Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 02:18
Reklama
Reklama

Zbrodnia to niesłychana (2)

Edward Wójciak powraca ze swoją opowieścią

 

[...] wszyscy jesteśmy potencjalnymi nieboszczykami, ale niektórzy z nas mają jeszcze przed sobą sporo czasu [...]. (Vladimir Jankelevitch)

Biały Otello

 

Czarne i białe spirale zawirowały Cichemu przed oczami. Wstał, lecz stracił równowagę i runął na podłogę. Spirale poznikały, a ich miejsce zajęła wielka czerwona plama. Załopotała w jego głowie i wcale nie chciała zniknąć. - Krew mi chyba zalała mózg! - pomyślał, ale wcale się nie przestraszył.

 

- Niech mnie zaleje, dosyć mam życia. Ale jakoś jeszcze nie umarł i w pozycji leżąc przyglądał się z zainteresowaniem, jak wszystko wraca do normy. Tylko lewa ręka zdrętwiała, od łokcia po koniuszki palców. Zachowywała się jak drewniana noga od krzesła. W panoramicznym oknie widział zarys śródmieścia Toronto, poniewieranego błyskawicami piorunów jednej z najstraszliwszych burz lat dziewięćdziesiątych. Dawniej Cichy wzruszał się na samą myśl, że aż tylu ludzi na świecie nie ma w tym momencie spokojnego kąta, dachu nad głową. Teraz było mu wszystko jedno. Podczołgał się do fotela i nalewając sobie nową szklankę widział tylko tę burzę. Nie myślał o niczym. Miał mózg całkowicie pusty.

 

I wtedy weszła Piękna Józia.

 

Pierwsze kopnięcie trafiło ją w brzuch. Zwinęła się, jak szmaciana lalka i osunęła na podłogę. Zdążyła zasłonić głowę łokciami, kiedy następne trafiło ją w plecy. A później dwumetrowego wzrostu mężczyzna kopał ją gdzie popadnie, tak długo, aż zabolała go noga. Wtedy zabrał ze stolika butelkę, pociągnął swoich siedem łyków, poszedł do sypialni i rzucił się na łóżko.

 

Cichutko pojękując, na czworakach, Piękna Józia wyczołgała się z apartamentu, wyprostowała z trudem i jak pijana, znacząc ścianę korytarza krwawym śladem, nacisnęła guzik windy. Wczołgała się do środka i straciła przytomność.

*

Piękna Józia dochodziła powoli do zdrowia i urody. Po trzytygodniowym pobycie w szpitalu wróciła do pustego apartamentu. Miała teraz sporo czasu na przemyślenie swojego układu.

 

- Nie widzę w moim postępowaniu żadnego, nawet najdrobniejszego uchybienia - mówiła ze łzami w oczach do Ilony, która ją często odwiedzała. Ten brutal mógł mnie całkiem spokojnie zabić. No to już bym nie żyła. Ale żyję i chcę żyć. Nidy więcej kontaktów z tym zwierzakiem.

 

Samotność nie była aż tak niemiła. Dokuczał tylko brak pieniędzy. Mogła liczyć wprawdzie na pomoc przyjaciół, którzy troskliwie się nią zajęli. Ale Piękna Józia zawsze była samodzielna i nigdy nie korzystała z czyjejś łaski. Wzięła sprawy w swoje ręce. Postanowiła zdecydowanie odmienić swoje życie. Chciała przede wszystkim zatrzeć w nim wszelkie ślady obecności Cichego Boba. Sprzedając lokal na polskiej plazie w Oakville, zyskała pieniądze potrzebne na dobry start. Pozostawiła sobie tylko jeden fotel fryzjerski oraz trochę drobnego sprzętu. Za żadne skarby nie mogła znieść myśli o mieszkaniu w apartamencie, który dzieliła dotąd z mężem.

 

Niespodziewanie otrzymała dobrą ofertę od Janka. Był to kolega ze starej paczki, który po odkryciu ewidentnej zdrady  żony kompletnie się załamał. Po rozwodzie z Bianką tylko pozornie skończyło się pasmo jego udręki. Zerwanie ze starym towarzystwem stworzyło mu szansę na poszukanie nowego. Gdzie mógł je znaleźć? Naturalnie, pośród takich samych jak on straceńców.

 

Ale szlajanie się po barach nie było w jego stylu. Zaczął regularną walkę z alkoholem w domowym zaciszu. Wiedział dobrze, przecież był inteligentnym człowiekiem, że takiej walki jeszcze nikt nie wygrał, ale odsuwał tę myśl w najdalsze zakamarki pijanej świadomości, dopóki jej nie tracił. Coraz trudniej przychodziło mu udawanie trzeźwego w miejscu pracy. Był przecież nauczycielem, pracował wśród ludzi. Pytanie: czy ja chcę żyć? - zadawał sobie dosyć często, popijając w samotności. Na nic zdały się próby konsumowania mniejszych ilości, zastępowania mocniejszego alkoholu słabszym, wydzielania sobie porcji płynnej trucizny. Takie oszukiwanie samego siebie jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że spada coraz niżej. A kiedy wyznaczył sobie normę dzienną: jedna piersiówka dzielona na trzy duże drinki, dopiero wtedy uświadomił sobie w pełni, że alkohol kpi sobie z niego w żywe oczy oraz chichotliwie triumfuje. Wtedy podjął ostateczną, rozpaczliwą walkę.

 

 

 

 

Na początek Janek wyznaczył sobie tydzień abstynencji. Organizm odpowiedział wymiotami, trzęsącymi się rękoma, bezsennością, a nawet omdleniami. Już wiedząc, że nie ma ratunku, przez następny tydzień zalewał się beznadziejnie dzień po dniu.

 

Wtedy się na alkohol obraził. W bezsenne noce patrzył z nienawiścią na pełną butelkę i prowadził z nią ożywione dyskusje, po to tylko, żeby nad ranem wychylić z zamkniętymi oczami dwa duże drinki i zasnąć na niespełna trzy godziny. Cykl się powtarzał. Tak przesiedział na zwolnieniu lekarskim cały miesiąc, nie trzeźwiejąc ani dnia. Kiedy przyszedł czas powrotu do pracy, nie był nawet w stanie dojść do łazienki. A kiedy tam wreszcie dotarł, zobaczył w lustrze trupa.

 

- Skoro i tak już wyglądam na nieżywego, to lepiej będzie, jak się naprawdę zabiję! - myślał gorączkowo, szukając w myślach najlepszego sposobu na możliwie najmniej bolesne zejście z tego świata.

 

Wybrał niezawodny sposób żywcem zapożyczony od nowojorskiego pisarza z polskimi korzeniami, Jerzego Kosińskiego. Leżał w napełnionej gorącą wodą wannie i desperacko zawiązywał torebkę foliową wokół głowy. Zanurzył się cały i nagle poraziła go przeraźliwa jasność. Ogarnęła go jak wybuch wulkanu, w którego płonącym, roztopionym do białości jądrze ujrzał siebie maleńkiego, utulonego w ramionach matki, która wołała przeraźliwie, bez końca:

 

- Ratuj się, synu! Ten ułamek sekundy trwał całe wieki, kiedy resztkami uciekającej świadomości i sił, podnosił do góry ciężkie jak ołów ręce, próbując wyswobodzić omotaną plastikiem głowę. Cudem udało mu się wbić palec i przebić mały otwór. Zachłysnął się zbawczym powietrzem a potem leżał długo, płacząc i wymiotując na przemian. Nabrał trochę sił i wyczołgał się z wanny. Do rana przeleżał na zimnej posadzce, ogarnięty drgawkami oraz jękliwym łkaniem, nad którym nie potrafił zapanować. Nie czuł nic, nie wiedział nic - utracił poczucie upływu czasu. Chyba jednak zasnął snem nieprzytomnym, bo przecież w końcu się obudził.

 

I ten, który się obudził, był już całkiem innym Jankiem. Ten Janek pragnął żyć. Tak mocno, jak nigdy dotąd. Wiedział już, że samotna walka nie przyniesie zwycięstwa. Potrzebował wsparcia. Otrzymał je ze strony szkoły, w której pracował jako nauczyciel matematyki. Etatowa pani psycholog poradziła mu na początek, aby wziął dłuższy urlop zdrowotny i skierowała we właściwe miejsce, którym okazał się szpital psychiatryczny w Guelph. Tamtejszy oddział do walki z uzależnieniami miał świetną renomę na całym kontynencie. Właśnie wszedł na ekrany film „28 Days” z Sandrą Bullock. Niczym nie ryzykował, podążając śladem ekranowej bohaterki. Te dwadzieścia osiem dni postawiło go na nogi. Niekonwencjonalne metody leczenia - bez leków, za to oparte na wzajemnych, indywidualnych oddziaływaniach w grupowych sesjach terapeutycznych, miały dziwną moc. Nareszcie znalazł czas na przemyślenie swojego życia. Z odwyku wyszedł spokojny i z podniesioną głową. Meetingi klubu Anonimowych Alkoholików odbywały się w kilku kościołach w różnych punktach Mississaugi. Postanowił zaliczyć sto spotkań, jak zalecał prowadzący go lekarz. Uporządkował swoje życie na tyle, że mógł wrócić do pracy. Kupił townhouse w Brampton. Utrzymywał kontakt telefoniczny z Józią i kiedy dowiedział się, że dziewczyna szuka mieszkania, zaproponował jej wynajęcie u siebie wykończonej, mieszkalnej piwnicy, jak to się mówi w polonijnym angielskim - bejzmentu. Po krótkim wahaniu dziewczyna wprowadziła się do Janka. Nie po to, żeby z nim zamieszkać. Ona zamieszkała w jego domu, wyłącznie jako lokatorka. Ustawiła fotel, lustro i dała ogłoszenia do prasy. Prędko zdobyła nowych klientów oraz renomę taniej i doskonałej fryzjerki. Pracowała w domu, a czasem jeździła z usługami do domów klientek. Odtąd nie narzekała na brak gotówki. Powoli zapominała o swoich małżeńskich udrękach, a obraz Cichego Boba począł zacierać się w jej pamięci.

 

Całkiem odwrotnie działo się z pamięcią Cichego Boba. Wyrok rocznej odsiadki w więzieniu w Milton uważał za wyjątkowo niesprawiedliwy. Błagał żonę o łaskę odwiedzin, ale ona pozostawała niezłomna w swoim postanowieniu. Nie pojawiła się ani razu. Również Gruby Milioner, były szef, nie wykazywał zainteresowania niedolą człowieka. Po prostu zapomniał o nim na zawsze. Jedynie Bazyl dla formalności złożył mu kilka wizyt. Pocieszał jak potrafił, i obiecywał pomoc po wyjściu na wolność. Dla pocieszenia zorganizował mu dostęp do maleńkich pastyleczek amfetaminy. Czyniły one spustoszenie w mrocznej duszy Cichego Boba. Oszałamiały, mąciły myśli, zacierały wspomnienia. Z czasem już nie pamiętał, że poślubił jedną z najpiękniejszych kobiet w Kanadzie, tylko po to, by w parę lat po ślubie dać jej kopa w brzuch. Przez ten rok mrocznej ciszy dochodziły do niego pobieżne wiadomości o posunięciach żony. W swoim mniemaniu pozostawał odrzucony i dotkliwie zraniony. Wreszcie cios - Józia mieszka u Janka! Toż to była całkowicie legalna zdrada! Mąż w więzieniu, a żona przeprowadza się do frajera, do fagasa! Cichy Bob był człowiekiem charakternym. W jego środowisku zdrada musiała być pomszczona. Tak sobie obiecywał, spędzając samotnie czas w więziennej celi. Rok nie wyrok - myślał. Minie jak jeden dzień. Aż rzeczywiście minął.

 

*

„Bungalow w cichej dzielnicy wynajmę na pół roku osobie pracującej bez nałogów, z powodu wyjazdu na zagraniczny kontrakt”. To było właściwe ogłoszenie. Takiego od dłuższego czasu szukał Cichy Bob w dzienniku Toronto Star.

 

Po wyjściu z więzienia zatrzymał się początkowo u Bazyla. Przyjaciel nie robił problemów, gdyż i tak rzadko bywał w domu. Cichy obiecał wyprowadzić się, jak tylko znajdzie właściwe mieszkanie. Jak powiadał, musi to być gniazdko szczęśliwe i niczym nieskalane. Tylko on w nim i Piękna Józia. Nawet szczoteczki do zębów będą mieli nowe.

 

Bazyl nie mógł się nadziwić odmianie kolegi. Cichy Bob był spokojny, zrównoważony i cały w uśmiechach. W jego zachowaniu nie było widać ani krzty przygnębienia, właściwego ludziom po opuszczeniu więziennej celi. Jakby utrata pracy, nieobecność żony oraz brak perspektyw były dla niego niczym. Cichy w ogóle nie szukał żadnego zajęcia. Tylko dla czystej formalności zarejestrował się w Unemployment Centre, a gdy przyszedł pierwszy czek zasiłku, nie otwierając koperty wrzucił ją na stos nieczytanej poczty. Godzinami wysiadywał przed telewizorem. Zadbał o siebie, skończył z piciem. Tylko przed snem lubił ściągnąć sobie ścieżynkę kokainy. Pytany o plany, z tajemniczą miną opowiadał, jak to postanowił zmienić swoje życie, aby w oczach Pięknej Józi odbudować swój wizerunek.

 

Kilka razy poprosił Bazyla, aby ten spróbował przekazać Józi jego cudownie odmieniony obraz. Ale Józia była nieugięta. Zdecydowanie odmawiała, a nawet zabroniła Bazylowi jakichkolwiek telefonów w sprawie, którą uważała za definitywnie zakończoną. Cichy nawet się nie oburzył. Nie gniewał się, do nikogo nie miał pretensji. Był spokojniutki, nie reagował najmniejszym zdenerwowaniem. Chyba wierzył w cud. Tłumaczył przyjacielowi, że to tylko takie głupie gadanie obrażonej kobiety. Był całkowicie przekonany, że czas zagoi dawne rany, jak to zwykle w małżeństwach bywa. Bazyl miał na ten temat inne zdanie, ale nie oponował. Odetchnął z ulgą, gdy Cichy Bob wreszcie się wyprowadził. Minął już miesiąc, jak nie miał od niego żadnej wiadomości. To i lepiej - pomyślał. Nareszcie spokój – pomyślał zaraz potem i aż zaniósł się szaleńczym śmiechem, kiedy przypomniał sobie, jak w końcu niewiele kosztowało go pozbycie się mocnego konkurenta w biznesie.

*

Gruby Milioner był najważniejszym człowiekiem w Toronto w kwestii kokainy i amfetaminy. Cichy Bob był jego najbliższym współpracownikiem, a Bazyl ledwie bramkarzem w knajpie i zaufanym człowiekiem. Co z tego, że zaufanym, skoro był dopiero na miejscu trzecim w hierarchii. Postanowił  więc, że czas nadszedł najwyższy, żeby wskoczyć na miejsce drugie. Postarał się więc, by  jego kontakty z Grubym Milionerem stały się teraz bliższe i posiadały większy niż kiedyś ciężar gatunkowy. Gruby z Cichym Bobem stanowili nierozłączny duet. Bazyl dołączał do nich sporadycznie, ale teraz zadbał o to, żeby wzajemne kontakty były jak najbliższe i długotrwałe. Poświęcał każdy weekend na wspólne biesiady. Teraz w domu był już ledwie wspomnieniem. Tak więc trójka kombinatorów zbliżyła się do siebie znacznie, a powód tego zbliżenia znał tylko Bazyl. Miał już w głowie plan, czekał tylko na właściwy moment. Pił równo whisky z Cichym Bobem, a że prowadził mocną głowę, zmuszony był wysłuchiwać jego bełkotu o niewdzięcznej i niewiernej żonie. Nie odmawiali sobie i whisky i białego proszku. Rezultaty stosowania takiej mieszanki stawały się dla Cichego coraz bardziej opłakane.

 

Ciąg dalszy za tydzień

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Rząd nie dostrzega systemowej luki - a mógłby zyskać ponad miliard złotych z podatków i uchronić Polaków przed szeregiem zagrożeń. Teraz tracą wszyscy - państwo i konsumenci – alarmuje WEI w nowym raporcie Rząd planuje na 2025 rok rekordowy deficyt w finansach publicznych. Szukając dodatkowych źródeł i oszczędności, władze ignorują zjawisko, o którym od kilku lat alarmują eksperci – szarą strefę na rynku kasyn online. Tylko w zeszłym roku obrót na nielegalnych witrynach hazardowych oferujących kasyna online wyniósł prawie 26 mld zł, pieniądze Polaków trafiły do firm zarejestrowanych w rajach podatkowych, m.in. Curacao oraz na Malcie – podaje WEI w raporcie.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:47 Ruszyło głosowanie na Samochodową Premierę Roku OTOMOTO. Wybierz faworyta i wygraj 20 000 zł W ramach konkursu TYTANI OTOMOTO 2024/2025 pojawia się nowa kategoria - Samochodowa Premiera Roku OTOMOTO. To jedyna kategoria, w której zwycięzcę wybiorą fani motoryzacji w otwartym plebiscycie. Za udział w głosowaniu mogą zdobyć nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Głos można oddać do końca stycznia 2025 r. za pośrednictwem strony konkursowej w serwisie OTOMOTO News.Data dodania artykułu: 16.12.2024 13:19 Od 30 lat na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków 14 grudnia 1994 roku Sejm RP zdecydował o powstaniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) – instytucji, która stoi na straży bezpieczeństwa oszczędności Polaków. Od początku działania BFG jest gotowy, by – jeśli zajdzie taka konieczność – wypłacić klientom banku lub spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej środki do ustawowego limitu gwarancji, który od 2010 roku wynosi równowartość w złotych 100 tys. euro.Data dodania artykułu: 16.12.2024 11:54
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1002 hPa
Wiatr: 15 km/h

Reklama
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama