Zacznę od moim zdaniem największego przegranego tych wyborów. W mojej ocenie jest nim Władysław Kosiniak Kamysz. Zejście do poziomu 2 procentowego, kiedy była realna szansa na drugą turę należy uznać za katastrofę. Sympatyczny, dobrze wykształcony, mowiący w sposób bardzo zrównoważony i zdroworozsądkowy. Dodatkowo z ciekawą i proobywatelską propozycją programową. Kandydat, który nieźle wypadł w obu debatach telewizyjnych. Czegoś jednak zabrakło. Charyzmy? Być może. Moim zdaniem jednak problemem nie był sam WKK ale szyld PSL. Partia wyraźnie musi poszukać nowej formuły. Tradycyjny, ludowy elektorat, skupiony przede wszystkim na wsiach został skutecznie przejęty przez PiS. Wielu komentatorów twierdzi, że spadek popularności Kosiniaka Kamysza wiąże się z przejęciem jego elektoratu przez Rafała Trzaskowskiego. Moim zdaniem to nie prawda. To lider PSL przejął początkowo wyborców Platformy, niezadowolonych z kandydatury Małgorzaty Kidawy Błońskiej. Jak twierdzą sami członkowie PO, na uczciwą kandydatkę nie byli jeszcze gotowi (cokolwiek miałoby to oznaczać). Wracając jednak do Pana Władysława, to mimo wszystko szkoda wyniku, bo Polska potrzebuje solidnej partii o centrowo - ludowym charakterze.
Robert Biedroń, to kolejna głęboka porażka wyborcza. Jeszcze nie takl dawno temu krzyczał ze sceny: jesteśmy trzecią siłą polityczną w Polsce. Niewiele czasu musiało upłynąć, by król okazał się... nagi. Pełnomocniczka Prezydent Hanny Zdanowskiej ds. równego traktowania nazywa Roberta Biedronia politycznym oszustem (nie wiem, czy osobie zajmującej takie stanowisko wypada wyrażać takie dyskryminujące i obelżywe opinie). Dziwne to, bo jeszcze nie tak dawno temu Pani ta posiłkowała się popularnością Biedronia w czasie własnej kampanii wyborczej. Teraz potraktowała go, jak "ludzkiego śmiecia" (to określenie używane przez tę osobę).
Pomijając jednak kwestie infantylnej emocjonalności, wydaje się, że reprezentanci lewicy zasnęli snem niedźwiedzim i przespali nie tylko zimę ale także wiosnę i kilka innych następujących po sobie pór roku. Trzy ugrupowania (Razem, SLD, Wiosna) tworzące komitet poparcia kandydata osiągającego w wyborach nieco ponad 2 procent. Żenujące? Oczywiście. Nikt z nich nie zauważył, że program lewicy obyczajowej jest w Polsce mało interesujący? W naszym kraju istnieje zapotrzebowanie na lewicę socjalną. I jest ono nawet z pewną przesadą zaspokajane przez PiS. Z kolei rolę reprezentanta lewicy liberyńskiej wzięło na siebie PO. Ciekawym jest, że nawet w Słupsku, który rzekomo porządkował Biedroń uzyskał tylko 3 procent głosów. Wynik ten jest chyba najbardziej wymowny. Dodam tylko, że Biedroń w debatach telewizyjnych wypadł bardzo słabo.
Krzysztof Bosak walczył od początku o uznanie Konfederacji za realną polityczną siłę. Chyba nikt nie miał złudzeń, że uda mu się osiągnąć drugą turę wyborów. Chociaż z socjologicznego punktu widzenia ciekawym byłoby obserwować pojedynek z Andrzejem Dudą. O kandydacie można powiedzieć, że prezentował się bardzo dobrze w debatach. Przedstawił też spójny program gospodarczo społeczny. Reprezentując patriotyczną prawicę stał się obiektem ataków właściwie ze wszystkich stron. To nic, że atakowali go ludzie nie potrafiący odróżnić "endeka" od narodowego socjalisty. Łatę faszysty chłopakowi przypięto. W odróżnieniu jednak od napastaników Bosak nie zachowal się w najmniejszym stopniu agresywnie. Kogo więc teraz poprą zwolennicy prawicy spod znaku Konfederacji? Zapewne nikogo, pozostawiając decyzję własnym wyborcom. Wątpię jednak by Ci zagłosowali na ludzi wyzywających ich wcześniej od faszystów.
Szymon Hołownia był największą nadzieją na to, by zakończyć rządy partyjnych baronów w Polsce. Kraj od lat traktowany jest jak polityczny łup w wojnie, która nie służy nikomu, poza wąską grupą mniejszych i większych cwaniaczków. Tak właśnie był postrzegany przez ludzi, którzy na niego głosowali. Miał świetne wystąpienia, dobrą komunikację z wyborcami, ciekawy program i... na debacie telewizyjnej poległ. Było to przynajmniej dla mnie spore zaskoczenie. Mimo wszystko facet spoza polityki wykonał gigantyczną pracę z pomocą tysiięcy wolontariuszy. Należy mu się szacunek, bo media go specjalnie nie rozpieszczały.
Rafał Trzaskowski usłyszałem wczoraj jak mówił, że wyniki wyborów mówią, że ponad 50 procent głosujących jest przeciwko Andrzejowi Dudzie. No na Boga, czy każdego trzeba traktować jak bezmyślnego durnia. Przecież równie dobrze można powiedzieć, że ponad 70 procent głosujących było przeciwko Rafaławi Trzaskowskiemu. O tym jak potraktowano Małgorzatę Kidawę Błońską już kiedyś pisałem. Czy można powiedzieć, że .... w sposób instrumentalny? Tak mi się wydaje, ale przecież partia kandydata walczy o równe traktowanie kobiet. Pomijam już fakt, że samo kandydowanie jest złamaniem umowy zawartej z warszawiakami, co powinno skutkować ograniczonym zaufaniem. Widać Platforma nawet po wchłonięciu dużej części lewicy obyczajowej ma niezwykle krótką ławkę kandydatów. Nie to jest jednak jej głównym problemem
Co nim jest? Całkowita bezideowość. Zmiana nie tylke poglądów co samej narracji. Czy to już lewica, czy jeszcze prawica? Liberałowie, czy libertyni? Socjaliści czy zwolennicy przedsiębiorczości? Skoro niewiele różnią się od PiS, to po co zmieniać konia ciągnącego wóz - ktoś mógłby zapytać. Przecież skoro Trzaskowski chce utrzymać cały socjal w niezmienionej postaci, to po co mają na niego głosować wszyscy ci, którzy na te zdobycze socjalne muszą zapracować? Ciekawe jest to, że media wspierające kandydata PO chcąc "pogrzebać" Prezydenta Andrzeja Dudę zaczęły atakować go o wypowiedzi związane ze środowiskiem LGBT i w ten sposób chcąc, nie chcąc pomogły mu osiągnąć bardzo dobry wynik wyborczy (i nie warto słuchać gadania, że 42 procent to mało). Głosujący pokazali, że temat rzekomej nietolerancji wobec mniejszości mało ich de facto obchodzi.
O Andrzeju Dudzie i prowadzonej przez niego kampanii można powiedzieć zdecydowanie najmniej, ponieważ jest ona najbardziej oczywista i przewidywalna. To żadna nowość, że przez cały czas jej trwania dyskontował działania Rządu z ostatnich 5 lat. Lewicowa logika każe krytykować Prezydenta za to, że podpisywał ustawy uchwalane przez Rząd, a co z a tym idzie także przez partię, której linię programową przecież reprezentuje, a równocześnie wytykac i to, że rządowi programami w kampanii wyborczej się podpiera. Gdzie tu jakikolwiek sens?
Większość komentatorów zapowiada 2 tygodnie brudnej kampanii. Czy taka faktycznie będzie? To się dopiero okaże. W mojej ocenie, ten, kto wyciągnie najcięższe armaty po prostu przegra
Napisz komentarz
Komentarze