Petycje w tej sprawie do miasta złożyli kilka miesięcy temu mieszkańcy osiedla. Podpisało się pod nią kilkaset osób. Akcję zbierania podpisów koordynował i organizował radny miejski Jarosław Batorski. Autorzy petycji, którzy zwracają się do Prezydenta Miasta o zablokowanie inwestycji oraz wspomniany radny uważają, że inwestycja wpłynęłaby negatywnie na warunki życia w tym rejonie. Czy mają rację? Zarząd firmy Roldrob twierdzi, że nie. Że wylęgarnia będzie neutralna dla otoczenia i oparta na najnowocześniejszych technologiach. Być może i tak jest. Problem jednak w tym, że na osiedlu wciąż żywa jest pamięć po zakładach, które zlokalizowane były przy ulicy Zawadzkiej. Nie ma ich od wielu lat, ale fetor jaki generowały wciąż pozostał w pamięci wielu osób. Do tego dochodzą zlokalizowane po drugiej stronie trasy S8 firmy, których obecność jest na osiedlu namacalnie wyczuwalna.
Ze szczegółami możecie się zapoznać klikając w poniższy link
Nie chcą wylęgarni drobiu na ulicy Zawadzkiej
oraz
KOLEJNY NOWOCZESNY ZAKŁAD W TOMASZOWIE MAZOWIECKIM
W każdym razie patrząc na sprawę od strony petycji Jarosław Batorski okazał się skuteczny i odniósł sukces. Jedni będą uważać go za bohatera, inni za "szkodnika". Ocena zależy od punktu widzenia. Dla mieszkańców osiedla będzie może tym pierwszym, dla zarządu francuskiej firmy, tym drugim. Każdy ma prawo do indywidualnej oceny.
Warto się jednak przyjrzeć jak sprawa ta wygląda z punktu widzenia miasta oraz skomentować kilka informacji, jakie trafiły do publicznego obiegu. Zacznijmy od podatków. Od jakiegoś czasu można spotkać się z tezą, że miasto nie dopuszczając do inwestycji (a raczej ją opóźniając i wymuszając w ten sposób inna lokalizację) straciło prawie 450 tysięcy złotych rocznie. Dokładnie rzecz ujmując ok. 120 tysięcy podatku od nieruchomości oraz 300 tysięcy podatku dochodowego. Czy aby na pewno? Otóż nie. O ile należy się zgodzić, że podatek od nieruchomości nie zasili budżetu miasta, to już CIT opłacany jest nie w miejscu, gdzie firma wybuduje swoją filię ale tam, gdzie ma swoją siedzibię.
Dlatego właśnie tak dużym problemem są duże sieci supermarketów lokalizowane w miastach jak Tomaszów. Nie zostaje tu bowiem ani złotówka z ich podatku dochodowego (o ile taki w ogóle płacą). Czemu więc miasto miałoby stracić z tego tytułu jakiś przychód? Tego nie wiemy, ale nie słyszymy też, by Roldrob chciał przenosić swoją siedzibę do... Lubochni. Warto też zauważyć, że dochody miasta z tytułu CIT od wszystkich przedsiębiorców są na bardzo niskim poziomie
Wynika z tego, że miasto faktycznie traci na podatku od nieruchomości ok. 120 tysięcy (to nie nasze szacunki - dokładne można byłoby robić znając powierzchnie zabudowy i inne parametry obiektu) . Czy to dużo? A może mało? Znowu wszystko zależy od punktu odniesienia.
Faktycznie może się do to wydawać kwota znacząca, szczególnie jeśli dla wzmocnienia efektu wymnożymy ją na przykład o.... 10 lat. Wtedy powiemy: przez niefrasobliwość prezydenta straciliśmy 1,2 miliona złotych. Jeśli dotrwamy 25 lat będzie to już kwota rzędu 3 milionów. Robi wrażenie? Na mnie nie.
Dlaczego? Bo większe robią na mnie koszty społeczne. Jakiego rodzaju? Jeśli nie związane z uciążliwymi zapachami, to na przykład z ruchem samochodów ciężarowych i hałasem, jaki emitują
Kolejny argument jaki trafia do przeciętnego tomaszowianina, to uniemożliwienie stworzenia kolejnych 40 miejsc pracy. Cóż... wydaje się, że wciąż wielu ludzi tkwi w rzeczywistości sprzed 10 a może i 20 lat. Dzisiaj borykamy się nie tyle z niedoborem miejsc pracy, co rąk do jej wykonywania. Czy aby na pewno, to czego najbardziej nam potrzeba, to nisko opłacane stanowiska na najniższym szczeblu zakładowej hierarchii produkcyjnej? To nie ze względu na brak takich wakatów emigrują z miasta młodzi i zaradni ludzie? Na ich miejsce trafiają zarobkowi emigranci, nad którymi już dzisiaj trudno jest zapanować.
Napisz komentarz
Komentarze