Zapoczątkowany sposób bycia w jedenastolatce połączony z fajfami, rock’n’rollem, prywatkami, alkoholem zbierał swoje żniwa. Kontynuacja takiego stylu poza domem, ze skromnymi finansami jakie przeznaczali na moją edukację rodzice, były niewystarczające. Problem miałem jeden, jak zdobyć środki płatnicze by być na awangardowym topie?
Młodzież z mojej szkoły dzieliła się na cztery grupy: miejscowych, zamieszkałych w internacie z pełnym wyżywieniem, zamieszkałych na stancji z pełnym wyżywieniem w internatowej stołówce oraz grupa czwarta mająca najgorsze warunki życia, zamieszkanie na stancji bez internatowego wyżywienia. Ja załapałem się do trzeciej grupy, stancja z wyżywieniem, chyba dla mojego, rozrywkowego życia, najlepsza.
Szkoła stworzyła dobre warunki wyżywienia dla czwartej grupy uczniów. Otóż po zakończonych posiłkach dla zakwaterowanych w szkolnej stołówce, mogli wejść na stołówkę ci z czwartej grupy i tak zwanymi – choć zabrzmi to brzydko – „resztkami” się pożywić. W tych „resztkach” znajdowało się pieczywo, gorące napoje (kawa, herbata, mleko) niejednokrotnie zupy (również mleczne), ziemniaki, kopytka, kasze, sałatki, sosy. Nie było tylko mięsa i potraw mięsnych. Z kulinarnych „resztek” można było się wyżywić.
Będąc na „obczyźnie” z dala od rodziców, domu, wzmocniony niekontrolowanymi finansami mogłem sobie pozwolić na rozrzutność z wiadomym przeznaczeniem. Długie wieczory, jeżeli nie wyszedłem do miejskich lokali, spędzaliśmy na stancji z „domownikami” czas, na graniu w karty, często na pieniądze, popijając piwem czy winem. Niejednokrotnie upijaliśmy się.
W soboty z grupą kumpli z miasta jeździłem do pobliskich miejscowości jak Łowicz, Żyrardów, Puszcza Mariańska czy Grodzisk Mazowiecki. Były to eskapady na zabawy, prywatki na „chatach” w/w miejscowościach. Zawsze suto zakrapiane alkoholem (wino, dziewczyna, rock’n’roll i śpiew) z ciężkim powrotem do domu lub noclegiem w miejscu balangi. Powroty na stancje bywały w niedzielne popołudnie lub wieczory.
Prowadziłem taki tryb życia przez okres zamieszkania na stancji, będąc poza domem. Rzadko jeździłem na ojcowiznę, przeważnie jak zabrakło środków finansowych. Kiedy rodzice pytali, - Czemu tak rzadko przyjeżdżasz do domu? Odpowiedź była prosta, choć zakłamana, - Strasznie dużo jest nauki, szkoda mi czasu na podróże. Wolę poświęcić ten czas nauce. Co ich niejednokrotnie uspakajało i zadowalało.
Napisz komentarz
Komentarze