alergie na kwitnące trawy czy drzewa, a zamiast perfumiarzy zarabia przemysł farmaceutyczny. Ten przydługi zdawać się może wstęp prowadzić będzie powoli do pewnych wniosków.
Wersal nas zachwyca tak jak i zamieszkujący go na salonach królewscy pupile, nie tylko te dzikie i egzotyczne. Po pałacowych korytarzach biegały i fruwały zatem domowe zwierzęta władców, ich rodzin, dworzan oraz arystokratów. Królewskim ulubieńcom pozwalano na więcej niż zamieszkującemu Paryż ludowi. Przebywały w specjalnych apartamentach, siadały na drogocennych meblach czy drzemały na królewskich kolanach. Posiłki spożywały z porcelanowych miseczek, a na szyjach nosiły bogato zdobione kamieniami obroże.
Przejdźmy zatem do wszędobylskich, współczesnych „latających miejskich szczurów”. Pupilami nazwać ich nie mamy ochoty, chociaż ich hodowcy czy miłośnicy byli w stanie zapłacić za jedną samiczkę (New Kim) kilka lat temu i 1,6 mln Euro. Ta gołębica wyścigowa za taką właśnie kwotę została sprzedana w Belgii w 2019 roku. Bolt- najdroższy gołąb pocztowy został zakupiony za ponad półtora miliona złotych.
Mamy też „gołębia pokoju” znanego już ze Starego Testamentu i współcześnie po drugiej wojnie światowej jako symbolu pokoju między narodami. Białe, modnie wypuszczane były kiedyś przez nowożeńców miały tak jak te widziane w snach przynosić młodej parze szczęście i płodność. W Indiach to talizmany zdrowia, i antidotum na zarazę. W religii chrześcijańskiej biała gołębica jest zatem symbolem Ducha Świętego. Wśród rdzennych ludów w Ameryce biały gołąb symbolizuje połączenie materii duchowych i fizycznych. W Chinach wierzono, że biały gołąb jest symbolem długowieczności i nieba. W starożytnym Egipcie biały gołąb zwiastował płodność.
Można by zapewne napisać książkę o tym co i w jakich okolicznościach ma oznaczać gołąb. Ale zejdźmy na ziemię i zacznijmy mieszkać w bloku, gdzie chroniony Rozporządzeniem Ministra Środowiska gołąb miejski jest utrapieniem.
Otóż tak, bo przecież roznosi zarazy, produkuje około 12 kg fekaliów rocznie. Nie ma jednak zbyt wiele doniesień o tych zarazach (ptasie grypa panuje za to na farmach, gdzie ptaki karmione są antybiotykami i najczęściej innym świństwem) , a przecież gołębie odchody to najlepszy naturalny nawóz stosowany już przez starożytnych Egipcjan, którzy hodowali je właśnie z tych powodów.
Pewnie nie wiecie też, że gołębie to jedne z pierwszych udomowionych przez człowieka ptaków, które towarzyszą ludzkości od tysięcy lat. Już w Starożytnym Egipcie wykorzystywano te ptaki do transportu wiadomości, a pierwsze czołgi wyposażano nawet w klatkę z gołębiem oraz specjalny otwór do wypuszczania go!
Tak „STOP” Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków pisze na swoim fb: „Gołębie miejskie Columba livia f. urbana są potomkami gołębia skalnego Columba livia. Naturalnym siedliskiem tego gatunku są skały. Gatunek ten zasiedlił środowisko miejskie, ponieważ ludzkie budowle są dla niego odpowiednikiem naturalnych skał. Gołębie miejskie, potomkowie gołębia skalnego, traktują strychy budynków jak jaskinie, parapety i balkony jak półki i nisze skalne. Miasto i budynki, czyli „sztuczne skały”, to obecnie naturalne środowisko tego gatunku, dzikiego, ale żyjącego w pobliżu człowieka. Zasiedlanie balkonów, strychów czy parapetów przez gołębie miejskie nie jest wynikiem celowego działania ludzi, ale naturalnym zachowaniem tych dzikich ptaków.
Gołąb miejski jest pod ochroną gatunkową (Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 16 grudnia 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt (Dz.U. 2016, poz. 2183), co oznacza, że nie można w żaden sposób szkodzić osobnikom tego gatunku, nie tylko nie wolno ich zabijać, ale także nie wolno przenosić ani usuwać gniazd (chyba, ze są puste), piskląt, jaj. Przeniesienie gniazda z jajami lub pisklętami można uznać za równoznaczne z zabiciem piskląt lub zniszczeniem jaj, ponieważ gniazdo zostałoby porzucone przez dorosłe ptaki a ich potomstwo zginęłoby bez opieki rodziców.
Jeżeli gołębie miejskie zagnieżdżą się np. na balkonie, to prawo obowiązujące na terytorium Polski nie pozwala nikomu i w żaden sposób ingerować w taką sytuację. Jedynym wyjściem jest przeczekanie do końca lęgu, aż młode dorosną, staną się tak duże jak ich rodzice i samodzielnie opuszczą gniazdo. Jakiekolwiek ingerencje w lęgi gołębi są łamaniem prawa, jeżeli prowadzone są bez pisemnej zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na odstęp
Napisz komentarz
Komentarze