- Dobry wieczór państwu. Ja chciałam przede wszystkim podziękować Antoniemu, że zechciał zaprosić mnie na tą piękną uroczystość. Jestem w firmie, która nie tak dawno obchodziła swoje 60 urodziny. Na tę okoliczność przyznajemy osobom wielce zasłużonym dla polskiego przemysłu fonicznego, współpracujących z Polskimi Nagraniami, brązowy odlew naszego logo, statuetkę - ZŁOTY KOGUT Polskich Nagrań. Tego typu statuetkę otrzymały takie postacie polskiego „show businessu” jak; Ewa Demarczyk, Irena Santor czy Franciszek Walicki. Mieliśmy zamiar, zasłużonemu dla naszej instytucji, siedzącemu tu obok, panu Markowi Karewiczowi wręczyć statuetkę w warszawskim Mariottcie, Victorii czy w Sali Kongresowej PKWiN. Po przeczytaniu, będąc w domu Karewicza, konkursowej pracy Antka Malewskiego
„Marek Karewicz – Złoty Fryderyk w Tomaszowie Mazowieckim” dowiedziałam się kim był pan Marek dla tego miasta, jego miłości - odwzajemnionej przez mieszkańców Tomaszowa - do tych ulic, ludzi, miejsc z dzieciństwa. Przekonałam swoich przełożonych, by wręczenie statuetki ZŁOTEGO KOGUTA odbyło się na spotkaniu, które poświęcone będzie 75 urodzinom pana Marka Karewicza w Tomaszowie Mazowieckim. Dlatego dziś jesteście państwo świadkami pięknego i szlachetnego wydarzenia. Dziękuję bardzo.
Po czym wręczyła okazałą statuetkę panu Markowi, która szybko znalazła swoje miejsce obok innych prezentów jakie Karewiczowi wręczono w trakcie trwającego benefisu. Na zakończenie sekwencji z Karewiczem, podarowałem mu, na dużym ekranie OK TKACZ, jako filmowy prezent, zmontowany 12 minutowy film, w którym oprócz życzeń dla jubilata znalazły się trzy utwory, klipy Louisa Armstronga („When It’s Sleepy Time Down South”, „Blueberry Hill”, „When The Saints Go Marchin’ In”).
Ten krótki film zrobił wrażenie nie tylko na Marku Karewiczu ale przede wszystkim na uczestniczących w imprezie, szczególnie na Marku Gaszyńskim o czym publicznie się wyraził. Filmowy prezent to podarunek, który Karewicz odebrał doskonale. Armstrong to jedyny jazzman, któremu Karewicz nie zrobił FOTO, a miał okazję. Specjalnie pojechał w 1965 roku do czeskiej Pragi na koncert Louisa Armstronga, by oko jego obiektywu utrwaliło na zawsze tą postać. Tak się jednak nie stało, na przeszkodzie stanęła osoba … o której po zakończonej projekcji przybyłym do TKACZA, opowiedział. Pierwszą, benefisową część spotkania zakończył, jak przystało na tę osobę, Marek Gaszyński;
- Witam państwa bardzo serdecznie. Dobry wieczór. Przede wszystkim dziękuję Antoniemu nie dlatego, że mnie tu zaprosił, że państwa zaprosił … ale za to, że taką imprezę wymyślił. To się Karewiczowi należało. Myśmy w Warszawie, w TYGMONCIE, myśleli jak to zrobić? Antoni dzisiaj nam odpowiedział na to pytanie. Dziękuję mu za ten wspaniały film z Louis Armstrongiem. Kiedy byłem mały zawsze myślałem, że jazz, rock’n’roll jest do słuchania, tańczenia ale dzięki Marka wspaniałym zdjęciom, dowiedziałem się, że jest również do oglądania. Jeszcze jednego od Karewicza się nauczyłem, że kłopoty zdrowotne, mam nadzieję przejściowe, nie mogą poskromić człowieka na zawsze, że ten wózek na którym Marek siedzi, inny by płakał, żalił się, skarżył. Marek nigdy. Często z nim bywałem, nigdy od niego słowa skargi nie usłyszałem. Dla Marka wózek jest czymś innym, jest po prostu środkiem transportu, do przemieszczania się z jednaej balangi na drugą, z jednej prywatki na drugą, z jednej pijalni do drugiej. I myślę (z przekąsem i dowcipem powiedział), że Marek powinien to opatentować.
Drugą część, a właściwie zasadniczą dla większości moich słuchaczy tj 100 spotkanie z cyklu Herosi Rock’n’Rolla, poprowadziłem osobiście. Opowiedziałem w skondensowany sposób, o blisko ośmioletniej historii istnienia w mieście tego cyklu, o nowych miejscach spotkań (SCh TOMY, Bar Alibi, OK TKACZ) spowodowanych (luty 2012 roku) pożarem w Galerii ARKADY, o przychylności właścicieli lokali, dzięki którym mogłem kontynuować „Herosów”. Liczna, tomaszowska widownia zebrała się w TKACZU by uczcić 75 urodziny człowieka, którego związki z naszym miastem były ogromnie znaczące dla JEGO dalszej kariery „Człowieka ze złotym obiektywem”. To w Tomaszowie mały Marek „zaraził się” fotografią w zakładzie pana Tadeusza Ulikowskiego, To w szkole nr. 4 przy ul. Barlickiego, Marek wykonał pierwsze zdjęcie na papierze światłoczułym nie używając aparatu fotograficznego
Szczególnie wspomniałem o najważniejszej osobie przy powstawaniu Herosów, pani Dorocie Sobańskiej, która poza użyczeniem lokalu w Galerii ARKADY, bardzo pomogła wdrożyć w życie kulturalne miasta cały ten cykl. Na ten przepiękny, okrągły jubileusz przygotowałem (zmontowałem) półtoragodzinny film (z klipów) z odbytych, filmowych koncertów. Film rozpoczyna się prawdziwym Hitchcockiem. Na kanwie utworu Billa Haleya, „Rip It Up”, przez czas (2,18 minuty) trwania piosenki na ekranie w rytmie rock’n’rolla, ukazały się szalejące pary (taneczne kadry z pierwszych filmów o tym stylu lat 50-tych ub. wieku), by po tradycyjnej czołówce Herosów (na tle hitu „Memphis Tennessee” Jerry Lee Lewisa przemieszczają się fotki bohaterów moich programów.
Napisz komentarz
Komentarze