Po epoce bikiniarzy, w drugiej połowie lat 50-tych ubiegłego wieku, zza Oceanu Atlantyckiego do Europy, również do Polski i Tomaszowa, coraz śmielej przenika muzyczny styl - rock’n’roll. A co za tym idzie, zmienia się również młodzieżowa moda; jeszcze niedawni bikiniarze, idąc z duchem czasu, wzorem swych amerykańskich idoli takich jak Jak Kerouac, czy Allen Ginsberg, zrzucają z siebie dawne odzienie i przywdziewają nowe; jeansy (takich firm jak: Wrangler, Lee, Levi Strauss), podkoszulek czy koszulkę polo, skórę (szwedkę), kapelusz (typ tyrolski) i buty typu mokasyny czy tak zwane rock’n’rollki.
Tak ubrany młody człowiek mógł uważać się za modnego i do tego za - rockmana. Na zachodzie Europy podobnych młodych ludzi nazywano na przykład w Niemczech halbstarken, a w Wielkiej Brytanii (Anglia) zwyczajnie teen-rockers. Marzeniem każdego nastolatka było, tak być ubranym. Wszystkie te pożądane elementy ubioru było bardzo trudno zdobyć. Po pierwsze, takich rzeczy nie produkowano, nie było ich w polskich, państwowych sklepach (nie istniała jeszcze wtedy rozwinięta sieć komisów i pewexów). Po drugie, jeśli można było kupić od kogoś, na przykład, wymarzone, oryginalne jeansy (innych nie było) trzeba było bardzo dużo zapłacić.
Próbowaliśmy wymyślać coś sami i takim naszym pomysłem były spodnie szyte z tak zwanej obiciówki, czyli materiałów używanych do tapicerowanych mebli. Tkaniny te były bajecznie kolorowe, ubranego w uszyty z nich strój chłopaka można było odróżnić, zobaczyć z daleka. Spodnie z obiciówy nosiła w większości tomaszowska młodzież zaliczająca się do awangardy miasta. Nosił je najmodniejszy w mieście, Wojtek „Szymon”, nosiłem i ja. Nosili je wszyscy, którzy uważali się za modnych, ale najbardziej w ekstrawaganckie, jaskrawe spodnie, rzucające się w oczy, ubrany był Rysiek „Kicek” Kwiatkowski i jego nieodłączny przyjaciel Józek Rzeźnik. Obaj z wielkim powodzeniem uprawiali kulturystykę, dbając o swoje sylwetki, często szpanowali w swych obiciówkach na tomaszowskim deptaku zwracając na siebie szczególną uwagę przechodniów, obaj niestety już nie żyją.
Najbliższe bazary z ciuchami znajdowały się w niedalekiej Warszawie. Jeden funkcjonował przy Dworcu Wschodnim, a drugi to bazar Różyckiego na Targówku (Praga). Bazary w bliższej nam Łodzi nie były jeszcze tak dobrze zaopatrzone w ciuchy. Prawdziwe eldorado zaopatrzeniowe istniało natomiast na Wybrzeżu, w tych miastach, które stanowiły okno na świat, w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Tu zawijały statki z całego świata, tu powracały również polskie jednostki z zamorskich wypraw.
Dzięki marynarzom, którzy mieli przywilej zakupu towarów w obcych portach, a także dzięki nieoclonym towarom z tak zwanego przemytu, polska młodzież mogła zacząć upodabniać się do swych rówieśników z kraju zza żelaznej kurtyny. Polacy, którzy zamieszkali po drugiej wojnie światowej na zachodzie Europy, czy w Stanach Zjednoczonych, przysyłali do Polski paczki, wspierając rodziny i przyjaciół.
Napisz komentarz
Komentarze