Nie ulega wątpliwości, że wiele osób publikujących swoje wypowiedzi w Internecie przekracza granicę nie tylko dobrego smaku ale i prawa. Czy tak jest zawsze? Trudno powiedzieć, bo poczucie znieważenia, ma charakter bardzo indywidualny i subiektywny, a zdarzają się osoby mocno nadwrażliwe na punkcie własnego ego.
Sądy najczęściej (o ile mamy do czynienia z osobami publicznymi) sprowadzają nadwrażliców na ziemię, argumentując, że funkcjonując w życiu publicznym i pobierając z tego tytułu różnorakie profity, trzeba mieć sporo twardszą skórę niż zwyczajny "zjadacz codziennego chleba".
Sprawa zostaje więc umorzona albo zapada wyrok uniewinniający domniemanego sprawcę. Czy to jednak koniec sprawy? Otóż nie zawsze...
Dzisiaj miałem oczywistą nieprzyjemność po raz kolejny udostępniać policji dane naszych użytkowników, komentujących jeden z opublikowanych na portalu artykułów. W mojej ocenie większość z komentarzy, wskazanych przez funkcjonariusza KPP, nie wykraczała poza ramy krytyki, może nieco emocjonalnej, ale pozbawionej wulgaryzmów. To jednak moje subiektywne odczucie. Ktoś inny może mieć zdanie całkowicie odmienne od mojego
Chodzi jednak o to, że podejrzewam (hm... właściwie jestem pewien), iż część opinii wpisywali aktualni podwładni osoby, będącej bohaterem artykułu. Jeśli komentarze umieszczali ze swoich domowych komputerów, policja nie będzie miała problemu z ustaleniem danych personalnych abonentów Internetu. Nawet jeśli więc sprawa zakończy się niczym, to osoba zainteresowana te dane uzyska. I co dalej?
Nietrudno sobie wyobrazić wzajemne relacje obu stron tego mało sympatycznego sporu. Tym bardziej, że jedna z nich występować będzie z pozycji uprzywilejowanej.
Z kilkuletniego doświadczenia wiem, że w przypadku postępowań sądowych często ich motywem wcale nie jest chęć obrony własnego imienia, ale wytropienie osoby wygłaszającej negatywne opinie i zaspokojenie pragnienia zemsty. W przypadku szefa i jego podwładnych ta zemsta może mieć charakter wielowymiarowy i nie ograniczy się jedynie do konieczności publikacji przeprosin.
****
Przyznam, że nie ma dnia by na portalu nie pojawiły się treści obraźliwe pod moim adresem. Gdybym chciał procesować się z każdym, kto takich wpisów dokonuje, zapewne latami nie wychodziłbym z Sądów. Pytanie tylko: po co?
Napisz komentarz
Komentarze