Wszyscy podkreślają ważną datę - 13 grudnia 1981 roku - wprowadzenie stanu wojennego. Jednak, w mojej ocenie, nie jest ona najważniejszą datą w historii Polski XX wieku. O wiele ważniejszą jest, często marginalizowana, data 14 grudnia 1970 roku.
Tego dnia wybuchły pierwsze protesty w Stoczni Gdańskiej, ukierunkowane przeciwko drastycznym podwyżkom cen. Pracownicy stoczni zgromadzili się przed siedzibą dyrekcji, a kiedy ich postulaty (zniesienia podwyżek cen, podniesienia zarobków, odsunięcia od władzy Władysława Gomułki, Józefa Cyrankiewicza, Mieczysława Moczara i Stanisława Kociołka) nie zostały spełnione, kilkutysięczny tłum udał się pod Komitet Wojewódzki Partii w celu przekazania swoich postulatów pierwszemu sekretarzowi Alojzemu Karkoszce. Jednak spotkanie to nie doszło do skutku.
Tego samego dnia w rejonie dworca kolejowego doszło do pierwszych starć manifestantów z milicją i ZOMO. Demonstrację stłumiono siłą. Milicja użyła gazu łzawiącego, wielu uczestników aresztowano. Był to chyba pierwszy tak poważny strajk w powojennej Polsce.
We wtorek, 15 grudnia pierwszy sekretarz partii, Władysław Gomułka podjął decyzję o możliwości użycia broni wobec strajkujących, a premier Józef Cyrankiewicz zaakceptował ją i przyjął do realizacji.
Około południa, w reakcji na podpalenie siedziby Komitetu Wojewódzkiego przez demonstrantów, na ulice Gdańska wyjechały czołgi i transportery opancerzone. Oprócz milicji do akcji wkroczyło kilka dywizji wojska z Koszalina, Słupska, Gdyni i Elbląga.
Wieczorem media poinformowały o pierwszych ofiarach śmiertelnych.
Podobne wydarzenia miały miejsce w Gdyni: pracownicy stoczni gdyńskiej przystąpili do strajku, powołano komitet strajkowy postulujący podniesienie płac dla robotników i wyrównanie różnic w zarobkach wśród poszczególnych grup pracowników.
W Gdańsku pierwsze strzały do strajkujących padły 16 grudnia. W Trójmieście każdego dnia po zakończeniu Dziennika Telewizyjnego występował w telewizji Stanisław Kociołek, nawołujący stoczniowców do podjęcia pracy następnego dnia.
Efekt był taki, że następnego dnia, gdy stoczniowcy udawali się do pracy, otwierano do nich ogień z broni maszynowej.
Miasto zostało zamknięte. Wprowadzono godzinę milicyjną od 18.00 do 6.00. Każdego dnia w wieczornych manifestacjach ginęli ludzie. W Gdańsku, we Wrzeszczu, w Gdyni.
Nie mówimy tu o protestujących stoczniowcach, tylko o zwykłych ludziach biorących udział w manifestacjach, chcących lepszego życia. Mówi się o stoczniowcach, a milczy o zwykłych ludziach, którzy w tamtych dniach oddali swoje życie. Milczy się o kobiecie z dzieckiem rozjechanej przez gąsienice czołgu kierowanego przez milicjantów.
W mojej ocenie te wydarzenia są ważniejsze niż data wprowadzenia stanu wojennego, bo właśnie one pokazały, że ludzie potrafią stawić opór władzy, potrafią się zmobilizować w walce o swoją przyszłość.
To dzięki tym wydarzeniom możliwy był sierpień 1980 i późniejsze zmiany w Polsce i całym bloku wschodnim.
pucybut
Napisz komentarz
Komentarze