W tym czasie zapewne chciała zorganizować pieniądze od innego klienta.
Tylko myśmy nigdy nic nie wypłacali.
Czy zdarzało się tak, że pani Adrianna przyjeżdżała po pieniądze do Was domu? Może dostarczała jakieś dokumenty? Wiem, że takie przypadki się zdarzały?
U nas tak nie było. Wszystko załatwialiśmy w placówce. Co prawda oferowała się, że podrzuci nam umowę. Powody były różne. Na przykład zepsuta drukarka, Natłok ludzi w placówce. Nie zgadzaliśmy się, bo nie ma dla nas problemu podjechać kolejnego dnia. Naprawdę nie mieliśmy żadnych podejrzeń. Pełne zaufanie.
Jak wszystkie ofiary
Ale rzeczywiście na koniec zrobiła się bardzo nerwowa. Już policja i prokuratura zaczęły się nią interesować. Zastanawiające jest to, że nic u niej nie znaleziono. Żadnych dokumentów ni pieniędzy. Z mężem sprawa rozwodowa. Zero jakiegokolwiek majątku do zabezpieczenia. Zresztą nie to jest problemem naszym. W naszej ocenie odpowiedzialność za to, co się wydarzyło leży w całości po stronie banku, bo my nie z panią J. zawieraliśmy umowę, ale z bankiem. Pieniądze zawsze wpłacane były w banku. Dla nas jet rzeczą niepojętą. Pokażę ostatnią odpowiedź Alliora, która dała nam bardzo dużo do myślenia. Byliśmy w szoku
Bardzo proszę
Cytuję: na ten moment nie możemy uznać Państwa reklamacji, ponieważ czekamy na ustalenie prokuratury w sprawie postępowania, które toczy się w związku z obsługą w placówce partnerskiej w Tomaszowie Mazowieckim. Szczegółowo przeanalizowaliśmy wszelkie dokumenty i wyjaśnienia jakie nam przesłano. Ich analiza nie pozwala na uznanie reklamacji. Nie przedstawiono nowych dokumentów, które mogły by pozwolić na uznanie roszczeń.
O jakich dokumentach mowa?
Nie wiem. Skoro przedstawiam umowy z pieczątkami i podpisem pani J., to jakie jeszcze dokumenty miałabym dostarczyć? Skoro, to nie są wiarygodne dokumenty dla banku, to jest to dla mnie argument, że bank będzie chciał uniknąć odpowiedzialności. Bank powinien udzielać nam jakichś gwarancji.
Ktoś przebiera nóżkami
Napisaliśmy do rzecznika klienta Allior Bank SA. Pismo dotarło w połowie sierpnia do adresata. Do tej pory jest cisza. Niby rzecznik ma 60 dni na odpowiedź w jakichś mega trudnych sprawach, ale my nie mamy żadnej odpowiedzi, telefonu w tej sprawie
Próbowaliście występować do Komisji Nadzoru Bankowego?
Chcemy wystąpić ale planujemy wspólnie z innymi poszkodowanymi to zrobić.
Jak długo trwało to Wasze oszczędzanie?
Od 2016 roku.
I nic w tym czasie nie zwróciło Waszej uwagi?
Napisz komentarz
Komentarze