Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 05:20
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Zbrodnia to niesłychana (odcinek czwarty z pięciu)

Kolejny odcinek opowiadania Edwarda Wójciaka

 

Miłość aż po grób

 

Grek nie zadawał więcej pytań, tylko ruchem kuglarza odsunął zasłonę zakrywającą sporą wnękę. Stała tam przeszklona szafa, a w niej cieszyło oczy kilkanaście grzecznie pozawieszanych na haczykach sztuk krótkiej broni różnych wielkości. Bob odsunął właściciela i rozpoczął przegląd. Widocznie znalazł to, czego szukał, bo włożył wskazujący palec w kabłąk spustowy małego, czarnego rewolweru, zakręcił nim młynka, jak John Wayne na westernie, i spojrzał pytająco na Malakę. Ten wyrecytował, jak na konkursie krasomówczym:

 

- Smith Wesson Master 52, 4.5 milimetra, symbol HK 45 MARK 23-SD, może być z tłumikiem. To nie replika, tylko prawdziwy gnat, brother - uśmiechnął się z wyraźną dumą.

 

- Ale dla ciebie za mały... - dodał zawiedziony.

 

- To nie dla mnie, to dla kobiety - uśmiechnął się Cichy, jakby zażenowany. Tłumik i naboje masz?

 

Nakręcił niewielki walec na lufę, wcisnął sześć małych kulek do bębenka, zakręcił nim, aż zafurkotało, wyciągnął przed siebie i szybkim ruchem wrzucił do kieszeni.

 

- Pasuje mi - powiedział.

 

Dobili targu już przy barze. Cichy pozwolił sobie jedynie na małego Heinekena i opuścił lokal.

 

Wrócił do Mississaugi. Ze smakiem zjadł golonkę w barze „Zagłoba” przy Dixie i Dundas. Teraz nie marzył już o niczym innym, tylko o relaksie. Bardzo lubił kino, więc zajechał na Sherway Gardens i długo wybierał tytuły na migających tablicach kompleksu kin. Kupił największą torbę popcornu z jumbo-colą i zapadł w głębokim fotelu. „Pretty Woman”  zapowiadano jako najnowszy romans, a Cichy Bob uwielbiał przecież romanse. Śledził z zapartym tchem perypetie biedniutkiej prostytutki Julii Roberts w zabawnych utarczkach słownych z bogaczem Richardem Gere’em. Rozpłakał się, jak dziecko, w reakcji na nikczemność adwokata Jasona Alexandra i nie potrafił pohamować gniewnego okrzyku na widok traktowania dziewczyny przez obsługę luksusowego sklepu z odzieżą. Czekał niecierpliwie na finał, a kiedy w końcu film zakończył się miłym happy endem, ocierając łzy wzruszenia opuścił kino. Kilka kobiet podobnie jak on, pochlipując, ocierało łzy. Ich partnerzy tylko ironicznie się uśmiechali. Jak Cichy ich nienawidził!

 

Pojechał do domu i nie rozbierając się, zaległ na kanapie w living roomie. Patrzył bezmyślnie w sufit, pogrążony w zadumie. Nie spał, tylko dumał. Po godzinie wstał, przeciągnął się, aż zatrzeszczały kości i przygotował sobie ścieżynkę kokainy. Wciągnął świństwo do nosa i popił wodą mineralną. Czuł jak nabiera energii do kontynuowania zamierzonego dzieła. A potem wrzucił do samochodu ostry szpadel, łom i łopatę.

 

Posuwał się wolniutko wprost przed siebie, wąską drogą przez te kanadyjskie pustkowia. Kiedy dostrzegł daleko w polu majaczącą kępkę zarośli, zjechał z drogi i po wertepach telepał się jeszcze jakieś trzysta metrów. Zaparkował pośród gęstych, bezlistnych jeszcze krzaków dzikiego bzu. Miejsce wydało mu się idealne. Przystąpił do pracy. Kopał głęboki dół o rozmiarach sześć stóp długości i tyleż głębokości, na cztery szeroki. Z początku praca nie była łatwa. Musiał się przedzierać przez jeszcze zamarzniętą warstwę ziemi. Ale potem szło już gładko. Zeszło mu jednak ze dwie godziny. Zmęczony, lecz zadowolony z siebie, zamaskował wykopalisko starymi, zeschniętymi gałęziami, po czym wrócił do domu.

 

Wziął prysznic, przebrał się w piżamę i padł na kolana przed wielkim krzyżem, zawieszonym nad kominkiem kilka dni wcześniej przez siebie samego. Przymknął oczy. Modlił się żarliwie około godziny. Twarz miał bladą, skupioną, a spod mocno zaciśniętych powiek przeciekały wielkie łzy, zasychające jednak szybko z powodu gorączki, buchającej w jakiś niewytłumaczalny sposób z tej martwej, na pozór zimnej twarzy. W końcu rozwarł nieprzytomne oczy, wzniósł je do sufitu i jął powtarzać w kółko, jak wyuczoną na pamięć lekcję, formułkę kanadyjskiej przysięgi małżeńskiej:

 

- Biorę sobie ciebie za żonę i nie będę próbował cię zmieniać. Przysięgam ci miłość i wierność małżeńską oraz że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg.

 

Trochę uspokojony wstał, podszedł do barku i nalał sobie pełną szklankę whisky. Wypił lekarstwo leciutko, jak wodę, a potem zaległ w pościeli. W nocy wstawał jeszcze trzykrotnie i powtarzał tę oczyszczającą czynność. Obudził się na dobre dopiero w południe.

*

Tego pamiętnego dnia Cichy Bob już  nic już nie pił, ale także nic już nie jadł. W skupieniu ubierał się w ślubny garnitur koloru głębokiej czerni. Był blady, wyglądał poważnie i dostojnie. Dokładnie tak, jak prezentuje się grabarz przed uroczystością pogrzebową. O godzinie piątej po południu podjechał na stację benzynową sieci Sunoco i zakupił dziesięć worków lodu, którym napełnił podłużny, wielki jak trumna cooler, przeniósłszy go uprzednio z dachu samochodu do wnętrza, starannie posprzątanego i pryśniętego dezodorantem. W kwiaciarni obok stacji zakupił wielki bukiet czerwonych róż.

 

 

 

O piątej trzydzieści pojechał w okolicę skrzyżowania Dixi z Britannia Road. Zaparkował pośród niezliczonej chmary samochodów na parkingu firmy Bertrand Faure przy ulicy Vipond Drive. Ludzie w niebieskich mundurkach po skończonej przerwie z ociąganiem ginęli w czeluściach fabryki. Następną przerwę, a właściwie półgodzinny lunch, mieli dopiero za dokładnie dwie godziny. Twarz Cichego Boba nie wyrażała żadnych emocji. Blady i skupiony czekał swojej pory. Wokół nie było żywej duszy. Wczesnowiosenny mrok zasnuwał zamarłe otoczenie spokojnym oddechem.

 

Na dziesięć minut przed siódmą Cichy Bob objechał wolniutko blok kilku fabryk i zatrzymał się na skrzyżowaniu Meyerside i Vipond Drive. Stąd powinna nadjechać jego ukochana.

 

Jedzie! Znajomy niebieski Ford Taurus toczy się wolniutko wzdłuż ulicy. Za kierownicą piękna niewiasta o burzy blond włosów i błyszczących jak diamenty niebieskich oczach, niecierpliwie rozgląda się na wszystkie strony, jakby oczekując pomocy w swoim zagubieniu.  - Miały być domy, a są same fabryki... - myśli w popłochu. O tam, w głębi, widać jakiś hotel. „Four Points”, muszę sprawdzić ten adres, albo zapytam w recepcji.

 

Skręciła w lewo. Cichy Bob wyrwał z piskiem opon, wyprzedził Taurusa i gwałtownie zahamował w miejscu. Piękna Józia nie miała szans. Głucho stuknęły o siebie dwa zderzaki.

 

Cichy Bob wyskoczył, jak wystrzelony z procy kamień, i otworzył szarmancko drzwi:

 

- Jesteś piękniejsza niż przedtem, Piękna Józiu - rzucił komplementem. Czy możemy porozmawiać?

 

Zaskoczona kobieta powoli dochodziła do siebie.

 

- To ty? To znów ty? Skąd się tutaj wziąłeś? Ja już nie mam o czym z tobą rozmawiać. Zostaw mnie w spokoju, bo się spieszę do pracy. Czeka na mnie klientka.

 

- Nie ma żadnej pracy, nie ma żadnej klientki. Tylko ja jestem, twój mąż. Zabieram cię do domu! - oznajmił poruszony Bob.

 

- Nigdzie mnie nie zabierasz. Ja już nie mam z tobą nic wspólnego! - wykrzyknęła Piękna Józia, rozglądając się w popłochu, wystraszona widokiem tych wszystkich fabryk i przygnębiającego pustkowia.

 

- Ja cię nigdy nie oszukałem i nigdy nie oszukam. - Przyrzekał Cichy Bob.

 

- To ty złamałaś swoje obietnice małżeńskie. Zdradzałaś mnie przed ślubem, zdradzałaś po ślubie, a i teraz zdradzasz z tym, co z nim mieszkasz. Aleja ci przysięgałem, że nie opuszczę cię, aż do śmierci. Przysięgałem przed Bogiem i przysięgi dochowam. Tak mi dopomóż Bóg. Ty swoje krzywoprzysięstwo jeszcze masz szanse zmazać. Tylko musisz teraz jechać ze mną do domu. Zaraz.

 

- Już nigdy w życiu nie będzie nic naszego – stanowczym tonem skwitowała przemówienie Cichego Boba jago była małżonka. Wprawdzie nie muszę, ale mogę ci to na koniec powiedzieć - ja nigdy cię nie zdradziłam. Ale tobie to nic nie da, z tobą jest coś nie  tak. Idź do lekarza Bob, najlepiej do psychologa. A z tej przysięgi sama wytłumaczę się przed Panem Bogiem. Może mi wybaczy, głupiej. A teraz odsuń mi się z drogi, ja już skończyłam z tobą rozmawiać. Nie próbuj nawet się do mnie zbliżyć, bo zawołam policję.

 

 

 

- Ja sram na policję. Po raz drugi nie wsadzisz mnie do więzienia. Czy to jest twoja ostateczna odpowiedź? - zapytał Bob z pulsującymi rytmicznie mięśniami zaciśniętych szczęk na bladej, wymęczonej twarzy.

 

- Tak, Cichy Bobie, ostateczna i nieodwołalna. Jedź z Bogiem w swoją stronę. Jako katoliczka ja ci wszystko wybaczam, ale pamiętaj - ciebie nie proszę o wybaczenie.

 

I uśmiechnęła się przez łzy szeroko, życzliwie. Cichy patrzył na nią jak zaczarowany. Teraz było już dwóch Cichych Bobów. Jeden obserwował drugiego. Niby na zwolnionej taśmie filmowej Cichy Bob zobaczył samego siebie, jak wyjmuje zza paska rewolwer  i naciska spust. Trzy głuche plaśnięcia nawet na trochę nie zakłóciły przeraźliwej ciszy. Czerwona róża krwi rozlała się szerokim kręgiem po białej bluzeczce Pięknej Józi. Osunęła się martwa, lecz ten ostatni, życzliwy uśmiech pozostał niezmieniony na jej nieziemsko pięknej twarzy.

 

Cichy Bob pracował dokładnie odmierzonymi ruchami. Uniósł ciało żony, kopnięciem zatrzasnął drzwi Taurusa, odemknął tylne drzwi swojego Pathfindera. Delikatnie wsunął leciutkie ciało Pięknej Józi do wielkiego jak trumna coolera z lodem, rzucił na zakrwawioną pierś wiązankę czerwonych róż, zatrzasnął plastikową pokrywę, po czym spokojnie odjechał. Nikt nie widział, nikt nie słyszał, nikt nie gonił.

*

Cichy Bob podjechał pod stację Shella na skrzyżowaniu Dixie i Britannia Road. Zatankował dwa kanistry oleju napędowego. Wszedł do Country Style Doughnuts, zamówił dużą kawę z podwójną śmietanką oraz wielkiego apple frittera. Kiszki grały mu marsza, kiedy tak z lubością pałaszował. Zaspokoił głód i skierował się na swoją trasę. Jechał Dixie w dół, a potem skręcił na QEW, w kierunku na Hamilton. Minął zjazd w Erin Mills, a na następnym zjechał na Winston Churchill. Przejechał Dundas i skręcił w lewo na College Way.

 

- Jesteśmy w domu! - mruknął wesoło.

 

Była już noc, kiedy wytaszczył cooler z samochodu. Musiał kilka razy odpoczywać, taki ciężki był ten cooler. Dał radę, przecież wielki i wysportowany był Cichy Bob. Zaciągnął pudło na środek living roomu i otworzył wieko. Twarzyczka Pięknej Józi uśmiechała się do niego uroczo.

 

- Teraz się wykąpiemy i przebierzemy w nową sukienkę - oznajmił uroczyście. Zataszczył ciało do łazienki, puścił wodę i zabrał się za rozbieranie trupa.

 

- Nie musisz się mnie wstydzić, przecież jestem twoim mężem. Uporał się z ubraniem i delikatnie obmywał zimne jak lód ciało. Te straszne rany po kulach spryskał wodą utlenioną i zalepił na krzyż plastrami z opatrunkiem.

 

- No i patrz, nic nie bolało, prawda? - zapytał. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc powędrował sobie do szafy, skąd wyciągnął białą, długą sukienkę z jedwabiu, przygotowaną kilka tygodni wcześniej na tę okoliczność.

 

- W białym kolorze zawsze ci było do twarzy, kochana moja - szeptał, z trudem ubierając sztywne ciało.

 

- Teraz zaniosę cię na twoje miejsce i napijemy się drinka - obiecał. Nalał whisky do dwóch szklanic i wypił jedną po drugiej.

 

- Ta za ciebie, a ta za naszą miłość, aż po grób! - wzniósł toast. Piękny trup żony elegancko prezentował się w nowej sukience, kiedy tak leżał w plastikowej trumnie uśmiechając się wdzięcznie do męża.

 

Zakończenie za tydzień

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Podsumowanie XXVII Kwesty pn. „Ratujmy groby zasłużonych Tomaszowian”Przemysłowcy oskarżeni o niesłychane przestępstwoSkonsultuj komunikację miejskąSpotkanie z prof. Jerzym Bralczykiem w MBPUtrudnienia w ruchu 11 listopadaNisze w kolumbarium dostępne do rezerwacjiŁódzkie/ W okresie Wszystkich Świętych 14 wypadków; nie było ofiar śmiertelnychPolicja: od czwartku doszło do 161 wypadków drogowych; zginęło 11 osóbListopadowe atrakcje w Tomaszowie MazowieckimJak wybrać odpowiednie łóżko do sypialni? Oto podpowiedźW gabinetach stomatologicznych jest coraz drożejKlasyk dla Legii
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich Powiatowe Centrum Animacji Społecznej po raz kolejny organizuje Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich.  Będzie to już 8. edycja tego wydarzenia. Turniej skierowany jest do kół gospodyń z terenu województwa łódzkiego. Zmierzą się one w 6 konkurencjach: edukacyjnej, kulinarnej, artystycznej, sprawnościowej, modowej i teście wiedzy dotyczącym bezpieczeństwa na wsi.Tematem tegorocznej edycji jest PRL. Przedmiotem współzawodnictwa kulinarnego będzie deser. Scenka w konkurencji artystycznej będzie nawiązywała do Wszechobecnych w tamtych czasach kolejek, natomiast w edukacyjnej należy przygotować prezentację o latach 80-tych, ukrytych we wspomnieniach. Konkurencja sprawnościowa do końca pozostaje tajemnicą, natomiast pytania z wiedzy o bezpieczeństwie na wsi przygotuje KRUS. Bardzo widowiskowo natomiast zapowiada się konkurencja modowa, do której uczestnicy mają przygotować strój inspirowany modą z okresu PRL. Będą one prezentowane na wybiegu.Ponadto zapraszamy do obejrzenia wystawy, nawiązującej do PRL-u. Będzie można zobaczyć stare sprzęty elektroniczne, odzież, artykuły gospodarstwa domowego, prasę i inne eksponaty, związane z tym okresem. Nad całością imprezy czuwać będzie jury złożone z ekspertów z danych dziedzin.Na zwycięzców poszczególnych konkurencji, a także Grand Prix turnieju, czekają wspaniałe nagrody.Gwiazdą wieczoru będzie Paweł Stasiak w repertuarze Papa Dance, a na zakończenie odbędzie się zabawa taneczna z MR. SEBII. Turniej odbędzie się 9 listopada o godz. 15.00 w PCAS-ie przy ul. Farbiarskiej 20/24.Data rozpoczęcia wydarzenia: 09.11.2024
XIX Tomaszowski Bieg Niepodległości XIX Tomaszowski Bieg Niepodległości Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych do udziału w 19. edycji Tomaszowskiego Biegu Niepodległości, który odbędzie się 11 listopada. Mieszkańcy naszego miasta i powiatu będą mogli w ten niestandardowy sposób uczcić rocznicę odzyskania przez Polskę suwerenności. Start uczestników biegu planowany jest na godz. 13 z pl. T. Kościuszki, po zakończeniu oficjalnych uroczystości patriotyczno-religijnych z okazji 106. rocznicy odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Wydarzenie przeznaczone jest zarówno dla grup zorganizowanych (ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych, stowarzyszeń, organizacji, firm itd.), jak również dla uczestników indywidualnych. Osoby, które nie ukończyły 13 lat, mogą uczestniczyć w biegu wyłącznie pod opieką osoby pełnoletniej. Niepełnoletni mogą zostać zgłoszeni do biegu przez rodzica lub opiekuna prawnego.ZgłoszeniaBieg ma charakter rekreacyjny, do pokonania będzie trasa o długości ok. 1500 m. Zbiórka i weryfikacja zgłoszonych biegaczy odbędzie się w godz. 12-12.45 (domki na płycie pl. Kościuszki). Zgłoszenia na formularzach, których wzór znajduje się pod tekstem w załącznikach (tam też dostępny jest szczegółowy regulamin XIX Tomaszowskiego Biegu Niepodległości), w przypadku grup zorganizowanych przyjmowane będą do 6 listopada br. Uczestnicy indywidualni mogą zgłaszać się również w dniu biegu. Wypełniony formularz wraz z dołączonym do niego oświadczeniem należy dostarczyć do Biura Biegu mieszczącego się w Miejskim Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18. Rejestracji można także dokonać poprzez wypełnienie formularza zgłoszeniowego online, dostępnego pod linkiem: https://cutt.ly/TeDo09HZAby podkreślić uroczysty i patriotyczny charakter biegu, organizatorzy proszą uczestników o założenie białych lub czerwonych koszulek, czapek lub innych elementów wierzchniej garderoby w tych barwach. W związku z organizacją XIX Tomaszowskiego Biegu Niepodległości oraz koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa jego uczestnikom 11 listopada między godz. 12.45 a 14 wystąpią utrudnienia w ruchu kołowym w obrębie pl. T. Kościuszki oraz w al. Piłsudskiego na odcinku od pl. Kościuszki do ul. Legionów (w obu kierunkach). Prosimy kierowców o wyrozumiałość i przyłączenie się do wspólnych obchodów Narodowego Święta Niepodległości.  Data rozpoczęcia wydarzenia: 11.11.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama