Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 03:05
Reklama
Reklama

„Polish Warrior” z Toronto zawalczy 125 metrów pod ziemią

Jak się zaczyna coś fajnego dziać, to dzieje się wszystko na raz. Tak mi się często zdarza.

 

Podczas niedawnego pobytu w Kanadzie spotykałem się wiele razy z moim starym, chociaż młodszym ode mnie, ba! - młodszym nawet od mojego syna – przyjacielem od lat – bokserem wagi ciężkiej Arturem Binkowskim. Artur zajmował przez wiele lat sporo miejsca zarówno w moim życiu dziennikarskim, jak i prywatnym. Już w Kandzie zaprosił mnie na swoją walkę w Polsce. Obiecałem załatwić akredytację prasową i pojawić się na walce. To raz. Wczoraj otrzymałem zaproszenie od kolejnego przyjaciela - polskiego Berlińczyka, Tomaszowianina z urodzenia, Wieśka Fiszbacha. Wiesiek jest interesującym malarzem, robiącym szybka karierę i w Berlinie i w Warszawie, członkiem Związku Artystów Plastyków w Polsce. 19 października w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej 7 o godzinie 18:30 odbędzie się wernisaż jego wystawy, wydarzenia pod nazwą: „Dwa spojrzenia polsko niemieckie - Cykliczna wystawa Berlin-Łódź-Warszawa-Tomaszów”. To dwa. O jedno za dużo.

 

Tego samego wieczora w Wieliczce, 125 metrów pod ziemią, odbędzie się walka Binkowskiego z niepokonanym jak dotąd bokserem wagi ciężkiej, Krzysztofem Zimnochem. Jak mam pogodzić te dwa bardzo ważne dla mnie wydarzenia? Jeszcze nie wiem w chwili, kiedy piszę ten felieton. Będę wiedział jutro. Prześpię się z tym, jak to się popularnie zwykło mówić.

 

Po Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w roku 2000, gdzie popularny „Binky” reprezentował Kanadę, miał dwa lata przerwy w boksie. Przedtem kilkakrotnie był mistrzem Ontario w wadze superciężkiej, potem wygrał eliminacje olimpijskie i jako Polak z paszportem kanadyjskim dostąpił zaszczytu reprezentowania na Igrzyskach swojej drugiej ojczyzny. W Sydney jego przygoda olimpijska zakończyła się na ćwierćfinale. Wtedy się nie znaliśmy osobiście, chociaż wiedziałem kto to taki. Co więc wiedziałem o Binky’m? Że studiuje psychologię, że mieszka w Kitchener, Ontario, że jest najlepszym amatorskim bokserem wagi superciężkiej w Kanadzie. Od Michała, mojego syna, wziętego piłkarza polonijnej drużyny „Interpol” dowiedziałem się, że Artur lubi pokopać piłkę i bardzo podkreśla swoją Polskość, mimo że jest obywatelem Kanady i to od szesnastego roku życia. I wiedziałem jak wygląda, a to ze zdjęcia w Toronto Sun, gdzie prezentował się jako „Sunshine Boy”. Wyglądał na nim jak dobry, groźny bokser.

 

Artur odnalazł mnie w roku 2002 w Mississaudze, gdzie mieszkałem od czasu wylądowania w Kanadzie  (1990) i mieszkam do dziś, chociaż tak naprawdę to od kilku lat z upodobaniem wędruję pomiędzy Polską i Kanadą. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak potoczą się moje losy. Kupiłem piękny, nowy dom i ani myślałem o wyjazdach do Polski na dłużej, jak to robię ostatnio. Artur pracował wtedy jako złotnik w znanej firmie Toruń Jewelery w Mississaudze. Z czym przyszedł do mojego domu? Z deklaracją, że oto postanowił zostać mistrzem świata w boksie zawodowym, w wadze ciężkiej i z prośbą, abym to obwieścił polonijnemu światu Kanady za pośrednictwem „Gazety”. I tak właśnie brzmiał tytuł mojego pierwszego wywiadu z tym interesującym, młodym człowiekiem: „Będę mistrzem świata”. I co?

 

Ano z początku wszystko wskazywało na to, że nie były to czcze słowa. Binkowski szybko pokazał, co potrafi na ringach zawodowych. Od razu dostał od fanów przydomek „Polish Warrior” – „Polski Wojownik”. Na jego walki do Chicago leciała albo jechała cała młoda Polonia z Mississaugi, Toronto, London, Kitchener, przylatywali nawet przyjaciele z Polski. Artur i przed i po każdej walce udzielał mi wywiadów, które regularnie ukazywały się w mojej gazecie „Gazeta”, a z czasem z jego, nie mojej inicjatywy, zostałem jego osobistym przedstawicielem prasowym, bo dał mi na to wyłączność na piśmie. Oznaczało to nic innego jak fakt, że to ze mną kontaktowali się dziennikarze chcący pisać o walkach Artura, jeśli przypadkiem nie byli sami na nich obecni. Artur okrzepł i stał się znany nie tylko wśród Polonii w Kanadzie.

 

W szczytowym momencie kariery dostał zaproszenie na casting do filmu „Cinderella Man” (Kopciuszek, a właściwie jego męska odmiana, więc może – Kopciuch? – i nie wiadomo dlaczego polski tytuł brzmiał: „Człowiek ringu”), którego wiele scen miało być kręconych w Toronto. Już wtedy, a dzisiaj stało się to nagminne, Toronto z powodzeniem służyło filmowcom z Hollywood jako doskonały plener miejski, gdyż z powodzeniem mogło udawać miasta amerykańskie, a za przyczyną prawie o połowę niższych kosztów niż w USA, wiele filmów kręcono i kręci się w tym pięknym mieście nadal.

 

 

 

Artur Binkowski ten casting wygrał i otworzyła się przed nim furtka, no – może zaledwie furteczka do kariery filmowej. We wspomnianym filmie, który miał reżyserować sam Ron Howard, główna rolę miał zagrać sam Russel Crowe – jeden z najznakomitszych gwiazdorów Ameryki z australijskimi korzeniami, jego żonę – Renee Zellweger.

 

„Jesteś dzieckiem szczęścia” – kładłem do głowy Arturowi, z którym zdążyłem się zaprzyjaźnić. „Nie zmarnuj szansy, która ci spadła z nieba”. Szansa przyszła sama, po prostu kilku miłych ludzi przeglądało torontońskie sale gimnastyczne i podczas treningów typowało bokserów wagi ciężkiej, którzy mogliby zagrać niewielki epizod, za to w wielkim filmie, wielkiego reżysera, z wielkim aktorami. Artur został zauważony i jak się mówi – załapał się.

 

„Cinderella Man” to film o losach legendarnego sportowca - boksera amerykańskiego Jima Braddocka - który po serii przegranych pojedynków, został zmuszony do porzucenia ringu. Podczas trudnych lat Wielkiego Kryzysu podejmował się wielu zajęć, by utrzymać rodzinę. Właśnie w tym okresie ponownie otrzymał szansę zmierzenia się z jednym z najlepszych bokserów tamtych czasów. Po niespodziewanym dla wszystkich zwycięstwie został wystawiony do walki z mistrzem świata - zawodnikiem znanym z uśmiercenia kilku swoich ringowych przeciwników. Artur Binkowski miał zagrać pierwszego przeciwnika Braddoca – Corna Griffina. I zagrał, dobrze zagrał.

 

Dla Artura rozpoczęła się wspaniała przygoda, której wartości i znaczenia moim zdaniem nie docenił. Russel poprosił go, aby był jego nauczycielem boksu. W związku z tym Artur wraz ze swoją ówczesną  narzeczoną Agatką, obecnie żoną, dostali zaproszenie do Australii. Gwiazdor jest posiadaczem wielkiego rancho pod Sydney, a na tym rancho ma porządną salę gimnastyczną z profesjonalnym ringiem. Przez dwa miesiące Artur uczył Russela Crowe sztuki boksu, przy okazji zbliżając się do tego wielkiego aktora na poziomie początkowo koleżeństwa, potem przyjaźni. W tym czasie mój przyjaciel Binky słał mi dosyć wyczerpujące, acz chaotyczne maile, które ja po niewielkich przeróbkach publikowałem w Gazecie, a za mną inni polonijni dziennikarze na całym świecie.

 

Film został nakręcony. Artur zainkasował wielką kasę. Poważnie, za epizodzik trwający na ekranie może dwie minuty kasa była naprawdę poważna. Ile tego było? O tym wiedziałem tylko ja, Artur i jego żona Agata.

 

 

 

 

Artur miał teraz za przyjaciela aktora z najwyższej półki, kontakty w Hollywood, jego portfolio trafiło gdzie potrzeba. Binky bił się dalej, chociaż nie za bardzo podobało się to jego żonie. Urodził im się pierwszy syn i wtedy Artur zaczął przebąkiwać o pożegnaniu z boksem. Tymczasem Russel Crowe zorganizował mu walkę o zawodowe mistrzostwo Kanady. Był rok 2005. I tu zaczęły się dla naszego boksera schody. Jak pamiętam, nie był z tego faktu za bardzo zadowolony. Ale pojechał do Montrealu. I przegrał z Patrice L'Heureux. W tej walce po raz pierwszy w karierze leżał na deskach. Upps! Przepraszam – pierwszy raz zrozłożył go filmowy przeciwnik na ringu planu filmowego. Tak, tak. Może to był zły omen? Potem wygrywał z dobrymi bokserami, aż trafił na swego. W każdym razie Artur przegrał jeszcze raz, 13 października 2007 roku w Chicago z Mike’m Mollo w II rundzie przez TKO. (Kibice boksu pamiętają, że nie tak dawno pokonał go nasz Artur Szpilka).

 

Po narodzinach drugiego syna Artur na poważnie wycofał się z boksu. Czy musiał? Przecież miał już na stole kontrakt z królem bokserskich promotorów, Donem Kingiem, sam widziałem. Coś go hamowało przed dalszym obijaniem innych i pozwalaniem na obijanie swojej twarzy. Co dokładnie to było? Nie chciał mówić wtedy, a teraz trochę się rozgadał.  

 

Pochodzący z Bielawy, dziś już 38-letni Binkowski (ringowy rekord 16-3-3) dopiero po raz drugi wystąpi w ojczyźnie, ostatni raz walczył w 2007 roku w katowickim Spodku. Później miał rozmaite problemy, trafił nawet do więzienia, a ostatnio boksował dziesięć miesięcy temu w Kanadzie. Przegrał na punkty sześciorundowy pojedynek w kategorii ciężkiej z Amerykaninem Jonte Willisem.

 

Pochodzący z Białegostoku Zimnoch jest o osiem lat młodszy, a do tej pory wygrał 16 walk (m.in. z byłym mistrzem świata Oliverem McCallem z USA), jedną zremisował.

 

Z wywiadu jakiego udzielił Artur Binkowski Gazecie Białostockiej, cytuję:

- „Zimnoch i jego promotorzy nie zdają sobie sprawy, przez jakie tortury on przejdzie. Żartowałem, mówiąc, że jestem gruby i w słabej formie. Niestety dla niego, prawda jest zupełnie inna. Ostro trenuję na przedmieściach Toronto, a za moje przygotowania odpowiada pochodzący z Rumunii Adrian Teodorescu, czyli szkoleniowiec, który był w teamie Lennoxa Lewisa, złotego medalisty olimpijskiego w Seulu (1988 rok). Zajęcia siłowe przeprowadzam z Rikkim Doughertym, starym kumplem Lennoxa. Zimnoch nie zdaje sobie sprawy, z kim powalczy. - Czuję głód boksu, co dla mnie oznacza głód życia. W takiej dyspozycji, jak obecnie, nie byłem od australijskiej olimpiady. Zimnoch musi mieć się na baczności, ale nic mu i tak nie pomoże. Do szóstej rundy zostanie znokautowany. Zwycięstwo zadedykuję Dawidowi Kosteckiemu, który zamiast wygrywać w ringu, wciąż jest za więziennym murem - stwierdza Binkowski. - Chciałbym awansować jeszcze do czołówki światowej i toczyć walki o przetrwanie, a nawet życie. Bo nie oszukujmy się, na takim poziomie konfrontacje pięściarskie to już bitwy o wszystko. W osobistym życiu spotkałem się już trzy razy twarz w twarz z kostuchą, i zawsze wygrywałem. - Kiedy skończyłem współpracę z Donem Kingiem, wydawało się, że w ogóle odejdę z boksu. Rozmaite kontuzje, długotrwałe przygotowania sprawiły, że moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Rozstanie z ringiem i ciągłymi treningami umożliwiło mi bliższe poznanie codziennego kanadyjskiego trybu życia... Ale znów mocno trenuję, a 19 października nie dam żadnych szans uważanemu za twardego zawodnika Zimnochowi. Binkowski zwycięży. Zimnoch dostanie po głowie i to bardzo mocno. Ktoś musi go nauczyć skromności i trzymania języka za zębami. To będzie największe bicie w jego życiu i być może ostatnie, bo po tym jak spłynie jego krew, on może skończyć w trumnie”.

