Minęliśmy dawne magazyny zbożowe (dziś polsko-amerykańskie przedsiębiorstwo przetwórstwa piasku), znajdujące się na wysokości ulic Rawskiej i Luboszewskiej. Płynąc dalej mijaliśmy po lewej stronie magazyny paliw, gazów i smarów na tzw Piekle, znajdujące się w lasach przechodzących w Puszczę Spalską a na przeciwnym, prawym brzegu, za cudownym zakolem, załomem rzeki, jeszcze na wspomnianej wysokości Łąk Henrykowskich, zobaczyliśmy piękną, dużą, dziką plażę, którą to wykorzystaliśmy na pierwszy przystanek w naszej, wodnej wędrówce.
Po krótkim odpoczynku, posiłku i kąpieli w rzece, ruszyliśmy dalej. Na Pilicy panował duży tłok, oprócz naszej grupy znajdowały się tam dziesiątki innych kajaków, płynących przed nami i za nami, które stwarzały zagrożenie zderzenia się. Większość wiosłujących, podobnie jak ja, była wodniakami amatorami. Nie mogłem dopuścić do żadnej kolizji, ponieważ miałem na pokładzie dziecko.
Wnuczka miała, co prawda kapok, to jednak obawa przed ewentualną wywrotką nie pozwalała mi na żadne szaleństwo czy ryzyko. Słońce prażyło niemiłosiernie nasze ciała pomimo podkoszulek i nakryć głowy, dlatego często polewaliśmy się wodą. Ta czynność, choć na moment przynosiło ulgę, orzeźwienie dając siłę do dalszego wiosłowania. Przyszło też zmęczenie, tym bardziej, że sam wiosłowałem (moja wnuczka usiłowała mi pomóc, ale więcej sobie przeszkadzaliśmy niż było z tego pożytku), to jednak widoki, jakie przyszło nam podziwiać rekompensowały zmęczenie. Po lewej, asfaltowa szosa do Spały, a za nią przepiękny krajobraz liściastych i iglastych drzew Puszczy Spalskiej, po prawej łąki, pola i ludzie zbierający snopki zboża.
Napisz komentarz
Komentarze