- Dziadku jakoś tu dziwnie tajemniczo, czuję jak po plecach chodzą mi mrówki, a nie jest zimno, to chyba ze strachu? – odezwała się moja, pasażerka. Rozumiałem ją, bo i mnie udzielił się podobny nastrój. Spójrz w lewo - odezwało się po chwili dziecko - jakie piękne dwie sarenki piją wodę, o dziadku, popatrz, tam dalej jest jeleń, a na prawym brzegu dzik z małymi, pasiastymi warchlakami!!!
Płyniemy, rozglądając się na boki, nie mogąc nadziwić się widokom, jakimi uraczyła nas natura. Po dłuższym czasie wypływamy nagle z głębokiego cienia. Na prawym brzegu rzeki widzimy zalesione wzgórza, na których powstało wiele wypoczynkowych ośrodków, między innymi były ośrodek ZPO Pilica, na lewym ciągną się łąki, a kawałek dalej wije się nić szosy asfaltowej, Spała – Inowłódz. To widoczny znak, że zbliżamy się do mostu na Pilicy w Inowłodzu, a meta w Zakościelu jest już blisko. Tuż za mostem, na lewym brzegu jest czynna kajakowa przystań i wypożyczalnia, a na jej wysokości kąpielisko.
W rzece dziesiątki głów kąpiących się ludzi. Zwolniliśmy tempo wiosłowania, by nie wpaść na jakiegoś pływaka. Po chwili, znaleźliśmy się na wysokości wzgórza, na którym stoi, górując nad okolicą, kościółek świętego Idziego z XI wieku, to turystyczne logo Inowłodza na lewym brzegu Pilicy, a obok biegnie trawersem, równolegle do rzeki, asfaltowa droga Inowłódz – Zakościele. Jest to znak, że za chwilę, za kilka minut nastąpi kres naszej wodnej wędrówki.
Na mecie kajakowego spływu oddajemy cały sprzęt, który szybko załadowywany jest na specjalistyczne przyczepy, by w ciągu godziny powracił na przystań OSiR-u w Tomaszowie Maz. Natomiast my, zmęczeni bohaterowie, wsiadamy do podstawionego autokaru. W ciągu pół godziny znaleźliśmy się przy wcześniej przygotowanym przez innych klubowiczów, ognisku. Tu przy mechanicznej muzyce, czekały kiełbaski z rożna, na które pomimo zmęczenia, z wielkim apetytem się rzuciliśmy do komsumpcji. Tym oto miłym akcentem zakończyliśmy kajakowanie.
Napisz komentarz
Komentarze