 

Artur przyleciał z Toronto do Warszawy w sobotę 12 października o godz. 12:45, jego trener w czwartek, zaś na gali będzie też kilka osób z jego rodziny mieszkających w Bielawie (Góry Sowie).

 

Promotor Tomasz Babiloński od kilku lat organizuje jesienne gale boksu zawodowego w największej sali średniowiecznej kopalni soli w Wieliczce. Organizatorzy podkreślają, że jest to najgłębiej zlokalizowana impreza masowa na świecie i fakt ten zostanie niebawem odnotowany w słynnej księdze rekordów Guinnessa. Ośmiorundowy pojedynek w wadze ciężkiej będzie główną atrakcją sobotniej gali. Wszystkie pojedynki będą transmitowane na żywo. Rozpocznie się o godz. 19:20 w Polsacie Sport starciem Kamila Szeremety z Danielem Urbańskim. Później kolejne walki i o godz. 23:00 w kanale otwartym pokazana zostanie walka Krzysztofa Zimnocha z Arturem Binkowskim.

 

Właśnie otrzymałem potwierdzenie akredytacji od przedstawiciela Babilon Promotion, Daniela Bartłomowicza. W takiej sytuacji już chyba wiem, którą z dwóch atrakcji wybiorę na sobotni wieczór. Arturze Binkowski - Polski Wojowniku – liczę na ciebie i będę ci kibicował jak dawniej. 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Rząd nie dostrzega systemowej luki - a mógłby zyskać ponad miliard złotych z podatków i uchronić Polaków przed szeregiem zagrożeń. Teraz tracą wszyscy - państwo i konsumenci – alarmuje WEI w nowym raporcie Rząd planuje na 2025 rok rekordowy deficyt w finansach publicznych. Szukając dodatkowych źródeł i oszczędności, władze ignorują zjawisko, o którym od kilku lat alarmują eksperci – szarą strefę na rynku kasyn online. Tylko w zeszłym roku obrót na nielegalnych witrynach hazardowych oferujących kasyna online wyniósł prawie 26 mld zł, pieniądze Polaków trafiły do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. Curacao oraz na Malcie – podaje WEI w raporcie.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:47 Ruszyło głosowanie na Samochodową Premierę Roku OTOMOTO. Wybierz faworyta i wygraj 20 000 zł W ramach konkursu TYTANI OTOMOTO 2024/2025 pojawia się nowa kategoria - Samochodowa Premiera Roku OTOMOTO. To jedyna kategoria, w której zwycięzcę wybiorą fani motoryzacji w otwartym plebiscycie. Za udział w głosowaniu mogą zdobyć nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Głos można oddać do końca stycznia 2025 r. za pośrednictwem strony konkursowej w serwisie OTOMOTO News.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:19 Od 30 lat na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków 14 grudnia 1994 roku Sejm RP zdecydował o powstaniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) – instytucji, która stoi na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków. Od początku działania BFG jest gotowy, by – jeśli zajdzie taka konieczność – wypłacić klientom banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej środki do ustawowego limitu gwarancji, który od 2010 roku wynosi równowartość w złotych 100 tys. euro.Data dodania artykułu: 16.12.2024 11:54
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1002 hPa
Wiatr: 14 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama