2024-09-17, 06:33 Warszawa (PAP)
MON: liczba żołnierzy wydzielonych do operacji przeciwpowodziowej wzrosła do 4,9 tys.
Już 4900 żołnierzy zostało wydzielonych do operacji wsparcia samorządów i służb MSWiA na rzecz mieszkańców terenów ogarniętych powodzią - poinformowało w poniedziałek przed północą Ministerstwo Obrony Narodowej.
Jeszcze w niedzielę w walce z powodzią pomagało 4,6 tys. żołnierzy. Taką samą liczbę w poniedziałek przed południem przekazał Sztab Generalny Wojska Polskiego. Tymczasem w poniedziałek przed północą resort obrony poinformował, że liczba żołnierzy wynosi już 4,9 tys.
"Już 4900 żołnierzy zostało wydzielonych do operacji wsparcia samorządów i służb MSWiA na rzecz mieszkańców terenów ogarniętych powodzią" - przekazało MON w mediach społecznościowych.
Siły te tworzą cztery wojskowe zgrupowania zadaniowe Wojsk Obrony Terytorialnej, osiem zespołów inżynieryjnych wyposażonych w ciężki sprzęt z wojsk operacyjnych, a także 18 śmigłowców w operacji niesienia pomocy. "Dodatkowo siły z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, 6 Brygady Powietrznodesantowej, 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej i Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Kolejne jednostki operacyjne w gotowości" - poinformował resort obrony.
Zadaniem żołnierzy jest ochrona życia i zdrowia mieszkańców, umacnianie wałów przeciwpowodziowych, prowadzenie i wspieranie działań ewakuacyjnych oraz wsparcie logistyczne.
MON przypomniało, że jedną z ostatnich decyzji było skierowanie Żandarmerii Wojskowej do działań prewencyjnych razem z policją, skierowanie do działań podchorążych z Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, uruchomienie dostaw wody i żywności, tworzenie wojskowych zespołów zadaniowych do usuwania skutków powodzi. Ponadto we Wrocławiu organizowane jest dodatkowe zgrupowanie inżynieryjne.
"Nie ma żadnych działań prowadzonych przez wojsko, których celem byłoby wysadzanie wałów" - zastrzegło po raz kolejny wojsko, ostrzegając przed dezinformacją i wzywając do korzystania ze sprawdzonych źródeł informacji.
W walce z powodzią i jej skutkami biorą udział wszystkie służby mundurowe. To przede wszystkim strażacy, zarówno zawodowi, jak i ochotnicy, którzy m.in. ewakuują mieszkańców z zagrożonych terenów i uczestniczą we wzmacnianiu wałów przeciwpowodziowych. Opuszczonych domów przed szabrownikami pilnuje policja wspierana przez żołnierzy. W działania zaangażowana jest także Straż Graniczna.
Również Służba Więzienna poinformował w poniedziałek, że w pomoc w walce z powodzią zaangażowani są jej funkcjonariusze oraz osadzeni z trzech zakładów karnych i jednego aresztu w południowo-zachodniej Polsce. Także Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa wysłała znad Bałtyku na południe Polski swoje dwa zespoły wraz ze sprzętem. (PAP)
024-09-17, 03:16 Opole (PAP)
Opolskie/Nocna akcja z udziałem śmigłowców w Nysie (aktl.)
Około północy rozpoczęła się w Nysie (woj. opolskie) ponowna akcja zrzucania ze śmigłowców tzw. big bagów, które mają załatać uszkodzony wał na Nysie Kłodzkiej - poinformował PAP w nocy z poniedziałku na wtorek oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu kpt. Łukasz Nowak.
Jak poinformował Nowak, dwa wojskowe śmigłowce Mi-17 przyleciały do Nysy około północy. W miejsce uszkodzenia wału przeciwpowodziowego zrzucały tak zwane big bagi, w których może zmieścić się nawet tona materiału. "Planujemy, aby te działania trwały kilka godzin, najlepiej do rana albo do załatania fizycznie tej dziury. Śmigłowce mają za zadanie zrzucać tzw. big bagi z dużo większym ładunkiem, aby szybciej załatać wyrwę" - powiedział Nowak przed godziną trzecią w nocy.
Wcześniej, w poniedziałek późnym wieczorem na wale pracowali strażacy i mieszkańcy Nysy, którzy workami z piaskiem umacniali uszkodzone miejsce. Na czas akcji z udziałem śmigłowców zostali jednak wycofani z wałów.
Śmigłowce zrzucały tzw. big bagi na uszkodzony odcinek wałów również w poniedziałek. Wtedy uwagę ratowników zwrócili gapie, którzy pomimo zagrożenia, wchodzili na wały, by z bliska obserwować akcję. Część mieszkańców w odpowiedzi na apel samorządu przeniosło się do wskazanych przez władze punktów.
W poniedziałek, po otrzymaniu informacji o rozmyciu wału wzdłuż ulicy Wyspiańskiego burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz ogłosił natychmiastową ewakuację mieszkańców 44-tysięcznego miasta.
"Jeszcze będą akcje, by załatać tę dziurę przez wojsko, natomiast sytuacja może potoczyć się w najgorszą stronę, czyli przebicie wału przy ulicy Wyspiańskiego i fala pójdzie w kierunku miasta. Bardzo proszę, jeśli możecie, ewakuujcie swój dobytek, siebie, swoich bliskich. Warto natychmiast wejść na najwyższą kondygnację budynku, bo fala może być kilkumetrowa. To oznacza, że będziemy mieli zalane całe miasto" - mówił Kolbiarz w swoim wystąpieniu na mediach społecznościowych.
Decyzją Wód Polskich w godzinach wieczornych zmniejszono zrzut wody ze zbiornika w Nysie z tysiąca do 800 metrów sześciennych na sekundę, by dać możliwość dokonania napraw na wałach i usprawnić ewakuację ludności z zagrożonych zalaniem terenów.
Władze Nysy na swojej stronie około godziny 20 zamieściły apel do mieszkańców o udział w akcji umacniania workami z piaskiem wału przy Moście Kościuszki. Do żołnierzy i strażaków przyłączyły się dziesiątki ochotników, którzy pomagali w przenoszeniu i układaniu worków i elementów betonowych.
"Rozpoczyna się akcja - żołnierze WOT i mieszkańcy będą umacniać workami z piaskiem wał rzeczny przy Moście Kościuszki. Na miejscu są Burmistrz Nysy, Starosta Nyski i minister Jacek Siewiera, który przyjechał na polecenie Prezydenta RP, aby rozpoznać sytuację na miejscu. (...) zaczynamy akcję wzmacniania wałów rzeki przy moście Kościuszki. Mamy potwierdzenie, że zrzut wody nie zostanie zwiększony. W związku z powyższym wszelkimi siłami ratujemy wał rzeki. Prosimy o ostrożność i zachowanie odległości" - napisano na profilu miasta w mediach społecznościowych. Jednocześnie zaapelowano, by elementy wzmacniające wał układać wyłącznie zgodnie ze wskazówkami żołnierzy i strażaków. (PAP)
2024-09-17, 01:11 Lewin Brzeski (PAP)
Opolskie i Dolnośląskie/ Ewakuacja Lewina Brzeskiego i dwóch miejscowości koło Oławy
Artur Kotara, burmistrz sześciotysięcznego Lewina Brzeskiego (woj. opolskie) podjął w poniedziałek wieczorem decyzję o ewakuacji całej miejscowości. Ewakuację zarządzono również w dwóch miejscowościach koło Oławy (woj. dolnośląskie), gdzie zapadła decyzja o zalaniu polderu Oława-Lipki.
