Auto zaparkowane u szczytu bloku na trawniku, widocznie tego sytuacja wymagała – szybka interwencja, choć pełnej obsady karetki nie było, tylko kierowca. Po chwili karetka rusza i odjeżdża. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam ambulans na terenie parku niebrowskiego. Pierwsza myśl, po co kierowca jedzie przez teren podmokły i gliniasty??? Już na pierwszy rzut oka widać, że może się zakopać.
I stało się, w połowie drogi auto stanęło, kierowca wysiadł, obszedł samochód dookoła, sytuacja nieciekawa, koła utknęły w błocie. Czy to jest droga przejazdu, czy kierowca nie powinien dojechać do jedni przy bloku, przecież chyba tak przyjechał. Wszelkie skróty z reguły nigdy nie są opłacalne. Do głowy, by mi nie przyszło, jako kierowcy, jechać przez to pole, zwłaszcza, że chodniki i krawężniki są nieco wyżej niż teren parku. Z pewnością łatwo można uszkodzić zawieszenie.
Sytuacja patowa, auto utknęło na dobre, mimo prób wyjazdu potrzebna pomoc. Po niedługim czasie na parking przy ośrodku kultury „Tkacz” wjeżdżają dwa wozy strażackie – jest pomoc. Panowie strażacy oceniają sytuację, rozmawiają z kierowcą karetki i podejmują się wypchnięcia auta. Tylko dlaczego do tyłu, skoro to właśnie tył auta „siedzi” w glinie? Akcja nie przynosi efektu, koła boksują w miejscu.
Jeden z wozów strażackich odjeżdża z parkingu i po kilku minutach pojawia się między blokami wjeżdżając na murawę. Myślę sobie, chyba będą wyciągać ambulans od tyłu. Ale niestety, jeszcze chwila i już ciężki wóz strażacki, jego przód, osiadł na podmokłym terenie. Niezła zabawa w niedzielny ranek.
Mieszkam na Niebrowie od 40 lat i doskonale znam te tereny, woda zawsze stała i stoi na tym terenie, bo podłoże to glina. Nie raz, jako dzieci gubiłyśmy obuwie po tak zwanych roztopach i dużych deszczach.
W dalszym ciągu sytuacja nie ciekawa, karetka stoi w błocie, wóz strażacki też. W międzyczasie strażacy decydują się na mechaniczne wyciągniecie karetki z pomocą urządzenia - dociągania liny. Urządzenie zostało zamontowane wokół drzewa i panowie ręcznie dociągają, samochód w żółwim tempie przesuwa się do przodu.
Udało się, ambulans uwolniony. W międzyczasie dojechał drugi wóz strażacki od strony ul. Skorupki, ale już nie wjeżdżał na teren parku. Strażacy podłożyli pod przednie koła jakieś podkładki i pomalutku wycofali swój pojazd. Kierowca pogotowia został pokierowany przez służby do parkingu przy ul., Mielczarskiego 2, przejeżdżając między drzewami i po nasadzonych w zeszłym roku krzewach, które mają tworzyć żywopłot. Z parkingu wystarczy skręcić w prawo i już jest prosta droga wyjazdowa, ale nie, karetka jedzie w stronę wieżowca.
Dziwne bo to droga bez przejazdu. Jednym słowem brak orientacji w terenie. Kierowca decyduje się na wyjazd z tego obszaru tyłem, aż do najbliższego rozjazdu, też tak można. Akcja ratunkowa zakończona po ponad godzinie. Jeszcze strażacy ręcznie próbowali wyrównać zryty teren, ale i tak głębokie koleiny zostały. Wszystkie służby odjechały.
Pozostaje tylko pytanie, kto poniesie koszty tego działania, zniszczona – zryta murawa, uszkodzone rośliny i koszty operacyjne straży pożarnej, może kierowca pogotowia, a może my podatnicy???
Mieszkanka osiedla Niebrów
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze