Od dłuższego czasu słyszę od pracowników tomaszowskiego magistratu oraz innych instytucji podległych Urzędowi Miasta, że czują się mobbingowani i szykanowani w swoim miejscu pracy. Nie kryją tego, że w ich odczuciu są poniżani, poddani presji i zastraszaniu. Stwierdzenie, że niektóre, mniej odporne kobiety, muszą wyjść do toalety, by się uspokoić i wypłakać, wcale nie jest sformułowaniem użytym na wyrost. Co ciekawe, mobberem nie jest ich pracodawca, ale jeden z miejskich radnych Platformy Obywatelskiej, którego na potrzeby tego felietonu nazwę "Bombelkiem" (pisownia nieprzypadkowa).
Niestety jest tak, że wielu osobom, kiedy zostaną radnymi, przestawiają się w głowach ostatnie poukładane równo klepki. Po przekroczeniu magistrackich wrót ich ego rośnie do tego stopnia, że dużo bardziej zrozumiałym wydaje się rozmiar zamontowanych w budynku drzwi wejściowych. Zapominają, że na salę obrad trafiają po to, by służyć mieszkańcom, a nie leczyć własne kompleksy, często kosztem innych osób, w dodatku czerpiąc z poniżania ich sadystyczną satysfakcję.
Kilka dni temu "Bombelek" wtargnął do siedziby Tomaszowskiego Budownictwa Społecznego, żądając natychmiastowego udostępnienia wszystkich umów reklamowych, jakie zawarła Spółka. Chodziło o najem powierzchni pod nośniki takie jak billbordy czy banery. Radny prosił o to już nieco wcześniej, ale przygotowanie materiałów musi kilka dni potrwać. Nie da się dwóch segregatorów dokumentów skserować w pół godziny i do tego ich zanonimizować. Trzeba przy kopiarce postawić pracownika niemal na cały dzień. Jest to dosyć trudne szczególnie w sezonie urlopowym. "Bombelek" tak bardzo się niecierpliwił i tak niezbędne mu były natychmiast te dokumenty, że postanowił osobiście "zaszczycić" swoją obecnością siedzibę spółki.
Kiedy dojechał na Majową oburzył się, że nie zastał w budynku prezeski, Wacławy Bąk, postanowił do niej zatelefonować. Na nic zdały się tłumaczenia, że kobieta jest poważnie chora i że ma wyznaczoną wizytę u specjalisty w innym mieście. Radny uznał, że sprawa jest na tyle pilna, że trzeba zająć się nią już. W TTBS jest obecnie jednoosobowy Zarząd, o czym "Bombelek" doskonale wie i jest tylko jedna osoba, która może mu dokumenty udostępnić. Co to jednak może zadufanego w sobie osobnika obchodzić. Jest piątek i on do poniedziałku czekał nie będzie.
Czy takie zachowanie nie przypomina Wam rozkapryszonego dzieciaka, który w sklepie tupie nóżkami, rzuca się na ziemie i histeryzuje, bo mama odmówiła mu zakupu lizaka? Bez klapsa w takich przypadkach się nie obejdzie, bo tylko on jest w stanie przywrócić równowagę emocjonalną rozwydrzonego bachora. "Bombelkowi" klapsa nie miał kto dać, bo pani Wacława była poza miastem. Radny natomiast widział jej samochód na placu TTBS i nie chciał opuścić siedziby Spółki, mimo że dobiegały już końca godziny urzędowania. Pracownicy byli przerażeni, mimo, że w TTBS, ze względu na specyfikę prowadzonej działalności, już niejednego wariata widzieli.
"Bombelek" zażądał więc, by do Spółki przyjechał Robert Urbański, który w magistracie sprawuje bieżący nadzór nad spółkami miejskimi. Problem jednak w tym, że i on nie ma prawa udostępniać żądanych dokumentów Spółki osobom postronnym (zresztą sam jest taka osobą w Spółce). Radny więc domagał się spisania notatki służbowej na okoliczność jego pobytu w Spółce. Notatka taka, nie wiedzieć czemu (chyba jedynie dla świętego spokoju) została spisana.
Przypadek TTBS nie jest oczywiście odosobniony, chociaż to głównie tę Spółkę upatrzyli sobie radni PO (bo "Bombelek" nie jest jedynym) jako miejsce, gdzie można sobie "radośnie poużywać". Podobna sytuacja miała miejsce niedawno w jednej ze szkół, gdzie dyrektorka nie mogła na spokojnie wytłumaczyć radnemu, że nie może spotkać się z nim za 5 minut, bo ma inne wcześniej zaplanowane zajęcia.
To, że koleżanki i koledzy z klubu radnych nie reagują na takie zachowanie nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Kiedyś byłem świadkiem rozmowy, gdzie "Bombelek" był nawet podjudzany do podobnych zachowań i chwalony za swoją "aktywność". Pretensję natomiast mam do Prezydenta miasta, który nie chroni swoich pracowników w sposób należyty. Ludzie mają prawo do spokojnej pracy bez konieczności znoszenia impertynencji smarkaczy z nadmuchanym ego. To nie jest tak, że z kimś takim nie można sobie poradzić. Można z jednej strony wystąpić na drogę prawną i równocześnie poinformować pracowników, że w przypadku utrudniania im pracy, mają prawo wezwać Policję, która.... spisze bez wątpienia notatkę służbową.
Powoływanie się na fakt, że radny ma prawo wejść do jednostki samorządowej i dokonać "kontroli", nie wystarczy. Działania takie powinny mieć jakiś sens i do czegoś zmierzać. Powinny też odbywać się z zachowaniem elementarnych zasad kultury. Warto też przypomnieć pracownikom, że radni nie są ich pracodawcami, że mają obowiązek udzielać im informacji, ale też w określonym trybie. Nie musi być to koniecznie tryb "tupiących i zniecierpliwionych nóżek.
Być może warto też rozważyć wprowadzenie regulaminu pracy Rady. Pozwoliłoby to uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji.
Wielu z Was zapewne zastanawia się dlaczego "Bombelek". Nie tylko ze względu na nadmuchane ego. Przyjrzyjcie się mydlanej bańce na załączonej fotografii, a zrozumiecie. Z wierzchu jest tęczowa a w środku.... kompletnie pusta.
PS.
Oczywiście nie jest tak, że nie zapytałem radnego o jego motywacje. Zrobiłem to, ale nie doczekałem się niestety odpowiedzi. Być może "Bombelek" jest zbyt zajęty planowaniem kolejnych wizyt "kontrolnych" i nie ma czasu, by mi odpowiedzieć,
Szanowny Panie radny, czy mógłby Pan w jakiś sposób odnieść się do skarg ze strony urzędników oraz kierowników jednostek podległych Urzędowi Miasta w temacie nękania ich oraz jak część z nich twierdzi mobbingowania przez Pana osobę? Czy uważa Pan, że Pańskie zachowanie w stosunku do prezesów spółek (np. pani Wacławy Bąk) lub dyrektorów szkół, nosi znamiona cech, określanych mianem kultury osobistej lub dobrego wychowania albo tzw. kindersztuby? Czy Pańskim zdaniem pracownicy magistratu są zobowiązani na każde Pańskie żądanie i w dowolnej chwili wykonywać wydawane im polecenia? Jaki cel miała Pańska piątkowa wizyta w TTBS i wzywanie do Spółki pana Roberta Urbańskiego? Jakie dane zamierzał Pan uzyskać i jaki cel społeczny temu przyświecał? Czy informacje, jakie pan chciał uzyskać "natychmiast" były niezbędne dla ratowania czyjegoś życia lub zdrowia? Liczbę na szybką odpowiedź na postawione pytanie.
Napisz komentarz
Komentarze