Zacznę od tego, że kiedy Starosta wymyślił tę kandydaturę, miałem sporo wątpliwości. Przede wszystkim chodziło o brak jakiegokolwiek doświadczenia w kierowaniu przedsiębiorstwem, zarządzaniu zespołami ludzkimi czy finansami. Same świeżo ukończone studia prawnicze to jednak zbyt mało, by powierzyć komuś podmiot z sektora finansów publicznych, dysponujący rocznym budżetem sporo przewyższającym budżety wszystkich gmin powiatu tomaszowskiego. Pomyślałem jednak, że niech będzie. Może lepiej ktoś taki młody, niż jakiś stary cwaniak i kombinator, z gatunku tych, którzy od lat niszczą nasz szpital.
Wydaje się jednak, że eksperyment się nie powiódł. Wystraszony chłopiec, nadrabiający miną i irytującą formą arogancji, właściwą nieopierzonym prawnikom. Nie piszę tego, by Prezesa obrażać, bo on sam sobie jest niejako ofiarą tej sytuacji. Sytuacji, w której sobie nie radzi. Brak ukształtowanych doświadczeniem i merytoryczną wiedzą predyspozycji czyni Krzysztofa Zarychtę podatnym na manipulacje spryciarzy, których mieliśmy nadzieję uniknąć. Równocześnie wydaje mu się zapewne, że to on doskonale wszystkimi manipuluje i steruje. Ot, taki tomaszowski Misiewicz, który dostał szansę i poczuł się ważny. Na szczęście pielęgniarki nie muszą stawać na baczność a lekarze salutować. Ale kto wie... może się to jeszcze zmieni.
[reklama2]
Być może te drobne młodzieńcze grzeszki byłyby do przyjęcia, gdyby nie fakt, że Zarychcie przyszło zarządzać specyficznym miejscem. To nie jest Zakład Oczyszczania Miasta, gdzie błąd pracownika, może skutkować uschnięciem drzewa na trawniku. Szpital to miejsce pracy na żywych organizmach ludzkich. Nie ma tu miejsca na szczeniackie gierki. To, co jeszcze odróżnia szpital od innych budżetowych podmiotów jest to, że dla większości pracowników medycznych, jest to miejsce dla robienia większych i mniejszych pokątnych biznesów. Można byłoby być może przymknąć na nie oko, gdyby nie fakt, że często szkodzą one osobom najważniejszym, czyli pacjentom.
Przechodząc jednak do rzeczy. W grudniu mój niepokój wzbudziły wyniki, jakie przedstawił nam prezes Zarychta za pierwsze jedenaście miesięcy minionego roku. Zestawienie wzrostu wartości kontraktu z mniejszą liczbą obsłużonych pacjentów, musi rodzić pytania chociażby o racjonalność ponoszonych wydatków. Przez NFZ próbuję szukać, gdzie znikają pacjenci, a przez prezesa TCZ próbowałem ustalić, gdzie podziewają się pieniądze.
Na koniec stycznia poprosiłem Krzysztofa Zarychtę o przesłanie mi kserokopii podpisanych umów, jakie z konsorcjami obsługującymi poszczególnego oddziały podpisało Tomaszowskie Centrum Zdrowia. Tych umów nikt nie widział. No może poza starostą, który ze strony Powiatu ponosi jednoosobową odpowiedzialność za sprawy szpitala. Pozostali członkowie zarządu, kiedy ich o to pytam, kręcą jedynie głowami. Słowem mamy do czynienia albo z brakiem zainteresowania, albo z tzw. tajną informacją publiczną.
Prezes Zarychta, który nota bene, umowy te osobiście przygotowywał, więc doskonale wie o co w nich chodzi, zamiast skorzystać z kserokopiarki i niezwłocznie żądane materiały mi przesłać, próbuje zachowywać się jak obrażony chłopczyk w piaskownicy, którego kolega ma ładniejszy i większy szpadelek od niego. Co robi? Zamiast odpowiadać, pyta. Bo przecież on nie wie o jakie dokładnie umowy mi chodzi. "Czy mają to być umowy zawarte z osobami prawnymi?" - czytam w piśmie i od razu mam ochotę odpowiedzieć, że nie bo przecież miałem na myśli umowę z wróżem Maciejem.
Mamy do czynienia z całkowitą ignorancją? Zapewne w jakimś stopniu tak. Z tym, że ja osobiście mam prawo podejrzewać, że Prezes Krzysztof Zarychta próbuje coś przede mną a więc też przed opinią publiczną ukryć. Co to takiego? Tego jeszcze nie wiem, ale jestem uparty i z pewnością się dowiem. Tyle, że potrwa to odrobinę dłużej.
Na koniec, tylko jako ciekawostkę dodam, że w ubiegłym tygodniu poprosiłem Michała Banasia, który pełni w szpitalu rolę kogoś na kształt rzecznika prasowego o informację na temat propozycji NFZ z tytułu zapłaty za ubiegłoroczne nadwykonania. Do dnia dzisiejszego nie uzyskałem odpowiedzi. Wczoraj natomiast zorganizowano konferencję prasową, na którą zaproszono wszystkie lokalne media poza portalem NaszTomaszow.pl, którym zarządzam. Ktoś powie przeoczenie... a ja twierdzę, że strach, bo zapewne byłbym na tej konferencji jedyną osobą, której bezkarnie nie udałoby się ciemnoty wciskać. Tak więc nie tylko Misiewicz ale i Kurski.
Zapraszam jutro na portal. Opisywał będę szpitalne perypetie starszej pani i jej rodziny.
Napisz komentarz
Komentarze