Znamy już wyniki z wszystkich komisji, w których w niedzielę rzeszowianie wybierali prezydenta miasta. Głosowanie było konieczne, po tym jak w lutym ze stanowiska zrezygnował Tadeusz Ferenc. 81-letni samorządowiec odszedł ze względu na stan zdrowia. Rządził stolicą Podkarpacia 20 lat.
Do wyborów stanęli:
- Konrad Fijołek, wiceprzewodniczący Rady Miasta popierany przez KO, PSL i Polskę 2050,
- Grzegorz Braun, poseł Konfederacji,
- Ewa Leniart, wojewoda podkarpacka wspierana przez PiS,
- Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości z Solidarnej Polski. (oficjalnie poparł go ustępujący Ferenc).
Według danych z komisji wyborczych ponownego głosowania nie będzie, bo jeden z kandydatów otrzymał w niedzielę ponad 50 procent głosów.
Wyniki wyborów w Rzeszowie
- Konrad Fijołek – 56,51 proc.,
- Ewa Leniart – 23,62 proc.
- Marcin Warchoł – 10,72 proc.
- Grzegorz Braun – 9,15 proc.
Te wybory to nie była tylko sprawa lokalnej polityki. Był to najważniejszy sondaż poparcia dla partii w tym roku. To też sprawdzian dla Zjednoczonej Prawicy, która wystawiła dwóch zwalczających się kandydatów. Komentatorzy podkreślają również, że głosowanie miało pokazać, czy wygrywa Polska samorządowa, czy jednak warszawska polityka.
Pomógł premier?
„W Rzeszowie nie wygrała żadna opcja, żadna formacja, żadna strona między nami obywatelami. W Rzeszowie tak naprawdę zwyciężyła jedność. Najpierw jedność między nami - grupą radnych, potem jedność rzeszowian. Tych wszystkich, którzy skupili się wokół idei, programu. Jestem głęboko przekonany, że w Polsce, w której tak silne są jeszcze podziały, już wkrótce, także zwycięży ta jedność.” - mówił na gorąco Fijołek, a w poniedziałek rano w wywiadzie dla TVN24 dziękował… premierowi.
Wybory miały się odbyć 14 marca, ale Mateusz Morawiecki przesunął je na czerwiec z powodu pandemii. Fijołek właśnie za to dziękował szefowi rządu, mówiąc, że to mu dało lepszy wynik, niż w pierwszych sondażach. „Spędziłem kampanię na ulicach Rzeszowa (…) i ten dłuższy czas kampanii pokazał mieszkańcom, kto jest bardziej autentyczny.” - tłumaczył prezydent elekt.
Ewa Leniart pogratulowała już zwycięzcy: „Czekamy do godzin nocnych, kiedy ostatecznie zostaną podane wyniki przez Państwową Komisję Wyborczą. Niemniej jednak już w tej chwili spieszę, by pogratulować rywalowi i podziękować wszystkim konkurentom.” - mówiła stojąc wśród swoich sztabowców na wieczorze wyborczym.
Frekwencja w wyborach na prezydenta Rzeszowa wyniosła 54,01 proc.
W czym problem?
Chyba w tym, że politycy partii opozycyjnych nadal skupiają się na polityce, którą najkrócej można nazwać "polityką antypis". Wyborcy mają więc nadal możliwość uczestniczenia w wojnie klanów zamiast dokonywania racjonalnych wyborów opartych o racjonalne przesłanki merytoryczne. W Rzeszowie mieliśmy do czynienia z plebiscytem, który zwyciężyła nie partia, nie opozycja, ale lokalny, znany kandydat. który okazał się bardziej wiarygodny od konkurentów przywiezionych w partyjnych teczkach. Czy wynik byłby taki sam, gdyby PiS wystawił inną osobę? Kogoś, kto jednoznacznie (w dodatku pozytywnie) kojarzy się lokalnie, z kim mogliby się utożsamiać wyborcy?
34,5 procenta poparcia dla kandydatów prawicy to i tak bardzo dużo. Jeśli doliczymy do tego Grzegorza Brauna okaże się, że z pozycją opozycji nie jest wcale tak dobrze, jak wydaje się to wyglądać na pierwszy rzut oka.
Czy wynik rzeszowski przełoży się w jakikolwiek sposób na kolejne wyniki sondażowe a co najważniejsze na rezultat kolejnych wyborów parlamentarnych? Jest to mało prawdopodobne. Być może przy samorządowych wspólny kandydat opozycji będzie w stanie zmierzyć się z pisowskimi kandydatami, ale czy wygra, zależeć będzie w dużej mierze od uwarunkowań lokalnych.
Partie opozycyjne wciąż powielają ten sam błąd. Jest nim brak jakichkolwiek alternatywnych propozycji programowych, ukierunkowanych na wyborców. Warto dodać, że propozycji wiarygodnych, a trudno za taką uznać kolejną akcję zbierania podpisów w sprawie likwidacji abonamentu RTV. To już było... i trudno tym tematem przekonać do siebie ludzi. I sama akcja też niestety jest niewypałem, bo przypomina o niedotrzymanych obietnicach.
To, że wygrał kandydat popierany przez wszystkich nic więc nie oznacza. Mógłby wygrać nawet, gdyby żadna partia opozycyjna go nie popierała.
Co na to lokalni politycy?
Przed wszystkim zaskakująca jest wysoka frekwencja. Pokazuje, że świadomość obywatelska jest duża i wciąż rośnie i jest duża. Dotąd w wyborach uzupełniających była niska. Fakt wyborów był szeroko komentowany w mediach ogólnopolskich i może to się przyczyniło do jej wysokości. Wygrał samorządowiec, a więc osoba wiarygodna w przekazie. Popierany co prawda przez różne siły ale jednak to osoba pochodząca z samorządu i z nim związana. Polityka w jakiś sposób oddziałuje na wybory w terenie natomiast wydaje mi się, że kluczowym jest, aby w samorządzie współpracować ze wszystkimi. Dotyczy to także współpracy z organami Państwa. Choćby w tematach takich jak oświata zdrowie czy bezpieczeństwo. Po wyborach niedzielnych widać, że barwy polityczne są w samorządzie drugorzędne.
- mówi Marcin Witko, Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego
- Jak porównanym wyniki wyborów z tymi, które odbyły się 2019 roku, to widzimy wyraźnie różnicę. Wówczas PiS uzyskał pond 40 procent głosów a obecnie o 20 punktów mniej. Ponadto jeśli sprawdzimy wyniki wyborów uzupełniających w innych miastach, to praktycznie nigdzie PiS nie wygrał. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma
- komentuje Dariusz Klimczak poseł na Sejm Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Wygrana Konrada Fijołka w Rzeszowie to symbol. A te w polityce są niezwykle ważne. Dla PiS takim właśnie symbolem było pokonanie Platformy Obywatelskiej w przedterminowych wyborach na prezydenta Elbląga w 2013 r. To pozwoliło Prawu i Sprawiedliwości budować opowieść, w której z PO – wówczas hegemonem – da się wygrać. Dwa lata później partia Jarosława Kaczyńskiego sięgnęła po pełnię władzy w Polsce. Nikt nie mówi, że podobnie będzie i teraz. Prawo i Sprawiedliwość nie rządzi w wielkich miastach i wygrana tej partii w Rzeszowie i tak byłaby niespodzianką. We wszystkich dużych miastach w Polsce rządzi lub współrządzi PO jak np w Łodzi., Warszawie, Gdańsku, Poznaniu itd.. Jednak jeszcze niecały rok temu w II turze wyborów prezydenckich Andrzej Duda pokonał w Rzeszowie Rafała Trzaskowskiego. Skala przegranej obozu władzy jest symbolem . Siły, jakie PiS rzucił, by wesprzeć swoją kandydatkę, czyli wojewodę Ewę Leniart? Na Podkarpacie jechali kolejni ministrowie, by zrobić z nimi zdjęcie. W finale stanęli obok niej Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński. Nie pomogło . Rzeszów jest ważny jeszcze z jednego powodu. To stolica Podkarpacia, w którym PiS od lat uzyskuje rekordowe wyniki. Pamiętajmy, że Rafał Trzaskowski wygrał w większości województw w Polsce. Bez Podkarpacia i miażdżącej tam przewagi Dudy to Rafał byłby dziś Prezydentem Polski.
- uważa Arkadiusz Gajewski, radny Koalicji Obywatelskiej w sejmiku województwa łódzkiego
Napisz komentarz
Komentarze