Ostatnio pod obrady Sejmu wprowadzono dwie ustawy. Jedna dotyczyła ubezpieczeń zdrowotnych dla rolników, druga dopłat do niektórych upraw rolniczych. Ktoś powie to dobrze, bo zapisy te są ważne dla rolników. Tak, to prawda. Jednak sposób ich procedowania był skandaliczny.
W ciągu jednego dnia odbyło się pierwsze i drugie czytanie a następnego dnia już przeprowadzono głosowanie. Oznacza to, że rząd stawia posłów pod ścianą i mówi: albo uchwalicie ustawę w ciągu jednej doby, albo rolnicy nie dostaną dopłat.
Tak aparat państwowy traktuje polskiego rolnika i organizacje rolnicze, które na konsultacje miały tydzień, w który dodatkowo wpisały się święta. A nie są to odosobnione przypadki takiego procedowania.
W następstwie takich działań produkuje się buble prawne, które trzeba poprawiać. Powstaje także niebezpieczna dla systemu parlamentarnego norma, gdzie Sejm traktuje się jak maszynę do głosowania złych ustaw, których treści często nie znają nawet osoby za nie odpowiedzialne. Nie wspomnę już o zgłoszeniu poprawek, które są sprawą oczywistą przy normalnym procedowaniu. Jednak rząd traktuje Sejm jak swój folwark, bo ma większość i „jak on chce to tak ma być”.
Niestety w taką grę dają się wciągać posłowie Platformy Obywatelskiej a także Polskiego Stronnictwa Ludowego, które mianuje się partią ludowa ale jak widać po czynach tylko z nazwy.
Od redakcji:
Warto przy okazji dodać, że tzw. dyscyplina partyjna wiąże się z obciążaniem posłów dotkliwymi karami finansowymi dochodzącymi często do 10% uposażania za każdy głos oddany wbrew oficjalnemu stanowisku całej partii. Dotyczy to w różnym stopniu posłów ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządzącej, jak i tych z ław opozycji. Czy ktoś wyobraża sobie amerykańskiego kongresmena, czy senatora, któremu ktoś może nakazać sposób głosowania?
Napisz komentarz
Komentarze