Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 14 grudnia 2025 01:50
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Ja, zaoczny - Szkoły mojego życia (5)

W dzisiejszym felietonie Edwarda Wójciaka słów kilka o studenckim życiu

 

 

 

Praca w „kulturze” miała więcej dobrych niż ciemnych stron. Owszem, zarobki były fatalnie niskie, ale przy odrobinie wyobraźni każdy miał jakąś furteczkę. Dla mnie takim „skokiem” na małą, bo małą, lecz regularną dodatkową kasę było Towarzystwo Wiedzy Powszechnej. Kasowałem swoje za etat instruktora oświatowego plus parę setek honorarium za dodatkową fuchę - kierownika oddziału TWP. Pozostali instruktorzy radzili sobie jeszcze lepiej. Słowem, wszyscy dorabialiśmy na tak zwanych chałturach.

 

Ale skłamałbym twierdząc, że się przepracowywaliśmy. Zamiast grać w brydża w godzinach pracy, wpadłem na lepszy pomysł. Chciałem się uczyć. Pomyślałem, że skoro przed kilkoma laty nie wypaliły mi studia stacjonarne, można pomyśleć o studiach zaocznych. Tym bardziej, że na UŁ otworzono kierunek jakby specjalnie dla mnie: Pedagogika - Wiedza o Kulturze na Wydziale Filozoficzno-Historycznym. Ogarnięty euforią pozałatwiałem zgody i formalności przy dużym poparciu Szefa, złożyłem podanie i zostałem dopuszczony do egzaminów wstępnych.

 

Studia zaoczne. Dziś termin ten został wyparty przez inny – studia niestacjonarne. Jak pisze Wikipedia, jest to system studiów, w którym zajęcia odbywają się w systemie zjazdów trwających od piątkowego popołudnia do niedzieli. Wtedy studia zaoczne nie kosztowały studenta ani jednej złotówki. Mało tego – pracodawca zwracał pieniądze za dojazdy i wypłacał diety za tak zwane sesje. Obecnie studia niestacjonarne kosztują studenta średnio dwa tysiące złotych za semestr, czyli jak łatwo przeliczyć – około dwudziestu tysięcy za cały cykl pięcioletnich studiów.

 

Egzaminy na moje studia zaoczne wbrew plotkom nie były zwykłą formalnością. Należało wykazać się wiedzą nie gorszą niż tą, wymaganą podczas egzaminów na studia dzienne. Nie zapomnę specjalnej pochwały, jaką otrzymałem przy ogłaszaniu wyników od pani Izy Muchnickiej, wtedy jeszcze magister, nieco później doktor od socjologii. Podczas inauguracji roku akademickiego pierwszego października 1970 roku doznałem miłego szoku. Razem ze mną miała studiować moja ulubiona pani bibliotekarka z Biblioteki Miejskiej w Tomaszowie Maz., Teresa Zalewska. Była to osoba, która razem z niezapomnianą Teresą Gabrysiewicz-Krzysztofik  zaszczepiała we mnie od małego miłość do książek w ogóle, a do literatury pięknej w szczególności. Tego pięknego, słonecznego, październikowego dnia poznałem również Adasia Puto – świetnego tomaszowskiego poetę, którego wiejskie liryki lubił recytować Wojciech Siemion. Zostaliśmy trójką przyjaciół.

 

Trzymaliśmy się razem, bywało, że wspólnie przygotowywaliśmy się do egzaminów. Całej naszej trójce studia szły wyśmienicie, może dlatego, że wykładane przedmioty były nam bliskie i zgłębianie ich tajników było dla nas po prostu frajdą. Nie tylko przez sentyment do starych, dobrych czasów pozwolę sobie wymienić niektóre przedmioty, razem z nazwiskami wykładowców:

 

Kultura muzyczna – doc. dr R. Iżykowski; Organizacja pracy samodzielnej – dr K. Sporny; Wybrane zagadnienia z anatomii, biologii i anatomii (mówiliśmy na to – anatomia) – dr T. Michalski; sztuki plastyczne – dr J. Popławska; Psychologia – dr B. Warzyńska; Pedagogika – dr D. Greulich; Logika – dr Lenkiewicz; Socjologia kultury – dr Z. Bokszański; Etnografia – dr B. Jaworska; Historia kultury – dr F. Bronowski; Historia wychowania – dr Wł. Grabski; Etyka – doc. Dr I. Pawłowska; Dydaktyka – doc. dr R. Polny; Literatura – dr J. Rozental; Pedagogika porównawcza – dr J. Fudali; Film – dr E. Nurczyńska; Teatr – dr A. Kuligowska i dr A. Wieczorek, Polityka kulturalna – prof. E. Podgórska – żeby wymienić prawie wszystkich. Każdy były student zapewne pamięta, że w tamtych młodych latach różnie bywało z miłością do wykładowców. Jednych kochaliśmy bardziej, drugich mniej, niektórych wcale, a byli i tacy, których baliśmy się jak ognia.

 

 

 

Największe przerażenie na pierwszych semestrach budziła anatomia. I miała rację. Prawie każdy podchodził do tego przedmiotu po kilka razy. Ja wypożyczałem sobie od pani mgr Krysiakowej z I LO w Tomaszowie (była moją prelegentką w TWP, więc miałem i „dojście” i śmiałość) potrzebne na daną okazję do wkuwania na pamięć fragmenty oryginalnego kościotrupa z pracowni biologicznej. Nieraz budziły grozę współpasażerów tomaszowskiej komunikacji miejskiej wystające z mojej torby dłoń albo stopa pochodząca ze szkieletu człowieka. W końcu wszyscy zaliczyliśmy i koszmar się skończył. Dodam, że wszystkich szczególików kości i mięśni musieliśmy się wykuć po łacinie. Dzisiaj niestety pamiętam ledwie dwa elementy kości: obojczyk – clavicula i kość krzyżowa – oss sacrum. Najłatwiejsze, bo łatwe do skojarzenia. Ponieważ nasi wykładowcy to byli absolutni fachowcy i naukowcy, czuliśmy do nich niekłamany respekt i nie było mowy o lekceważeniu jakiegokolwiek przedmiotu. Najgorsze były dwie ekonomie, stanowiące dwa odrębne przedmioty do nauczenia oraz do zdania z nich dwóch odrębnych egzaminów – ekonomia polityczna kapitalizmu (ta zła) i ekonomia polityczna socjalizmu (najlepsza). Pierwszą z nich zadałem za pierwszym podejściem, tę drugą jako całkowicie nielogiczną, przez co trudniejszą do nauczenia, bo do pojęcia całkowicie niemożliwą – zdawałem kilka razy.

 

Najbardziej lubiłem przedmiot wykładany przez panią Ewę Nurczyńską. Od zawsze zafascynowany kinem, z zainteresowaniem słuchałem wykładów i żywo dyskutowałem na ćwiczeniach. Egzamin zaliczony na pięć był przyjemnością. Innym „moim”przedmiotem był język angielski. Cóż z tego. Kiedy pilny uczeń pani mgr Marii Suszkowej z II LO w Tomaszowie Maz. zwrócił uwagę osoby wykładającej na zajęciach na UŁ, że przysypia, gdyż wszystko na tym poziomie umie na pamięć, został przepytany podczas przerwy i zwolniony z lektoratu po wstawieniu zaliczenia na cztery. Dosyć przechwałek. Student nie tylko się uczy, student też wypoczywa i bawi się. Bawiłem się Pod Siódemkami, w Smakoszu, w Hotelu Grand, w SPATiF-ie, w Honoratce, w Irenie i w Halce – lubiłem pobawić się nawet w Hali Sportowej na Al. Politechniki, gdzie jeśli nigdzie nie było piwa – to tam było zawsze . A ludzie z Tomaszowa byli wszędzie.

 

Byłem wdzięczny losowi za to, że „skierował” mnie na studia, które dawały wiedzę szczegółowo wdającą się w każdy z aspektów historii kultury. Bardzo wiele tym studiom zawdzięczam, mimo że nie zakończyłem ich tradycyjnym dyplomem magistra.

 

Na seminarium magisterskim u pani dr Lepalczyk wybrałem bliski mi temat.  Zacząłem pisać pracę, kiedy nagle uznałem, że więcej wiedzy na tych studiach już nie zdobędę, wiec po co ja tu w ogóle jeszcze się włóczę. Wszystko mi się odmieniło. Sprowokowałem te zmiany sam.

 

Była głęboka komuna, ludziom żyło się jednakowo, a więc - nijako. Ja chciałem więcej niż ona miała do zaoferowania obywatelowi, czyli każdemu po trochu. To „trochę” było koszmarnie malutkie, więc poszedłem tam, gdzie było go pod dostatkiem. Zostałem, jak wtedy nazywano ludzi interesu – prywaciarzem. Ale to całkiem inna historia.

 

W każdym razie ta szkoła życia nauczyła mnie tyle, ile było mi potrzeba, a nawet trochę więcej. Przez cztery lata moje życie toczyło się w rytm wyjazdów na comiesięczne trzydniówki do Łodzi. Bywało goło, ale zawsze wesoło. Poproszę o komentarz Bazyla, mojego bohatera z „Akademii Politury” – akademii jego życia:

 

„Zaoczne studia pedagogiczne na Uniwersytecie Łódzkim wymagały dyscypliny. Z początku aż paliłem się do nauki. Imponował mi ponowny status studenta, chociaż tylko zaocznego. Ale nie na długo starczyło mi zacięcia. Po czwartym roku zaczęło się seminarium magisterskie. Pisałem pracę o drugim życiu wychowanków zakładu poprawczego. Temat sam wybrałem, bo był mi teraz najbliższy. Jeździłem do Łodzi na comiesięczne sesje. Miałem dużo wolnego czasu. Po zajęciach nie chciało mi się wracać do siedliska złodziei. Korzystałem z wolności.

 

Moi koledzy z ogólniaka porozrzucani byli po różnych uczelniach. Mecenas, Toni i Hammer kończyli inżynierię na politechnice. Szybko nawiązałem z nimi kontakt. Wszyscy mieliśmy zacięcie humanistyczne, a bodaj największe chłopaki z politechniki. Czytaliśmy, co wpadało w ręce, łącznie z krajową prasą społeczno-kulturalną, która się bardzo w tamtych czasach rozrosła. Literatura drugiego obiegu krążyła kanałami. Zaczytywaliśmy się Hłaską, mieliśmy dostęp do wydawnictw paryskiej „Kultury”.

 

 

 

Dyskutowaliśmy w oparach alkoholu, łaziliśmy do kina; nie opuszczaliśmy żadnego filmu podczas słynnych łódzkich „Konfrontacji”. Chłopaki rzadko chodzili na zajęcia. I ja zacząłem chodzić w kratkę, gdyż balangi przeciągały się do rana. Najczęściej zaczynaliśmy od piwa w studenckim klubie przy Piotrkowskiej 77, słynnych „siódemkach” albo jak kto woli „Pod Siódemkami”. Pod wieczór, jak zwykliśmy nazywać północną porę, kupowaliśmy na melinie flaszkę i wracaliśmy na Aleję Politechniki. Tam z różnym skutkiem piliśmy i dyskutowaliśmy, o czym tylko się dało. Częstym tematem była ucieczka z kraju. Nieliczni nasi znajomi już to zrobili. Prawie wszyscy pozostali, bardziej lub mniej oficjalnie, mieli to w planie. Chcieli tylko wytrwać do dyplomów.

 

Moja pozycja była najgorsza. Po „zajęciach”  musiałem wracać do pracy. Byłem jedynym człowiekiem z tego grona wytrwałych koneserów alkoholu, który miał stałą pracę. Zdarzało mi się coraz częściej zapominać o tym obowiązku. Kongo Killer aż siniał ze złości, kiedy przynosiłem mu kolejne zwolnienie lekarskie, wykombinowane od dziewczyn z medycyny. To był dyrektor mojego poprawczaka, człowiek z awansu partyjnego. Ksywę otrzymał w spadku po naj okrutniej szym białym najemniku z byłego Konga Belgijskiego. Na razie nie mógł nic mi zrobić.

 

To Mecenas wymyślił nazwę dla naszego klubu. Kiwaliśmy się kiedyś nad blatem zarzuconym butelkami i stertą tygodników. Wszystko zalane było przeraźliwie śmierdzącą zupą ogonową z torebek, specjalnością błyskawicznych zabiegów kulinarnych Mecenasa. To była jego ulubiona potrawa. Całymi dniami potrafił konsumować to świństwo. Jak zawsze zresztą i wtedy dyskutowaliśmy zażarcie na temat aktualnych wydarzeń politycznych.

 

Mecenas wymyślił, że my wszyscy, razem wzięci, nie mamy pojęcia, o czym mówimy. Cały się zacietrzewił, gdy nam wykładał, że te nasze wymądrzania, to jest zwykła politura. Czyli pobieżna znajomość tematu, zaczerpnięta przez takich jak my jełopów z ogłupiającej lektury komunistycznej prasy. A potem dokonał podsumowania:

 

- Dlaczego żłopiemy wódę, mądrujemy się bez końca, planujemy wielkie rzeczy, zamiast wziąć się do jakichś sensownych działań? Dlaczego udajemy playboyów, chociaż wyglądamy na kloszardów? Nawet studiować nam się nie chce. Prace semestralne kupujemy za pieniądze od pisarzy. Nawet nie chce nam się podrywać panienek, bo wtedy należało by się umyć, ogarnąć i na jakiś czas wytrzeźwieć. O dupach potrafimy tylko gadać. Kto z nas może się pochwalić jakąś stałą panienką? Dlaczego udajemy, że chodzenie z dziewczyną jest rzeczą niemodną, niegodną takich wspaniałych samców, jak my?

 

Okazało się, że nikt rzeczywiście nie miał dziewczyny, tylko ja miałem żonę. Ale żona w tym przypadku nie wchodziła w rachubę. Tym bardziej, że jej zaniedbywanie przeze mnie było dowodem na jego rację.

 

Mecenas katował nas dalej swoją mową niemiłosiernie:

- Całymi wieczorami zadręczamy się myślami, jak by się tu urwać z komuny. Po co? Czy ktoś w tej grupie jest takim idiotą, aby myśleć, że Zachód go odmieni? Że stanie się cud i, jak po machnięciu czarodziejską różdż -ką, z bezwolnych matołów staniemy się błyskotliwymi milionerami? Zapomnijmy o tym. My, całe nasze pokolenie, to zbiorowość straconych degeneratów. I pod każdą szerokością geograficzną będziemy z dumą prezentowali swoją politurę. Tym bardziej bezwartościową, że nie przykrywającą niczego, nawet nagiej prawdy o nas samych.

 

Po przemówieniu wstał, zebrał ze stołu tygodniki „Polityka”, „Literatura”  i „Kultura”, poplamione tą zupą ogonową koloru gówna, i tak zmyślnie złożył ich tytuły, że ujrzeliśmy słowo PO-LIT-URA”.

 

To by była ostatnia prawdziwa szkoła mojego życia, jeśli nie policzyć kilku kursów językowych na emigracji. Ale tak prawdę mówiąc, w Kanadzie było trochę inaczej - to życie dało mi szkołę.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama
Reklama
Repertuar kina Helios

Repertuar kina Helios

W najbliższym tygodniu Helios zaskoczy kinomanów nie tylko mnogością propozycji filmowych, lecz także projektów specjalnych dla widzów o rozmaitych zainteresowaniach. W repertuarze znajdzie się najnowsza animacja „Magiczna gwiazdka zwierzaków”, japoński hit „Jujutsu Kaisen: Execution” oraz projekcje muzyczne i tematyczne cykle.Od piątku, 12 grudnia w repertuarze zagości nowość w klimacie nadchodzących Świąt – animacja „Magiczna gwiazdka zwierzaków”. Podczas gdy dzieci wypatrują Świętego Mikołaja, on sam rozbija się na lodowej wyspie, z której musi wydostać się jak najszybciej. Jednocześnie maleńkie pisklę musi uratować przyjęcie w kurniku, dziewczynka, której mama wciąż jest bardzo zajęta, szuka choinki na własną rękę, mały jenot zgubił się w lesie, a ryś próbuje dotrzeć na czas na magiczny spektakl. Różnorodne historie przypomną kinomanom, dlaczego co roku nie możemy doczekać się Gwiazdki!Na ekranach Heliosa znajdą się też inne gwiazdkowe produkcje. „Mikołaj i ekipa” to historia Świętego Mikołaja, który po niefortunnym wypadku zaczyna uważać się za superbohatera i znika tuż przed Wigilią… Elf Leo oraz odważna 11-letnia Billie wyruszają na wielkie poszukiwania, a po drodze odkrywają spisek bezwzględnego producenta zabawek, chcącego zniszczyć świąteczną tradycję i przejąć kontrolę nad prezentami… Inną propozycją na rodzinny seans jest zabawny tytuł „Mysz-masz na Święta”. Mysia rodzina szykuje się do wspólnego spędzania Świąt. Jednak wszystko się zmienia, kiedy w ich domu pojawiają się… ludzie. Myszy nie chcą dzielić się przestrzenią i rozpoczynają realizację planu, który mają na celu wyproszenie nieproszonych gości! Wśród filmów dla widzów w każdym wieku ogromną popularnością cieszy się animacja Disneya „Zwierzogród 2”. Opowiada ona o ambitnej króliczej policjantce, Judy Hops oraz przebiegłym lisie, Nicku Bajerze. Duet detektywów tym razem rusza tropem tajemniczego gada, który nagle pojawia się w Zwierzogrodzie. Helios zaprasza na inne filmowe hity, do których należy kontynuacja horroru na podstawie kultowych gier – „Pięć koszmarnych nocy 2”. Akcja filmu toczy się rok po traumatycznych wydarzeniach w pizzerii Freddy’ego Fazbeara. Mike Schmidt i policjantka Vanessa Shelly próbują chronić młodszą siostrę Mike’a, Abby, jednak dziewczynka zaczyna potajemnie wracać do pizzerii, a w tle ponownie pojawia się postać tajemniczego Williama Aftona. Nadal na ekranach sieci dostępny jest też szeroko komentowany „Dom dobry” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Obraz przedstawia toksyczny związek Gośki i Grześka, w którym dochodzi do coraz bardziej niebezpiecznych sytuacji, a przemoc staje się codziennością… W głównych rolach wystąpili Agata Turkot i Tomasz SchuchardtSieć przygotowała również seanse dla fanów japońskiej animacji w ramach cyklu Helios Anime. W dniach 12-18 grudnia we wszystkich kinach odbędą się projekcje tytułu „Jujutsu Kaisen: Execution Shibuya Incident x The Culling Game Begins”. Kulminacją filmu, który podsumowuje dotychczasowe wydarzenia z serialu, jest dramatyczny pojedynek dwóch ulubionych uczniów Gojō. To wstęp do trzeciego sezonu anime, prezentowany przedpremierowo w kinach! Na piątek, 12 grudnia zaplanowano wydarzenie z cyklu Nocne Maratony Filmowe – tym razem będzie to Maraton Strachów. O godzinie 23:00 rozpoczną się projekcje aż czterech horrorów, w tym porywającej nowości „Cicha noc, śmierci noc”. To nie koniec projektów specjalnych odbywających się w najbliższym tygodniu! Swój czas w repertuarze będzie miał słynny maestro i jego orkiestra. „André Rieu. Wesołych Świąt!” to koncert z najpiękniejszymi kolędami i przebojami na radosny czas wyczekiwania Gwiazdki. Widowisko będzie dostępne w piątek i sobotę, 12 i 13 grudnia, a następnie 17 i 18 grudnia. Ponadto w niedzielę, 14 grudnia w wybranych kinach sieci odbędzie się wyjątkowa transmisja baletu „Dziadek do orzechów” wprost z Londynu! Widowisko urzeka niezwykłą choreografią i magiczną scenografią, nawiązującą do świątecznej aury.W poniedziałek, 15 grudnia do wybranych lokalizacji zawita cykl Kino Konesera z tajwańskim kandydatem do Oscara – „Left-Handed Girl. To była ręka… diabła!”. Samotna matka i jej dwie córki powracają do Tajpej po kilku latach życia na wsi, aby otworzyć stoisko na tętniącym życiem nocnym targu. W czwartkowe popołudnie, 18 grudnia we wszystkich kinach zagości cykl Kultura Dostępna i komedia „LARP. Miłość, trolle i inne questy”. Sergiusz, nastolatek zakochany w fantastyce i LARP-ach, zmaga się z prześladowaniami w szkole i swoim uczuciem do Helen. Gdy odkrywa jej tajemnicę, zyskuje szansę na niezwykłą przygodę!Bilety na grudniowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Obecnie dysponuje 53 kinami, które mają łącznie 300 ekranów i ponad 54 tysiące miejsc. Spółka skupia swoją działalność głównie w miastach małej i średniej wielkości, ale jej kina są również obecne w największych aglomeracjach Polski, m.in. w Łodzi, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu. Helios S.A. jest częścią Grupy Agora, jednej z największych grup medialnych w Polsce, działającej m.in. w segmencie prasy (wydawca m.in. „Gazety Wyborczej”), reklamy zewnętrznej (lider rynku - AMS), internetu (portal Gazeta.pl) oraz radia (9 stacji radiowych z portfolio Grupy Eurozet).Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.12.2025
Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim

Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim

Gwiazdy europejskiego łyżwiarstwa szybkiego w Tomaszowie Mazowieckim powalczą o medale mistrzostw EuropyTo będzie jeden z najważniejszych sprawdzianów przed igrzyskami olimpijskimi w Mediolanie! Na początku stycznia, niespełna miesiąc przed rozpoczęciem najważniejszej imprezy sportowej czterolecia, w Tomaszowie Mazowieckim odbędą się Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim.Tomaszów Mazowiecki kolejny raz będzie gościł czołowych panczenistów Europy a Polacy będą startować w najmocniejszym składzie, z wszystkimi gwiazdami polskich panczenów, m.in. Kają Ziomek-Nogal, Andżeliką Wójcik, Damianem Żurkiem, Markiem Kanią, Piotrem Michalskim, czy Władymirem Semirunnijem na czele.Mistrzostwa Europy w tomaszowskiej Arenie Lodowej rozpoczną się w piątek, 9 stycznia, wieczorem. Już pierwszego dnia o medale zawodnicy powalczą w czterech konkurencjach – sprincie drużynowym kobiet, drużynie mężczyzn oraz na 3000 metrów kobiet i 1000 metrów mężczyzn. Dzień później zmagania rozpoczną się o godz. 14, a w programie są sprint drużynowy mężczyzn, 500 metrów kobiet, 5000 metrów mężczyzn i 1500 metrów kobiet. Mistrzostwa zakończą się w niedzielę, 11 stycznia, a tego dnia w Arenie Lodowej zostaną rozdane medale na dystansach 1000 metrów kobiet, 500 i 1500 metrów mężczyzn oraz w rywalizacji drużynowej mężczyzn i w biegach ze startu masowego.Organizatorzy jak zawsze przygotowali dla kibiców jak zawsze dużo dobrej zabawy, emocji a całość uświetni piątkowy pokaz świateł.09-11 stycznia 2026 r.Arena Lodowa w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 09.01.2026
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

Morawiecki w Tomaszowie Mazowieckim. Najpierw hospicjum, potem rozmowa z mieszkańcamiPŚ w łyżwiarstwie szybkim - drugie miejsce Żurka na 1000 m w HamarTwarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Ogień w JaninowieStrażacy szybko opanowali ogieńFILMOWY SYLWESTER w kinie Helios!Śledztwo w Tomaszowie: Norbert C. aresztowany na 2 miesiącePŚ w łyżwiarstwie szybkim - Żurek trzeci na 500 m w HamarDach i wsparcie na start: w powiecie tomaszowskim rusza 3‑letni program mieszkań treningowychLechia zagra o spokój w tabeli. Do Tomaszowa przyjeżdża wyjazdowa SpartaDzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego – tomaszowianie pamiętająPełnomocnik od Klapsów? Nowa „dyscyplina” w Tomaszowskim Centrum Zdrowia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: xXXTreść komentarza: Wyznawcy to w twoim PiSŹródło komentarza: Spotkanie z Adrianem Zandbergiem i Aleksandrą Owcą w Piotrkowie Trybunalskim.Autor komentarza: xxxTreść komentarza: A Starosty nie zaprosili?Źródło komentarza: Morawiecki w Tomaszowie Mazowieckim. Najpierw hospicjum, potem rozmowa z mieszkańcamiAutor komentarza: PnTreść komentarza: A kto zamierza te kurniki wybudowaćŹródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Na jakiej podstawie wysnuł Pan tezę, że my, tzn. prawica idziemy razem z komuchami ? Myślę, że jednak od debilowatego ryżego, który twierdzi (dla swoich wielbicieli- idiotów), że kto jest przeciwko niemu, to jest zwolennikiem putina. Trzeba się zdecydować, czego się chce w życiu, mój milusiński, ukryty czerwoniaku. PS. Głupi Pan nie jest, ale trochę przestawiony przez wiele lat komuny. Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Dwa miesiące na kilka prostych pytań. Tomaszowskie Centrum Zdrowia testuje granice jawnościAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Mój wredny dodatek do poprzedniego wpisu. Ci buntownicy, to jest typowa kicha kaszana. Formalnie pracują w Tomaszowie, a nieformalnie mają kasiorkę z lokali i domków letniskowych. I chwalą zasadę: niech żyje wolność (podatkowa), niech żyje zabawa!!! Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowna Redakcjo. Przestańcie w niektórych tematach wstawiać totalny kit Waszym czytelnikom. Prośba: nie postępujcie tak, jak to robi gazeta wybiórcza, albo tuskowe tvn. To jest zła droga. Piszecie duży temat, o którym Wasi czytelnicy nic nie wiedzą. Tacy jesteście euroekolodzy, że zapominacie , iż w każdym, drażliwym temacie należałoby przedstawić opinie dwóch stron i wypadałoby pokazać lokalizacje tych istniejących i projektowanych kurników. Wtedy ludzie, czytający taki materiał będą bardziej zorientowani, o co właściwie chodzi. Domyślam się, że tutaj chodzi o dawno istniejące kurniki przy drodze do Karolinowa i o budowę nowych kurników. Ludzie! Nie tanie sensacje, ale KONKRETY!!! Mógłbym się na ten temat wypowiedzieć, ale nic nie napiszę, bo ten materiał powyżej NIC NIE WYJAŚNIA, a tylko dolewa oliwy do ognia.Źródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama