Jak poinformował Tomaszowski Informator Tygodniowy lokalna policja ponad dwa tygodnie prowadziła postępowanie w sprawie zdarzenia jakie miało miejsce 12 kwietnia br, kiedy to w kościele pw. NMP Królowej Polski wbrew obowiązującym wówczas przepisom przebywało kilkadziesiąt osób. Do kościoła zostaął wezwani funkcjonariusze KPP. Przyjechali do kościoła tuż po godz. 18.00, kiedy w kościele przy ul. Słowackiego odbywało się nabożeństwo.
Policjanci weszli do kościoła i doliczyli się tylko 5 osób. O tym, że słabo u nich z matematyką, można było przekonać się oglądając zdjęcia oraz nagrania z wnętrza kościoła. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, który w wyroku nakazowym nałożył na proboszcza karę nagany i zwolnił go z kosztów postępowania sądowego. Dziennikarz zwraca uwagę, że na podobną pobłażliwość nie mogły liczyć osoby, które wcześniej zostały ukarane grzywnami w kwocie 10 tys. zł.
W tej sprawie przyszło do naszej redakcji wiele maili. W jednym z nich czytamy: Czy ocenienie innych, szykanowanie Kościoła ze śwątynią przy ulicy Słowackiego, za to, że czasach najbardziej intensywnego strachu pozowlili ludziom się pomodlić, przez kogoś takiego nie jest zgrzytem wizerunkowym? - czytamy w jednym z nich.
- Nie jest prawdą, że atakuję kościół. Jest to bzdura nie mająca pokrycia w rzeczywistości. W swojej pracy staram się zawsze rzetelnie relacjonować fakty. Często rozmawiam z duchownymi. Przykładem mogą być artykuły prasowe, które pojawiły się na łamach naszej gazety, a dotyczące ks. Grzegorza Chirka z parafii przy ul. Niskiej. Ks. Grzegorz wykazał się dużym zaangażowaniem w pomoc ludziom znajdującym się na kwarantannie. Robił coś dobrego. I należało to przekazać opinii publicznej. Natomiast, jeżeli ktoś robi coś złego – narusza prawo – to również opinia publiczna powinna o tym wiedzieć - przekonuje Krzysztof Krasnodębski.
Nie da się ukryć, że sytuacja była bardzo nieprzyjemna i że doszło do naruszenia przepisów antwirusowych. Uznał to sąd w swoim wyroku, od którego parafia się nie odwołała. Pozostaje jednak otwarte pytanie, czy w jednakowy sposób powinny być traktowane wszystkie osoby. Sąd oczywiście ma prawo do swobodnej oceny zebranego materiału dowodowego oraz zważenia szkodliwości społecznej zarzucanego czynu. Nawyraźniej w tej sprawie uznał, że nie można w ten sam sposób traktować księdza chcącego nieść wsparcie duchowe parafianom i kogoś, kto zorganizował suto zakrapianą alkoholem imprezę.
W dobie pandemii Kościół Katolicki przechodzi trudną próbę. Nie dotyczy ona jedynie ograniczenia możliwości uczestniczenia w Mszach Świętych ale przede wszystkim powołania i realizowania zadań koscioła jako wspólnoty. To nie tylko próba i wyzwanie, ale i sprawdzian. Szczególnie ważny w czasach powszechhnej laicyzacji.
Niedawno posłanka lewicy Anita Sowińska na swoim profilu facebookowym krytykowała wypowiedź wiceministra Sprawiedliwości, Marcina Romanowskiego, który twierdził, że w Polsce panuje chrystianofobia, czyli eskalacja nienawiści wobec katolików, która przybiera postać agresji fizycznej i słownej. Posłanka się z takim stwierdzniem nie zgadza.
Tymczasem z moich rozmów i spotkan z młodzieżą wynika zupełnie coś innego. Okazuje się, że dzieci otwarcie deklarujący przywiązanie do religii nierzadko bywają przez swoich rówieśników wyszydzane. Co to oznacza? Tyle tylko, że tolerancja u niektórych grup działa tylko w jedną stronę. Dla przykładu zdaniem posłanki można zwolnić z pracy człowieka, pozbawiając jego rodzinę możliwości utrzymania, za to że wypisywał w internecie niestosowne teksty o homoseksualistach. W obronie mniejszości seksualnej, zrobić krzywdę czyjejś rodzinie. Czy to oznacza bycie lewakiem? Tak pisze o sobie posłanka, przyrównując do Jezusa Chrystusa.
W czasie epidemii okazuje się, że księża są różni, tak różni, jak mogą być i inni ludzie. Sa tacy, którzy samemu się narażając niosą pomoc, organizują zbiórki, kupując środki ochrony osobistej dla medyków. Są setki przykładów w całej Polsce i na świecie. U nas mamy Grzegorza Chirka, a w pobliskim Wolborzu tomaszowianina Łukasza Bisia.
Napisz komentarz
Komentarze