Głosowanie za pomocą konta FB zalicza punkty. Raz dziennie można kliknąć w przycisk i dodać ich trzy. Żaden problem, ale przyrost jest powolny i wymaga dla efektu zaangażowania dużej grupy fanów. Dlatego też prawdziwą dźwignią popularności są sms-y. Tutaj można poszaleć, bo za każdym wysłaniem (bez ograniczeń dla numeru) przybywa aż punktów 10. Prawda, że co nieco (w ekstazie) może tu urosnąć?
Rekordziści mają ich po 6000, więc jeśli przeliczymy je na sms-y wychodzi nam, że należało ich wysłać 600. Koszt jednego to 2,47 złotego. Wychodzi jakieś 1500 złotych, a konkurs jeszcze się nie skończył. Parteigenosse ściga się więc z innym towarzyszem aż dym się unosi. Zacierają pulchne łapki radując się w tej jednej chwili, kiedy wychodzą na prowadzenie.
No może dwóch lub trzech chwil, a w każdym razie do czasu, kiedy komuś przypomni się, że to przecież on jest najpopularniejszy, najbardziej lubiany i szanowany i zapragnie to za pomocą oczywiście sms'ów udowodnić.
Organizowałem kiedyś podobne konkursy na portalu i wiem, że ludzie najczęściej głosują sami na siebie. Opcjonalnie cisną swoich pracowników, którzy wysyłają wiadomości ze służbowych komórek.
Ludzie, którzy czytują moje felietony częściej wiedzą, że nie przebieram w słowach, kiedy mnie coś irytuje, więc powiem wprost: żeby wydawać 1500 złotych na poprawę własnego samopoczucia w ten sposób, trzeba być skończonym... no ok, nie chodzi przecież o to, by kogoś obrażać. Zdrowy na rozumie człowiek po prostu takich rzeczy nie robi
Dlaczego nie robi? To oczywiste. Są cele, na które lepiej można spożytkować zarobione lub (co gorsza często) publiczne pieniądze. Nie ma właściwie dnia bym nie otrzymywał maila z prośbą o 1% procent mojego podatku z przeznaczeniem na leczenie poważnie chorego dziecka.
Pomysł więc nasuwa się sam. Spróbujmy może wybrać człowieka roku nie w hołdzie dla wysłanych przez niego sms-ów, ale np. jako kryterium przyjmijmy kwotę zebranych przez tę osobę pieniędzy przeznaczonych na leczenie chorego malucha, którego sam sobie wybierze.
Niech wpłaca on sam, niech wpłacają znajomi, dorzucą przyjaciele, pracownicy, działacze związków i zakładowych organizacji partyjnych, towarzysze i towarzyszki oraz ksiądz proboszcz do spółki z biskupem.
Przyjemne z pożytecznym i ludzka "wielkość" byłaby urealniona.
Napisz komentarz
Komentarze