"Wyznaczyłem dwa miejsca do ewakuacji po tym, jak Bystrzyca Kłodzka przelała się przez tzw. stare wały Lewina. Oceniamy, że w nawet 80-90 proc. terenu miasta może znaleźć się pod wodą, w tej chwili w niektórych częściach miasta woda osiągnęła już poziom około metra" - powiedział burmistrz liczącego około sześciu tysięcy mieszkańców Lewina Brzeskiego Artur Kotara w rozmowie z PAP w nocy z poniedziałku na wtorek. Jak dodał, "ludzie jednak nie chcą jechać, bo wolą pilnować dobytku i czekać na rozwój sytuacji".
W gminie Lewin Brzeski działa jednostka WOT, dysponująca transporterem pływającym PTS-M, który ma możliwość ewakuacji ludności z odciętych przez wodę terenów. "Jeśli nurt pozwoli i będzie taka konieczność sprzęt, ten będzie użyty do pomocy mieszkańcom" – zaznacza burmistrz Kotara.
W gminie Lewin Brzeski, położonej około 60 kilometrów od Wrocławia, mieszka niespełna 13 tys. osób. W okolicy Lewina zarządzono ewakuację także w czterech innych miejscowościach - są to Sarny Wielkie, Kantorowice, Stroszowice i Raski - przekazał samorządowiec.
Zamknięta została droga z Lewina Brzeskiego do Niemodlina.
Z kolei Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) we Wrocławiu poinformował w poniedziałek późnym wieczorem, że zalewany wodą jest polder Oława-Lipki, około 30 kilometrów przed Wrocławiem w górę Odry.
"Uruchomiono polder zalewowy Oława-Lipki o pojemności ponad 30 mln metrów sześciennych wody. Polder na 30 kilometrach kwadratowych gromadzi nadmiar wód napływających do Wrocławia" - poinformowało RZGW we Wrocławiu w mediach społecznościowych.
Zarząd przekazał też, że "w gotowości pozostaje polder Blizanowice-Trestno", który zlokalizowany jest tuż przed samym Wrocławiem.
Oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Oławie st. kpt. Michał Wójtowicz potwierdził w rozmowie z PAP we wtorek po północy, że zapadła decyzja, by podnieść śluzę wałową i polder będzie zalewany. "Przygotowujemy się do zamknięcia szandorów na drodze Oława - Jelcz i Oława - Janików" - poinformował. Szandory to bariery przeciwpowodziowe ustawione wzdłuż wałów.
W związku z zalaniem polderu zarządzono ewakuację miejscowości Stary Otok i Stary Górnik zamieszkanych łącznie przez około 350 osób. "Już w niedzielę w nocy były ogłaszane komunikaty w tych dwóch miejscowościach. W poniedziałek w ciągu dnia również były powtarzane. Niestety, ludzie z tych dwóch miejscowości nie chcą się ewakuować. Tylko w Starym Górniku mieliśmy informację o dwóch rodzinach, które chciały się ewakuować. Reszta mieszkańców podczas ogłaszania komunikatów mówiła, że zostaną w swoich domach" - powiedział Wójtowicz.
"Nie mamy informacji, ile osób faktycznie opuściło swoje domy, ale na pewno duża część pozostała" - dodał strażak.
Już w poniedziałek po południu starosta oławski Marek Szponar powiedział PAP, że jeśli woda w Odrze przekroczy 6,2 m, zalany zostanie polder z dwoma wsiami. "Ponieważ są naturalne przelewy w wałach, to przy odpowiednim poziomie, a to jest mniej więcej 6,2 m na wodowskazie w Brzegu, one się uruchamiają i woda zaczyna się przelewać na polder. To doprowadza też do zalania dwóch dróg, które też będziemy musieli zamknąć" – powiedział PAP Szponar.
Oława jest ok. 30 km na południowy wschód od Wrocławia. Mieszka w niej ponad 30 tys. osób.
W poniedziałek rząd wprowadził stan klęski żywiołowej na objętym powodzią obszarze części województw dolnośląskiego, opolskiego oraz śląskiego. Rozporządzenie w tej sprawie będzie obowiązywać do 16 października włącznie. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze