Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 13:50
Reklama
Reklama

„Polish Warrior” z Toronto zawalczy 125 metrów pod ziemią

Jak się zaczyna coś fajnego dziać, to dzieje się wszystko na raz. Tak mi się często zdarza.

 

Podczas niedawnego pobytu w Kanadzie spotykałem się wiele razy z moim starym, chociaż młodszym ode mnie, ba! - młodszym nawet od mojego syna – przyjacielem od lat – bokserem wagi ciężkiej Arturem Binkowskim. Artur zajmował przez wiele lat sporo miejsca zarówno w moim życiu dziennikarskim, jak i prywatnym. Już w Kandzie zaprosił mnie na swoją walkę w Polsce. Obiecałem załatwić akredytację prasową i pojawić się na walce. To raz. Wczoraj otrzymałem zaproszenie od kolejnego przyjaciela - polskiego Berlińczyka, Tomaszowianina z urodzenia, Wieśka Fiszbacha. Wiesiek jest interesującym malarzem, robiącym szybka karierę i w Berlinie i w Warszawie, członkiem Związku Artystów Plastyków w Polsce. 19 października w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej 7 o godzinie 18:30 odbędzie się wernisaż jego wystawy, wydarzenia pod nazwą: „Dwa spojrzenia polsko niemieckie - Cykliczna wystawa Berlin-Łódź-Warszawa-Tomaszów”. To dwa. O jedno za dużo.

 

Tego samego wieczora w Wieliczce, 125 metrów pod ziemią, odbędzie się walka Binkowskiego z niepokonanym jak dotąd bokserem wagi ciężkiej, Krzysztofem Zimnochem. Jak mam pogodzić te dwa bardzo ważne dla mnie wydarzenia? Jeszcze nie wiem w chwili, kiedy piszę ten felieton. Będę wiedział jutro. Prześpię się z tym, jak to się popularnie zwykło mówić.

 

Po Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w roku 2000, gdzie popularny „Binky” reprezentował Kanadę, miał dwa lata przerwy w boksie. Przedtem kilkakrotnie był mistrzem Ontario w wadze superciężkiej, potem wygrał eliminacje olimpijskie i jako Polak z paszportem kanadyjskim dostąpił zaszczytu reprezentowania na Igrzyskach swojej drugiej ojczyzny. W Sydney jego przygoda olimpijska zakończyła się na ćwierćfinale. Wtedy się nie znaliśmy osobiście, chociaż wiedziałem kto to taki. Co więc wiedziałem o Binky’m? Że studiuje psychologię, że mieszka w Kitchener, Ontario, że jest najlepszym amatorskim bokserem wagi superciężkiej w Kanadzie. Od Michała, mojego syna, wziętego piłkarza polonijnej drużyny „Interpol” dowiedziałem się, że Artur lubi pokopać piłkę i bardzo podkreśla swoją Polskość, mimo że jest obywatelem Kanady i to od szesnastego roku życia. I wiedziałem jak wygląda, a to ze zdjęcia w Toronto Sun, gdzie prezentował się jako „Sunshine Boy”. Wyglądał na nim jak dobry, groźny bokser.

 

Artur odnalazł mnie w roku 2002 w Mississaudze, gdzie mieszkałem od czasu wylądowania w Kanadzie  (1990) i mieszkam do dziś, chociaż tak naprawdę to od kilku lat z upodobaniem wędruję pomiędzy Polską i Kanadą. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak potoczą się moje losy. Kupiłem piękny, nowy dom i ani myślałem o wyjazdach do Polski na dłużej, jak to robię ostatnio. Artur pracował wtedy jako złotnik w znanej firmie Toruń Jewelery w Mississaudze. Z czym przyszedł do mojego domu? Z deklaracją, że oto postanowił zostać mistrzem świata w boksie zawodowym, w wadze ciężkiej i z prośbą, abym to obwieścił polonijnemu światu Kanady za pośrednictwem „Gazety”. I tak właśnie brzmiał tytuł mojego pierwszego wywiadu z tym interesującym, młodym człowiekiem: „Będę mistrzem świata”. I co?

 

Ano z początku wszystko wskazywało na to, że nie były to czcze słowa. Binkowski szybko pokazał, co potrafi na ringach zawodowych. Od razu dostał od fanów przydomek „Polish Warrior” – „Polski Wojownik”. Na jego walki do Chicago leciała albo jechała cała młoda Polonia z Mississaugi, Toronto, London, Kitchener, przylatywali nawet przyjaciele z Polski. Artur i przed i po każdej walce udzielał mi wywiadów, które regularnie ukazywały się w mojej gazecie „Gazeta”, a z czasem z jego, nie mojej inicjatywy, zostałem jego osobistym przedstawicielem prasowym, bo dał mi na to wyłączność na piśmie. Oznaczało to nic innego jak fakt, że to ze mną kontaktowali się dziennikarze chcący pisać o walkach Artura, jeśli przypadkiem nie byli sami na nich obecni. Artur okrzepł i stał się znany nie tylko wśród Polonii w Kanadzie.

 

W szczytowym momencie kariery dostał zaproszenie na casting do filmu „Cinderella Man” (Kopciuszek, a właściwie jego męska odmiana, więc może – Kopciuch? – i nie wiadomo dlaczego polski tytuł brzmiał: „Człowiek ringu”), którego wiele scen miało być kręconych w Toronto. Już wtedy, a dzisiaj stało się to nagminne, Toronto z powodzeniem służyło filmowcom z Hollywood jako doskonały plener miejski, gdyż z powodzeniem mogło udawać miasta amerykańskie, a za przyczyną prawie o połowę niższych kosztów niż w USA, wiele filmów kręcono i kręci się w tym pięknym mieście nadal.

 

 

 

Artur Binkowski ten casting wygrał i otworzyła się przed nim furtka, no – może zaledwie furteczka do kariery filmowej. We wspomnianym filmie, który miał reżyserować sam Ron Howard, główna rolę miał zagrać sam Russel Crowe – jeden z najznakomitszych gwiazdorów Ameryki z australijskimi korzeniami, jego żonę – Renee Zellweger.

 

„Jesteś dzieckiem szczęścia” – kładłem do głowy Arturowi, z którym zdążyłem się zaprzyjaźnić. „Nie zmarnuj szansy, która ci spadła z nieba”. Szansa przyszła sama, po prostu kilku miłych ludzi przeglądało torontońskie sale gimnastyczne i podczas treningów typowało bokserów wagi ciężkiej, którzy mogliby zagrać niewielki epizod, za to w wielkim filmie, wielkiego reżysera, z wielkim aktorami. Artur został zauważony i jak się mówi – załapał się.

 

„Cinderella Man” to film o losach legendarnego sportowca - boksera amerykańskiego Jima Braddocka - który po serii przegranych pojedynków, został zmuszony do porzucenia ringu. Podczas trudnych lat Wielkiego Kryzysu podejmował się wielu zajęć, by utrzymać rodzinę. Właśnie w tym okresie ponownie otrzymał szansę zmierzenia się z jednym z najlepszych bokserów tamtych czasów. Po niespodziewanym dla wszystkich zwycięstwie został wystawiony do walki z mistrzem świata - zawodnikiem znanym z uśmiercenia kilku swoich ringowych przeciwników. Artur Binkowski miał zagrać pierwszego przeciwnika Braddoca – Corna Griffina. I zagrał, dobrze zagrał.

 

Dla Artura rozpoczęła się wspaniała przygoda, której wartości i znaczenia moim zdaniem nie docenił. Russel poprosił go, aby był jego nauczycielem boksu. W związku z tym Artur wraz ze swoją ówczesną  narzeczoną Agatką, obecnie żoną, dostali zaproszenie do Australii. Gwiazdor jest posiadaczem wielkiego rancho pod Sydney, a na tym rancho ma porządną salę gimnastyczną z profesjonalnym ringiem. Przez dwa miesiące Artur uczył Russela Crowe sztuki boksu, przy okazji zbliżając się do tego wielkiego aktora na poziomie początkowo koleżeństwa, potem przyjaźni. W tym czasie mój przyjaciel Binky słał mi dosyć wyczerpujące, acz chaotyczne maile, które ja po niewielkich przeróbkach publikowałem w Gazecie, a za mną inni polonijni dziennikarze na całym świecie.

 

Film został nakręcony. Artur zainkasował wielką kasę. Poważnie, za epizodzik trwający na ekranie może dwie minuty kasa była naprawdę poważna. Ile tego było? O tym wiedziałem tylko ja, Artur i jego żona Agata.

 

 

 

 

Artur miał teraz za przyjaciela aktora z najwyższej półki, kontakty w Hollywood, jego portfolio trafiło gdzie potrzeba. Binky bił się dalej, chociaż nie za bardzo podobało się to jego żonie. Urodził im się pierwszy syn i wtedy Artur zaczął przebąkiwać o pożegnaniu z boksem. Tymczasem Russel Crowe zorganizował mu walkę o zawodowe mistrzostwo Kanady. Był rok 2005. I tu zaczęły się dla naszego boksera schody. Jak pamiętam, nie był z tego faktu za bardzo zadowolony. Ale pojechał do Montrealu. I przegrał z Patrice L'Heureux. W tej walce po raz pierwszy w karierze leżał na deskach. Upps! Przepraszam – pierwszy raz zrozłożył go filmowy przeciwnik na ringu planu filmowego. Tak, tak. Może to był zły omen? Potem wygrywał z dobrymi bokserami, aż trafił na swego. W każdym razie Artur przegrał jeszcze raz, 13 października 2007 roku w Chicago z Mike’m Mollo w II rundzie przez TKO. (Kibice boksu pamiętają, że nie tak dawno pokonał go nasz Artur Szpilka).

 

Po narodzinach drugiego syna Artur na poważnie wycofał się z boksu. Czy musiał? Przecież miał już na stole kontrakt z królem bokserskich promotorów, Donem Kingiem, sam widziałem. Coś go hamowało przed dalszym obijaniem innych i pozwalaniem na obijanie swojej twarzy. Co dokładnie to było? Nie chciał mówić wtedy, a teraz trochę się rozgadał.  

 

Pochodzący z Bielawy, dziś już 38-letni Binkowski (ringowy rekord 16-3-3) dopiero po raz drugi wystąpi w ojczyźnie, ostatni raz walczył w 2007 roku w katowickim Spodku. Później miał rozmaite problemy, trafił nawet do więzienia, a ostatnio boksował dziesięć miesięcy temu w Kanadzie. Przegrał na punkty sześciorundowy pojedynek w kategorii ciężkiej z Amerykaninem Jonte Willisem.

 

Pochodzący z Białegostoku Zimnoch jest o osiem lat młodszy, a do tej pory wygrał 16 walk (m.in. z byłym mistrzem świata Oliverem McCallem z USA), jedną zremisował.

 

Z wywiadu jakiego udzielił Artur Binkowski Gazecie Białostockiej, cytuję:

