Po tej zaplanowanej uroczystości nastąpił właściwy koncert na jaki czekali weterani sopockich i nie tylko, tanecznych parkietów. Polanie All Stars, aż do zmierzchu, kontynuowali muzyczny maraton grając swoje największe hity z tamtych lat, między innymi; Przyjdzie kiedyś taki dzień, Cool Jack czy Ciebie wybrałem. Na wysokości profesjonalnych wymogów, przy akompaniamencie super grupy, zaprezentowali się gościnnie występujący piosenkarze wykonujący super covery z muzycznej przeszłości brytyjskiej grupy The Animals, Don’t Let Me Be Misunderstood w wykonaniu, zwycięzcy telewizyjnego Idola, Krzysztofa Zalef Zalewskiego, The House Of The Rising Sun wyśpiewany przez Tomka Lipę Lipnickiego czy Bring It On Home To Me w interpretacji Wojtka Kordy.
Były również nieśmiertelne polskie przeboje jak Całe niebo w ogniu w cudownej interpretacji lidera grupy TSA, Marka Piekarczyka czy Wojtka Kordy niezapomniana Niedziela będzie dla nas. Koniec wieńczy dzieło, więc nie mogło być innego utworu na zakończenie jubileuszu 50 Lat Non Stopu jak przebój wszech czasów, hymn Rock’n’Rolla z repertuaru wielkiego Billa Haleya, w wykonaniu wszystkich śpiewających uczestników koncertu – Rock Around The Clock, bisowany w nieskończoność.
O godzinie 22.00 w Dream Clubie Krzywego Domku nastąpił epilog dwudniowych wydarzeń jubileuszu, After Party i Dyskoteka Młodych Duchem, którą poprowadził lokalny DJ Mucha i jego goście. Zasiedliśmy w połączonych stolikach w grupie osób, która przez okres trwania imprezy trzymała się razem. Pozwolę sobie wymienić uczestników klubowego stołu, Marek Karewicz, Iwona Thierry, Alicja Klenczon-Corona i jej dwie koleżanki, Hania Erez, Wiesław Śliwiński, Maryla Tejchman, Henia i Czarek Francke, Marek Gaszyński i moja skromna osoba.
Zaczęło się muzyką naszej, rock’n’rollowej generacji, która stopniowo przeobrażała się muzycznymi epokami do współczesności, czyli od dancingowych tańców, fajfów do dyskotekowej zabawy. Jednym słowem dla każdego coś miłego. Około pierwszej w nocy rozstaliśmy się do swych miejsc zamieszkania. Zadowolony i spełniony duchowo popadłem w senny letarg. Rano obudził mnie walący w szyby i parapety okien rzęsisty deszcz. Niebo od morza było całkowicie zachmurzone, pomyślałem w duchu, - Boże serdeczne Ci dzięki za wspaniałe, słoneczne i ciepłe dwa dni. Zjadłem śniadanie i udałem się na umówione spotkanie do Krzywego Domku, Wiesław Śliwiński załatwił mi powrót do Tomaszowa z grupą jego przyjaciół, muzycznych fanów z Częstochowy, którzy przybyli do Sopotu mini busem.
W nim znalazło się miejsce dla mnie. Pożegnaliśmy się z Wiesiem, Markiem, jego córką Olą i Henią Erez, życząc sobie wzajemnie kolejnego spotkania. W strugach ulewnego deszczu z częstochowską grupą, około 13.00 odjechaliśmy w kierunku Łodzi. Do Tomaszowa dotarłem późną porą, około godzinny 22.00. Historia mojego życia zatoczyła ogromny krąg, trwający ponad 49 lat.
Tak na poważnie moje taneczne, rock’n’rollowe życie, zaczęło się w Non Stopie w Sopocie w lipcu 1962 roku, poprzez wakacyjne fajfy w kawiarni Literacka w ZDK Włókniarz, tomaszowski klub ZMS przy ulicy Barlickiego 9, po dancingi w kawiarnio/restauracjach Jagódka, Baśniowa, Prząśniczka czy Sosenka. Zakończyło się 16/17 lipca 2011 roku ponownie w Sopocie podczas uroczystości obchodów 50 – lecia istnienia Non Stopu przy parkingowym placu u zbiegu ulic Drzymały/ Traugutta. Zaczynając pisanie nigdy nie pomyślałem, że powstanie tryptyk z moich publikacji, o tak logicznej ciągłości szalonych wydarzeń z mego życia, których podmiotem był nieśmiertelny - Rock’n’Roll.
Jeżeli się nie wie, kim się było, to się nie wie, kim się jest.
Napisz komentarz
Komentarze