- Do tej pory obowiązywał mit emigracji politycznej, w którym to mężczyzna uciekał przed opresyjnym systemem. Dziś połowa Polaków, którzy emigrują to kobiety - mówi dr Anna Kronenberg. Te kobiety to obecnie przedsiębiorcze, dobrze wykształcone i silne singielki. Emigracja jednak ma różne wymiary, bo przecież to ta, której się boimy, i która zabiera nam pracę (pejoratywnie traktowani pracownicy z Ukrainy), ale i daje wymierne zyski.
Ja jednak spróbuję pochylić się głębiej i wciągnąć do dyskusji jeśli nie na forum to przynajmniej do dyskusji z samą sobą. Pytań mam wiele. Ostatnio długą rozmowę przy polskiej kolacji czyli angielskim obiedzie w „obcym języku” o ekonomicznych i politycznych aspektach emigracji prowadziłam z absolwentem jednej z najbardziej prestiżowych uczelni Oxwordu. I o dziwo zgadzaliśmy się w jednym znaczącym aspekcie, migracji zarobkowych między innymi na terenie UE. Otóż uważamy, że jeśli w danym kraju UE za płacone przez obywateli podatki wykształcono bardzo dobrego specjalistę powinien on mieć obowiązek odpracować to co otrzymał jeśli chce zmienić miejsce zarobkowania.
Być może wiele osób się z takim podejściem nie zgadza, ale wiele argumentów nie tylko ekonomicznych przemawia za takim rozwiązaniem. Argumenty ekonomiczne są proste, wykształcenie specjalisty to koszt ok. 500 tys. zł, a pozostałe (wprawdzie ograniczające wolność) są może bardziej prozaiczne, ale są. To przede wszystkim fakt, iż podkradanie specjalistów za wyższe wynagrodzenia jest tańsze niż wyszkolenie „swoich”, którzy i tak zarobione pieniądze wydadzą tam gdzie żyją, ale przede wszystkim żyjąc na emigracji są zawsze o szczebel niżej niż rodzimi, ale i bardziej uważni, a co za tym idzie mniej wymagający i nie generujący socjalu, a odprowadzający podatki lokalnie.
Czyli jeśli chcemy naukę pobierać za własne pieniądze, zarobione, pożyczone, stypendialne czy ofiarowane przez zamożnych rodziców pracujmy gdzie chcemy, ale jeśli mój kraj, moje miasto zapłacili za moje wykształcenie mają prawo wymagać ode mnie lojalności.
I tu pojawia się argument czemu mam pracować w mojej ojczyźnie za mniejsze stawki niż obywatel innego państwa w Unii? Żyć nerwowo i na bieżąco?
Kilka lat temu moja koleżanka w Anglii wstydziła się swojego pochodzenia, bo obiegowa opinia mówiła, że Polak to kombinator, złodziej, oszust, ale super fachowiec, a dziś… To My Polacy mówimy tak o pracownikach z Ukrainy, nie chcemy, aby mieszkali w naszej okolicy bo może mają gruźlicę, albo wbiją nam nóż w plecy, ale też nie chcemy wykonywać ciężkiej pracy za stawki, które są dla nich wysokie.
Co więcej spoglądamy na nich z politowaniem jak robią zakupy w biedronce. A to przecież dla większej części nas największym codziennym problemem jest kwestia promocji w wielkopowierzchniowych czy sieciowych sklepach. Pytanie: czy pracownicy ze Wschodu będą chcieli w takiej Polsce się osiedlać tak jak Polacy na Wyspach oraz kolejne czy przez przypadek nie wylejemy dziecka z kąpielą ograniczając możliwość migracji zarobkowych na terenie Unii Europejskiej?
W Polsce mamy coraz więcej Białorusinów, Litwinów i Ukraińców. Widać to również w Tomaszowie. Ten proces nie działa jednak tylko w jedną stronę. My też coraz częściej wyjeżdżamy na wschód. Nie tylko ze względu na powiązania rodzinne, ale również coraz częściej po to, aby robić tam biznes. Nie zapominajmy, że Rzeczpospolita Obojga Narodów czyli wspólnota zbudowana na współpracy Polaków, Rusinów, Ukraińców i Litwinów to nasze korzenie.
Ale do brzegu, to My w Polacy na Wyspach traktowani jesteśmy sprawiedliwie, pracujemy godnie i płacimy podatki powyżej 11 tys. funtów zarobionych rocznie, uczymy się tolerancji, cierpliwości i szacunku, akceptacji prawa. Ukraińcy w Polsce traktowani są z pogardą tak jak i Ci, którzy pracują bardzo ciężko za obniżone stawki w Tomaszowie, a przecież w procesie emigracyjnym nie o to powinno nam chodzić. Bo przecież skoro u nas ktoś chce pracować, osiedlić się, wydawać pieniądze, płacić podatki, to co za różnica skąd pochodzi.
Biorąc pod uwagę europejski problem niżu demograficznego i emigrację młodych Polaków nie wydaje mi się aby tzw. 500 plus rozwiązało problem. Więc może warto pomyśleć o stworzeniu lepszego życia dla tych, którzy chcą pracować w naszym mieście niźli tylko mścić i kląć jeśli obok nas w opłakanych warunkach mieszka ciężko pracująca w zakładzie mięsnym Ukrainka, która nie ma na chleb dla dziecka, które zostało w biedzie na wschodzie…
Napisz komentarz
Komentarze