W dobrą zabawę (i tu napotykamy na pierwszy paradoks, bo blues zwykle kojarzy się nam ze smutnymi pieśniami) zabiera nas już sama okładka albumu, przedstawiająca sielankową makatkę, jedną z tych które nasze babcie, dobre gospodynie domowe wieszały nad swoimi opalanymi węglem kuchniami. Smacznego! Oj, będzie smacznie! Zwłaszcza, że serwowane dania muzyczne są tak urozmaicone; szanty (Heja, hej, blues bardzo stary!”), żołnierska ballada („Od zachodu wietrzyk poziewuje”), a nawet gospel („Flaczki zakrzewskie blues”). Jarosław „Jaromi” Drażewski, autor tekstów, to uważny obserwator rzeczywistości. Stworzyć gospel o ulubionej potrawie serwowanej w restauracji „Pod Sosną” z zabawnym motywem zaczerpniętym z autentycznej historii; kciukiem kelnerki umoczonym w podawanej potrawie, jest pewną sztuką. Ozdobą tej kompozycji są żeńskie chórki i partia hammonda w wykonaniu Bartłomieja Szopińskiego.
„Ballada słodka” przywodzi na myśl dokonania Nocnej Zmiany Bluesa zwłaszcza, jeżeli chodzi o śpiewaną „a la barytonem” partię wokalną Jacka Siciarka. No i to w niej po raz pierwszy pojawiają się cudowne, klasyczne partie saksofonu tenorowego w wykonaniu Adama Wenta. Wcześniej zetkniemy się ma płycie z folkowym „Bluesem o Rawie”, w którym wokalnie wspomaga Blues Flowers Magda Piskorczyk. W świetnym „Bluesie denuncjatora” leniwie kołysze nas kontrabas Grzegorza Nadolnego, a sama kompozycja jest niezwykle przestrzenna, z gitarami brzmiącymi tak, jakby ich dźwięki zostały zarejestrowane gdzieś na meksykańskich bezdrożach. W „Bluesie o Zenonie L.” wokalnie udziela się Joanna Kołaczkowska znana z kabaretu Hrabi. Zresztą na albumie Blues Flowers role muzyków i zaproszonych gości zostały kompletnie pomieszane. Wystarczy posłuchać „Akordeonisty obertasa siarczystego”, gdzie wokalistą jest akordeonista zespołu Henryk Szopiński a ta piosenka to po prostu skoczny oberek.
„Żółte buciki” charakteryzuje się „rozgadanym”, „jazzującym” dialogiem gitar, hammonda i perkusji, ze skandowanym, treściwym chórkiem: „żólte buciki!” oraz krótkim solem kontrabasu. Zaraz po nim natrafiamy na uroczy blues „W pamiętniku Cię zapiszę”, w klimatach dokonań Tadeusza Nalepy, z wokalem zbliżonym interpretacyjnie do wykonań nieodżałowanej Miry Kubasińskiej (tu ponownie Magda Piskorczyk). Oprócz wokalistki prawdziwy popis daje w tym utworze Adam Went ze swoim saksofonem.
Puszczający do nas „oczko” charakter grupy definiuje „Jaromi z Kościana”, główny wokalista Blues Flowers w piosence „Limeryków o Cielaku ciąg dalszy”, w której śpiewa: „A ja, czyli Jaroma z Kościana/ Wprost uwielbiam grę Cielaka, tego szatana/ Bo na harmoszce tak gada/ Że kopara opada”. Dodajmy, że wspomnianą „harmoszkę” można usłyszeć zarówno w tym utworze, jak i w „A co tam słychać w Wyrzysku?” (a także „opiewanego w pieśniach” Michała „Cielaka” Kielaka w roli wokalisty). Na sam koniec płyty otrzymujemy „Kaszankę blues” (smacznego!) oraz „Balladę słodką (wersję klasy B)”, pieśń wprost idealną, bo kojącą stan związany z przejedzeniem i nadużywaniem piwa. W przypadku tego albumu nie da się już nic więcej dodać, ani nic ująć, pozostaje jedynie zagłosować trzy razy na „tak”: Flowers Records, Blues Fowers, Blues Power!
Blues Flowers, „Smacznego!”. Flower Records
Dla naszych czytelników mamy dwa egzemplarze płyty. Otrzymają je Ci nasi czytelnicy, którzy najszybciej odpowiedzą na pytanie
W jakim barze serwowano flaczki zakrzewskie?
Napisz komentarz
Komentarze