W Polsce, zjawisko prostytucji to szara strefa, która, przez praktycznie nieuregulowany status prawny, formalnie rzecz ujmując, nie istnieje. Podobnie jak w Chinach..... połączenie kafejka internetowa + obcokrajowiec. Ale, żeby skorzystać z dobrodziejstw okna na świat, jakim jest współcześnie Internet, miejsce rozpusty trzeba najpierw znaleźć.
JAK TO ZROBIĆ?
1. Udać się na jedną z handlowo-usługowych ulic miejsca, w którym się znajdujemy. Kafejki ulokowane są w każdym niemal skupisku ludności - od malutkich wiosek, po wielkie metropolie.
2. Wypatrywać plakatów/naklejek na szybach z postaciami z gier komputerowych - prawdopodobieństwo jest takie, że albo będzie to salon gier, albo interesujące nas miejsce.
3. Ewentualnie, można popytać się ludzi. Nie powinno nas dziwić, że nawet ci starsi, będą znać odpowiedź.
Moze tutaj....
..... albo tutaj?
Na pewno nie tutaj
Sprobuje tutaj. Eh..... salon gier :-(.
JEST, JEST!
Wchodzimy po stromych schodach na pierwsze piętro jakiegoś budynku i oczom naszym ukazuje się wielka przestrzeń z niezliczoną ilością komputerów podłączonych do sporych rozmiarów wyświetlaczy ciekłokrystalicznych i megaszybkiego łącza. Gdy już mamy na końcu języka słowo EUREKA, nie warto spoczywać zbyt wcześnie na laurach. Obsługa przeważnie nie zna angielskiego, a przecież, pojawia się problem.
Po "odkryciu" kafejki internetowej, w srodku, najprawdopodobniej zastaniemy taki, lub podobny do tego, hi-tecowy widok.
Otóż, kafejki w Chinach są monitorowane. To jest kraj, w którym, dla dobra ogólnego, policja musi znać każdy ruch obywatela. Stąd, żeby uzyskać hasło logowania do komputera, należy, w kasie przejechać dowodem osobistym, po specjalnym czytniku. Przypomina to nieco próbę kupna papierosów w niemieckim automacie. Po włożeniu banknotu, trzeba zweryfikować wiek, zbliżając dowód osobisty..... niemiecki dowód osobisty. W chińskich kafejkach, dla odmiany, potrzebny jest dowód chiński. Co jeśli nie zweryfikujemy tożsamości? Nic nie da się zrobić. Komputery, połączone są z czytnikami dowodów i liczba użytkowników, musi się zgadzać z liczbą zarejestrowanych osób. Czyli, podsumowując, dowód osobisty jest, poza loginem i hasłem, elementem składowym logowania do komputera.
To jest teoria. W praktyce, podobno nie da się tylko majtek przez głowę włożyć. Obsługa jest przważnie bardzo pomocna. Czasem mają zeszyty logowania, gdzie w przypadku awarii czytnika, starym dobrym długopisem, rysuje się imię, nazwisko, adres i numer dowodu użytkownika. W większości przypadków jednak, pozwolą nam korzystać z internetu jako Wung Chao - jeśli czegoś nie posiadamy, czemu tego, najzwyczajniej w świecie, nie pożyczyć?
Z drugiej strony w jednej z kafejek, przez google translator, powiedziano mi wprost:
- Przykro mi, ale nie obsługujemy obcokrajowców.
- Ale ja nie jestem obcokrajowcem - odklikałem
[wytrzeszcz, zdradzający niemałe zdziwienie]
- Jestem z Chin. Tyle tylko, że nie mam chińskiego dowodu osobistego.
- Mówisz po chińsku?
- Mówię po francusku.
- Aha i jesteś chińczykiem?
- Tak
- Na pewno?
- Na pewno.
To jeszcze nie wszystko. Nawet gdy usiądziemy przed komputerem, zapomnijmy o facebooku, youtubie, redtubie, naszej-klasie, bbc news i o innych usługach internetowych, do jesteśmy na codzień przyzwyczajeni. Chiny znajdują się za Wielkim Murem, który ma również swłój elektroniczny odpowiednik (Great Firewall of China). Strony o nieprzyzwoitej zawartości, filtrowane są u dostawcy usługi a programy służące do łączenia się przez proxy, z poziomu oprogramowania komputerów w kafejkach. W niektórych miejscach, również port wykorzystywany przez gadu-gadu jest szczelnie, wręcz próżniowo zamknięty - więc mimo słuchawek i mikrofonu, nie uda nam się nawiązać połączenia głosowego z rodziną lub znajomymi. A szkoda, bo łącza w Chinach są na prawdę szybkie.
Znów jest to tylko teoria. W praktyce, gdy stajemy przed zamkniętymi drzwiami, a musimy wejść do środka, trzeba je, po prostu...... otworzyć. Nie ważne w jaki sposób. Mają być otwarte i koniec!
Wychodzi na to, że w Chinach internet jest bardzo dobrze rozwinięty a kafejek jest pod dostatkiem. Tyle, że, będąc obcokrajowcem, zgodnie z literą prawa, nie można z nich skorzystać. Zatem, jest odwrotnie jak z paniami zajmującymi się profesjonalnym czyszczeniem słupów w Polsce. Formalnie ich nie ma. Praktycznie zaś, można z nich korzystać dowoli i bez umiaru. Stąd moje skojarzenie i tytuł artykułu.
Nawiązując do szarostrefowych usług. Jeszcze w Kaszgarze, przyszła mi ochota spróbować Karaoke. Co prawda, głos mam paskudny, ale bardzo lubię śpiewać. W końcu muzyka, jakaby nie była, łagodzi obyczaje. Przeważnie jednak uważam by swoim wyciem nie urazić czyichś uszu. Kluby karaoke w Chinach są tak popularne jak puby w Europie - czyli znaleźć je nietrudno. Trzeba rozglądać się za, często wykonanym z kolorowych neonków, wielkim napisem KTV, utworzonym z łacińskich znaków.
Wszedłem do jednego z takich miejsc, ulokowanych przy bocznej uliczce, od razu przyciągając uwagę ochrony. Mili panowie, najpierw oprowadzili mnie po klubie, następnie wprowadzili do sali, w której przed wyświetlaczem z teledyskiem i tekstem chińskiej piosenki, grupka dziewczyn wyła do mikrofonów. Podejrzanie, dziewczyny, były ubrane w takie same, kuse, stroje i, chyba, celem ułatwienia wymowy ich imion, miały przypięte na wysokości klatki piersiowej numerki.
- To którą wybierasz? Zapytał łamanym angielskim ochroniarz.
- Piosenkę?
- Nie, dziewczynę. Chcesz sobie pośpiewać to idź gdzie indziej.
- Dobry pomysł. BYE-BYE
Wyprułem jak z procy.
Jedna osoba, która mnie wozła, jeszcze w Xinjiang, była przewodnikiem turystycznym po Pekinie. Od każdej niemal grupy, miała pytania gdzie można znaleźć płatny seks. Powiedziała mi, że miałem szczęście, bo normalnie, agencje towarzyskie w Chinach trudno jest znaleźć. Ładne mi szczęście, chciałem sobie niewinnie poryczeć do mikrofonu, a znalazłem się w potencjalnej wylęgarni syfilisu......
Napisz komentarz
Komentarze