- „Zimnoch i jego promotorzy nie zdają sobie sprawy, przez jakie tortury on przejdzie. Żartowałem, mówiąc, że jestem gruby i w słabej formie. Niestety dla niego, prawda jest zupełnie inna. Ostro trenuję na przedmieściach Toronto, a za moje przygotowania odpowiada pochodzący z Rumunii Adrian Teodorescu, czyli szkoleniowiec, który był w teamie Lennoxa Lewisa, złotego medalisty olimpijskiego w Seulu (1988 rok). Zajęcia siłowe przeprowadzam z Rikkim Doughertym, starym kumplem Lennoxa. Zimnoch nie zdaje sobie sprawy, z kim powalczy. - Czuję głód boksu, co dla mnie oznacza głód życia. W takiej dyspozycji, jak obecnie, nie byłem od australijskiej olimpiady. Zimnoch musi mieć się na baczności, ale nic mu i tak nie pomoże. Do szóstej rundy zostanie znokautowany. Zwycięstwo zadedykuję Dawidowi Kosteckiemu, który zamiast wygrywać w ringu, wciąż jest za więziennym murem - stwierdza Binkowski. - Chciałbym awansować jeszcze do czołówki światowej i toczyć walki o przetrwanie, a nawet życie. Bo nie oszukujmy się, na takim poziomie konfrontacje pięściarskie to już bitwy o wszystko. W osobistym życiu spotkałem się już trzy razy twarz w twarz z kostuchą, i zawsze wygrywałem. - Kiedy skończyłem współpracę z Donem Kingiem, wydawało się, że w ogóle odejdę z boksu. Rozmaite kontuzje, długotrwałe przygotowania sprawiły, że moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Rozstanie z ringiem i ciągłymi treningami umożliwiło mi bliższe poznanie codziennego kanadyjskiego trybu życia... Ale znów mocno trenuję, a 19 października nie dam żadnych szans uważanemu za twardego zawodnika Zimnochowi. Binkowski zwycięży. Zimnoch dostanie po głowie i to bardzo mocno. Ktoś musi go nauczyć skromności i trzymania języka za zębami. To będzie największe bicie w jego życiu i być może ostatnie, bo po tym jak spłynie jego krew, on może skończyć w trumnie”.

 

Artur przyleciał z Toronto do Warszawy w sobotę 12 października o godz. 12:45, jego trener w czwartek, zaś na gali będzie też kilka osób z jego rodziny mieszkających w Bielawie (Góry Sowie).

 

Promotor Tomasz Babiloński od kilku lat organizuje jesienne gale boksu zawodowego w największej sali średniowiecznej kopalni soli w Wieliczce. Organizatorzy podkreślają, że jest to najgłębiej zlokalizowana impreza masowa na świecie i fakt ten zostanie niebawem odnotowany w słynnej księdze rekordów Guinnessa. Ośmiorundowy pojedynek w wadze ciężkiej będzie główną atrakcją sobotniej gali. Wszystkie pojedynki będą transmitowane na żywo. Rozpocznie się o godz. 19:20 w Polsacie Sport starciem Kamila Szeremety z Danielem Urbańskim. Później kolejne walki i o godz. 23:00 w kanale otwartym pokazana zostanie walka Krzysztofa Zimnocha z Arturem Binkowskim.

 

Właśnie otrzymałem potwierdzenie akredytacji od przedstawiciela Babilon Promotion, Daniela Bartłomowicza. W takiej sytuacji już chyba wiem, którą z dwóch atrakcji wybiorę na sobotni wieczór. Arturze Binkowski - Polski Wojowniku – liczę na ciebie i będę ci kibicował jak dawniej. 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 636 Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 636 Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 636 w kolorze dąb sonoma z dzielonymi barierkami po jednej stronie łóżka. Akcesoria: Lampa przyłóżkowa. Szczególną cechą modelu łóżka PB 636 jest możliwość opuszczenia leża do poziomu 29 cm. Niska pozycja pozwala na większy komfort użytkowania osobom o niższym wzroście oraz redukuje w znacznym stopniu możliwość odniesienia urazu w sytuacjiprzypadkowego wypadnięcia. Zakres regulacji wysokości, pozwala na pracę opiekunów w optymalnych warunkach. Możliwość stosowania dzielonych barierek powoduje, że użytkownik nie musi być na stałe ograniczony barierami w przestrzeni łóżkaKolory standardowe: Kolory niestandardowe*: DETALE PRODUKTU:1. Położenie leża 29 cm od podłogi4. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji2. Dekoracyjna osłona leża5. Podwójne koło z hamulcem3. Nowoczesny napęd podnoszenia leża6. Dzielona barierka (opcja)OPCJE:zmiana długości i wypełnienia leża • zmiana kolorystyki • dzielone barierkiPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 29 do 72 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:207 × 106 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:118,6 kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-636 [PDF]
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama