Pierwszym z nich, był wniosek o wyższości bezpartyjnych kandydatów w nadchodzących wyborach. Wszyscy uczestnicy zadeklarowali, że zdecydowanie popierają bezpartyjność w samorządzie. Było to oczywiste w przypadku obecnych na spotkaniu prezydentów bo należą właśnie do tej kategorii bezpartyjnych działaczy samorządowych. Wyjątkowo cenny był przy tym bezstronny głos przedstawiciela środowiska naukowego, tak jednoznacznie optujący za bezpartyjnością, zwłaszcza że był oparty nie tylko na własnych obserwacjach, na które stać każdego z nas, ale także na naukowych przesłankach jasno udowadniających słuszność tej tezy.
„Bezpartyjni” jak stwierdzono są skłonni do dialogu i współpracy, nie boją się negocjacji i zaangażowania w ważnych a czasem i trudnych działaniach. Są to ludzie, którzy z serca reprezentują problemy grup społecznych, blokowisk, instytucji, czy zrzeszeń. Natomiast przedstawiciele partii nie mogą wykazać się tak otwartą postawą w działaniu na korzyść wymiernych efektów. Ideologia partii wymaga wdrażania celów nadrzędnych, często niezgodnych z interesem lokalnym. Partiom politycznym niejednokrotnie przyświeca idea bezkompromisowej realizacji aspiracji, nierzadko w oderwaniu od realnych potrzeb mieszkańców. Współrozmówca spotkania - prof. dr hab. Przemysław Waingertner znajdował naukowe argumenty dla poparcia wyższości bezpartyjności w samorządzie. Wolność od sztywnej ideologii i bieżącego sporu politycznego jest, w jego mniemaniu, dużym atutem sprawczym. „Partyjni” obarczeni są niestety efektem uporczywości, tzn. że nawet jak dotrą do nich informacje, że przekonania które głoszą zostały podważone a pomysły uznane za bezcelowe to i tak z siłą zaciętości będą je dalej forsować.
„Postawa partyjna” często utrudnia porozumienie, powoduje konflikty nie do rozwiązania, podczas gdy rządzenie miastem wymaga kompromisów. Nasuwa się jasny wniosek, że im mniej w samorządzie przedstawicieli partii - tym bardziej jest on sprawny i efektywny. Prezydent Bełchatowa, wskazał dodatkowe zagrożenie i szkodliwy mechanizm - kiedy to wyborcy wybierając przedstawiciela partyjnego na swojego reprezentanta zmuszeni są z czasem zaakceptować jego większą lojalność wobec posłów, ministrów a nawet członków partii niż wobec społeczności, która go wybrała.
Prowadząca spotkanie zapytała swoich rozmówców o opinię na temat pomysłu dotyczącego wprowadzenia ograniczenia kadencyjności. Rozwiązanie to zakłada iż członkowie samorządów mogliby sprawować władzę tylko dwie kadencje. Rozmówcy w tej kwestii byli zgodni. Wskazali, że jest to sposób na odsunięcie bezpartyjnych liderów lokalnych i wprowadzenie na stanowiska „tylnymi drzwiami” partyjnych nominantów. Osoby wywodzące się ze środowisk partyjnych, być może dobrze sprawdzają się w walce o partyjne stanowiska ale desygnowani przez organy partyjne do walki wyborczej o najważniejsze urzędy samorządowe są na szczęście realnie oceniani w tym starciu przez wyborców i w większości przypadków przegrywają. Z jednej strony wiemy, że większość parlamentarna jest w stanie uchwalić wszystko, ale takie rozwiązanie jest pośrednim odebraniem wyborcom prawa gwarantowanego Konstytucją. Dotyczy to ograniczenia w zakresie swobód obywatelskich. Obecny stan prawny, w którym każdy obywatel ma prawo głosować na swego kandydata i każdy obywatel ma prawo pracować dla dobra kraju, miasta, czy gminy, zdaje się być wartością, której pomysłodawcy nie wzięli pod uwagę.
Wśród poruszanych tematów nie brakowało wątków specyficznych dla miast reprezentowanych przez prezydentów. Prezydent Rafał Zagozdon mówił o konieczności koordynacji działań samorządu różnych szczebli. Jako przykład podawał kwestię dróg. W samym Tomaszowie Mazowieckim dróg miejskich, czyli podlegających bezpośredniemu zarządowi prezydenta, jest paradoksalnie najmniej. Przeważają drogi powiatowe, wojewódzkie i krajowe. Ponieważ odpowiedzialnością za ich stan mieszkańcy zwykli byli błędnie obarczać gospodarza miasta, który z kolei nie ma żadnego wpływu na odśnieżanie czy naprawy tych odcinków, Rafał Zagozdon wyszedł z inicjatywą przekazania mu przez powiat zarządu nad drogami powiatowymi na terenie miasta. W obecnym stanie prawnym gdyby jako gospodarz Tomaszowa chciał je np. remontować czy odśnieżać zostałby mu postawiony zarzut niegospodarności ponieważ jak zostało wspomniane, pomimo że znajdują się na administracyjnym terenie miasta Tomaszowa, nie są pod zarządem prezydenta miasta.
Innym wspólnym problemem samorządu jest czas potrzebny na zmagania z rozbuchaną administracją i biurokracją unijną. Od przygotowania dokumentów, przez spełnienie kryteriów, zakwalifikowanie inwestycji do realizacji, aż do wbicia pierwszego szpadla mija tak wiele czasu, że często w przypadku bardziej złożonych projektów - jak rewitalizacja miast - po prostu brakuje jednej kadencji. Dodatkowo dochodzą problemy z upartyjnieniem zagadnień samorządowych. Mamy problem z akceptacją nawet najbardziej oczywistych rozwiązań w Radzie Miejskiej, co spowodowane jest filozofią partyjną, której głównym hasłem jest im gorzej tym lepiej. Mówiąc jaśniej: jeżeli dany obóz polityczny jest w opozycji to najczęściej stara się paraliżować pracę nad projektami, które mogłyby być sukcesem bezpartyjnego włodarza. Sytuację taką wykorzystują następnie podczas kampanii wyborczej wskazując w sposób nierzetelny na rzekomą opieszałość czy brak koniecznych działań.
Dobrze wiemy, że pod tym kątem sytuacja w naszym mieście jest już patologiczna. Pomimo posiadania powołanych, desygnowanych na stanowiska wiceprezydentów - członków partii, zawiązała się doraźna większościowa opozycja partyjna, zbudowana z członków: Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, których jedynymi działaniami są właśnie działania destrukcyjne. Działania te w swym absurdzie doprowadziły w końcu obecnej kadencji do pozbawienia Rady Miejskiej statutowego organu jakim jest jej przewodniczący. Partie potrafiły jedynie osiągnąć porozumienie w zakresie niekonstruktywnego wniosku o jego odwołanie. Walka o zwolniony „stołek”, która zagorzała w obu ugrupowaniach po jego ustąpieniu, była na tyle pozbawiona woli kompromisu, że do chwili obecnej Rada działa bez przewodniczącego i właściwie niezgodnie z prawem.
Kolejny, interesujący w okresie przedwyborczym, wniosek dotyczył ciągłości procesu zarządzania. Spokojna przyszłość i rozwój kryją się zdecydowanie w kontynuacji kadencji rozumianej jako kontynuacja rozpoczętego dzieła. Tym dziełem może być zarządzanie krajem ale także miastem, czy gminą. Tę tezę popierają nauki społeczne i wskazują: że niepotrzebne zmiany wprowadzają zamęt i niepokój. „Świeżym” zarządcom towarzyszy zwykle niewiedza i niska kompetencja w zakresie kontynuacji rozpoczętego projektu. Rodzi się pytanie: po co wprowadzać niepotrzebne zmiany? Po co tracić czas? Dużo lepiej doskonalić warsztat rozpoczętego dzieła, biorąc pod uwagę wnioski, obserwacje i nabytą wiedzę. Najlepsza wiedza to wiedza przez bezpośrednie doświadczenie i nie potrzeba tu przytoczyć nazwiska znakomitego filozofa Galileusza, bowiem teorię tę potwierdzi każdy nauczyciel. Cele samorządowe powinny być celami długofalowymi. Dzieje się to dlatego, że samorządy borykają się z wieloma utrudnieniami, których źródło kryje się w zmieniających przepisach, kryzysem na rynku pracy i dużych wymaganiach ze strony Unii Europejskiej.
Jako przykład może służyć Tomaszów Mazowiecki. Efektywne działania są już w naszym mieście wdrożone, ale społeczeństwo Tomaszowa Mazowieckiego zaobserwuje wypracowane efekty najmocniej od początku 2011 roku. Działania w Tomaszowie były projektowane zgodnie z logiką ekonomiczną i społeczną a nie były obliczone na bezpośredni wynik wyborczy. Zespół tych działań był uczciwie dopasowane do kompleksowej strategii rozwoju. Żeby nie obciążać mieszkańca, nie zaciągać niepotrzebnych zobowiązań, najpierw musiały zostać nadrobione zaległości po poprzednikach w celu zapewnienia efektywnego ekonomicznie wykorzystania infrastruktury miejskiej. Następnie wdrożone zostały inwestycje, które musiały zapracować na zyski. Nowe przepisy musiały zostać zaimplementowane, itd. Prezydent Rafał Zagozdon z refleksją zadumy stwierdził, że wiele zostało zrobione i uporządkowane, a zaćmiony obraz dotychczasowych sukcesów samorządowych mącą zwłaszcza ci, którzy nie są zdolni do kompromisów, społecznej współpracy i dialogu w kierunku wspólnego celu czyli społecznego porządku i dobrostanu.
Z naszych obserwacji wynika, że mącą najczęściej te osoby, które dla osobistych korzyści i zwycięstwa wyborczego, celowo wprowadzają w błąd mieszkańców. Pewnie liczą, że na fali sztucznie wywołanego niezadowolenia, wbrew kompetencjom czy własnemu przygotowaniu, zostaną przez zdezorientowanych wyborców wybrani. Wyborcy, chociażby przez własne doświadczenia w skali mikro, nie są pozbawieni elementarnej wiedzy na temat realizacji przedsięwzięć tak więc istnieje duża nadzieja że i tym razem nieuczciwe metody prowadzenia kampanii wyborczej zostaną odpowiednio ocenione. Gdyby tego było mało to na zakończenie pragnę podzielić się refleksją jaka mi się nieodparcie nasuwa: nie warto, zwłaszcza pod wpływem nierzetelnych argumentów, zmieniać dobrze ocenianego, bezpartyjnego „architekta” na lokalnego partyjnego watażkę i burzyć dzieło, które od czterech lat, świadomie czy też nie, ale wspólnie budujemy. Zwłaszcza, że naszym dziełem, co potwierdza Prezydent Rafał Zagozdon - kandydat na prezydenta w Wyborach Samorządowych 2010 - jest Tomaszów Mazowiecki.
Materiał przygotowany i przesłany przez Komitet Wyborczy Forum Samorządowo - Ludowe
Napisz komentarz
Komentarze