Co takiego miało więc być celem opodatkowania dużych podmiotów. Według zapowiedzi rządzących aktualnie polityków podatek miał zrekompensować straty, jakie powstają w wyniku transferowania zysków przez sieci handlowe, mające swoje siedziby, lub "firmy matki" za granicą. Podatek miał też wzmocnić pozycję lokalnych kupców i przedsiębiorców, wobec dominujących na rynku potentatów.
Nic dziwnego, że właściciele polskich sklepów, od lat niszczeni polityką kolejnych polskich rządów tłumnie ruszyli popierać i głosować. Oddawali głosy całymi rodzinami, licząc na lepszy los i na to, że ktoś być może wreszcie zatrzyma proces wyniszczania nie tylko lokalnego handlu ale i mniejszych oraz większych producentów, czy podmiotów świadczących różnego rodzaju usługi. Osobiście znam takie osoby z kupieckiego środowiska, które jeszcze dzisiaj nie pojmują, że nie o działalność na ich rzecz tutaj chodzi, ale że wyrządzi im ona jedynie straty.
Pisałem o tym w artykule: Będą wprowadzać podatki.
Dzisiaj już wiemy, że markety będą płacić trzy stawki podatku od obrotów. Stawka podstawowa będzie wynosić 0,7 proc., a pozostałe - 1,3 proc. i 1,9 proc. Podatek będzie też zawierać kwotę wolną wynoszącą 1,5 mln zł miesięcznego obrotu - wynika z poniedziałkowego komunikatu Ministerstwa Finansów. Odstąpiono więc od kryterium powierzchni przy naliczaniu podatku, a postanowiono go upowszechnić.
- Rynek handlu detalicznego jest tak nasycony, że podniesienie cen przez jednego przedsiębiorcę, spowodowałby odpływ klientów do drugiego. Nie spodziewamy się zatem zbiorowego podniesienia cen – tłumaczy, cytowany w komunikacie MF, szef resortu finansów Paweł Szałamacha. Według niego stawka podstawowa na poziomie 0,7 proc. jest "bardzo umiarkowana".
Po zbiorowym nałożeniu podatku magicy z PiS-u nie spodziewają się zbiorowego podniesienia cen. Jak widać podatek ten nie ma nic wspólnego z transferowanymi za granicę zyskami. Obciąża przychód a nie dochód (chociaż 90% polskiego społeczeństwa wciąż myli te dwie kategorie). Podatki przychodowe obciążają ze swej natury (np. VAT) nie przedsiębiorcę ale przede wszystkim jego klientów. Zawsze będą częścią ceny!
Warto to zapamiętać: jeśli przedsiębiorca mówi, że płaci VAT, znaczy to, że płaci go w imieniu swoich klientów. Dlatego też często pada pytanie, połączone z przymrużeniem oka: czy chce pan/pani fakturę?
Opowiadanie więc, jak to robią urzędnicy z ministerstwa, że mechanizmy rynkowe zapobiegną podwyżce cen, to nic innego, jak myślenie życzeniowe. Rekompensata strat może mieć charakter redukcji kosztów (ze stratą dla dostawców i pracowników). Tak więc zawsze będzie to podmiot będący na rynku słabszym. Wiem, wiem, co odpowie ministerialny urzędnik, że cenę reguluje stosunek popytu i podaży. To ja odpowiadam krótko: granica opłacalności. Jaki jest jej efekt przy ciągłym obniżaniu ceny? Oczywiście niższa jakość produktu.
Niestety nie wiemy nic o udziale w nowych podatkach samorządów. To one są największymi ofiarami drenażu rynku przez sieci supermarketów. Nie tylko wypompowują z rynku lokalnego niemalże całą siłę nabywczą, ale pozbawiają nas także dochodów, umożliwiających inwestycje infrastrukturalne.
O jakich pieniądzach mówimy? Gigantycznych. Udział w podatku dochodowym od osób fizycznych (a jako takie funkcjonuje większość lokalnych firm) to 37,53% wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych, zamieszkałych na terenie gminy oraz 6,71 od osób prawnych i jednostek organizacyjnych nie mających osobowości prawnej, posiadających siedzibę na terenie gminy. W takim Tomaszowie Mazowieckim jest to wartość wyrażona w pieniądzu na poziomie bliskim 44 milionom złotych. Kwota ta oczywiście nie obejmuje udziału w zyskach, które transferowane są nie tylko poza kraj, ale nawet poza miasto.
Ile więc tracimy? Można to jedynie w przybliżeniu oszacować. Średnie wydatki na żywność i inne artykuły codziennego użytku przypadające na jedną osobę, szacuje się na poziomie 700 złotych miesięcznie. Kwotę tę przemnażamy, przez 65 000 mieszkańców miasta. Daje to przychód na poziomie 45,5 milionów złotych miesięcznie i 546 milionów rocznie. Zysk netto to około 7% tej kwoty, czyli ponad 38 milionów. Dalej sobie sami policzcie. Moje szacunki i tak sa mocno zaniżone.
Podsumowując, drodzy kupcy, jeśli myśleliście, że komuś chodzi o Wasz interes to się pomyliliście.
Napisz komentarz
Komentarze