[reklama2]
Jesteś jedną z najmłodszych polskich pisarek, a już masz tysiące czytelniczek. Spodziewałaś się tego, gdy pisałaś pierwszą książkę?
Zupełnie się tego nie spodziewałam. Co prawda odkąd tylko pamiętam marzyłam o tym, żeby zostać pisarką, ale nigdy nie sądziłam, że ten moment przyjdzie tak szybko i że zadebiutuję w wieku dwudziestu jeden lat. A już na pewno nie przypuszczałam, że historię Iwonki, którą pisałam dla samej siebie, przeczyta ktokolwiek poza mną oraz moją przyjaciółką. Ba! Nie przypuszczałam, że ta opowieść tak bardzo się tym czytelniczkom spodoba.
Jak to się w ogóle stało, że postanowiłaś pisać powieści?
Pisanie towarzyszyło mi od zawsze, ale momentem przełomowym w moim życiu było rozstanie z taką pierwszą, nastoletnią miłością. Jestem wrażliwą osobą i bardzo to przeżyłam. Nie potrafiłam uporać się ze swoimi emocjami, a że moim sposobem, by je okiełznać od zawsze było przelewanie ich na papier, któregoś dnia usiadłam do laptopa i zaczęłam pisać. Zakładałam wtedy, że napiszę kolejne opowiadanie, których tworzyłam wtedy bez liku, ale historia Iwonki bardzo szybko się rozrosła. Polubiłam bohaterów z „Nie zmienił się tylko blond” na tyle, że nie mogłam się z nimi rozstać i budziłam się rano z gotowymi pomysłami na kolejne epizody. Po kilku dniach nieustannej pracy nad tekstem zorientowałam się, że zamiast opowiadania wyszła mi powieść. Postanowiłam poszukać dla niej wydawcy i tak to się właśnie zaczęło.
Z którą z dotychczasowych książek czujesz się najbardziej związana?
Myślę, że nie będzie zaskoczeniem, jeżeli wskażę „Bez ciebie”. Ze względu na gatunek utworu musiałam wniknąć w psychikę bohaterów o wiele głębiej, niż podczas tworzenia komedii i z tego powodu stali mi się niezwykle bliscy. Przejmowałam ich emocje oraz myśli do tego stopnia, że nawet śniło mi się, że jestem na miejscu Katarzyny, a gdy mijałam nocą sięgającego do kieszeni kurtki mężczyznę, paraliżował mnie strach. Praca nad „Bez ciebie” była dla mnie trudnym i wyczerpującym emocjonalnie doświadczeniem, ale sprawiła, że ta książka ma u mnie szczególne względy. Lubię do niej wracać.
Masz ekspresowe tempo pisania. Swoją najnowszą książkę pt. Grzechu warta napisałaś w zaledwie dwa tygodnie, a przecież dodatkowo jeszcze studiujesz. Jak to robisz? Masz jakiś tajemny sposób?
Bardzo chciałabym taki mieć, ale myślę, że moje tempo tworzenia kolejnych historii jest konsekwencją systematyczności. Wydaniu pierwszej książki towarzyszyło w moim przypadku wiele pozytywnych emocji i zapragnęłam przeżywać je jak najczęściej. Najpierw pisałam z doskoku, głównie wieczorami, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to jest właśnie to, co chcę w życiu robić. Przestałam traktować pisanie jako zabawę, zaczęłam myśleć o książkach na poważnie. Postanowiłam, że będę pracowała codziennie i tym samym wyrobiłam w sobie pewne nawyki – do południa piszę, po południu pędzę na uczelnię, bo choć studiuję w trybie dziennym, nie zaczynam zajęć przed czternastą. A może najzwyczajniej w świecie uzależniłam się od pisania książek? Jak by nie było, to zajęcie na stałe zagościło w moim planie dnia i kiedy przez dłuższy czas coś ten schemat zaburza, mam poczucie pustki.
Czy to, że studiujesz psychologię, jakoś ułatwia Ci tworzenie?
Zdobywana na studiach wiedza stanowi solidny grunt pod pojawiające się w mojej głowie historie, a często bywa też inspiracją. Pomaga mi również w kreacji bohaterów. Zarówno pisarz, jak i psycholog muszą być dobrymi obserwatorami. Moje studia nie tylko są kopalnią przydatnej wiedzy, ale też wyczulają mnie na pewne problemy, zachowania i zjawiska społeczne, które potem wykorzystuję w powieściach. Bardzo często, słuchając wykładów, zapisuję sobie w notatkach, że dana informacja albo wątek mogą mi się później przydać w pracy nad książką. Ostatnio coraz częściej i śmielej wplatam do powieści wątki psychologiczne, bo stanowią w moich oczach swego rodzaju wartość dodaną. Mam sygnały od czytelniczek, że bardzo im się to podoba. Jakiś czas temu napisałam na swoim profilu na Facebooku żartobliwą wiadomość, że deszczowa pogoda niedługo wpędzi mnie w depresję, a pod postem natychmiast pojawiły się komentarze, że mogłabym napisać książkę o takiej tematyce, bo czytelniczki chętnie poczytałyby o tej chorobie.
Skąd jeszcze czerpiesz inspiracje?
Lubię powiedzenie, że pomysły na książki leżą na ulicy i w moim przypadku właśnie tak jest. Każda historia zaczyna się w mojej głowie od niepozornego bodźca, wokół którego później, często mimowolnie, buduję jakąś historię. Czasami jest to twarz mijanego przechodnia, fraza w refrenie piosenki, a innym razem leżący na ulicy dziecięcy bucik. Żeby rozbudzić wyobraźnię, wystarczy drobny impuls, później opowieść zaczyna żyć własnym życiem i można powiedzieć, że tworzy się sama.
Jak na Twoje opowieści reagują czytelniczki? Mówią, że Twoje powieści im pomagają? Zwierzają Ci się?
Z każdą kolejną książką dostaję coraz więcej wiadomości od czytelniczek i jestem tym faktem zachwycona, bo to znaczy, że moje powieści trafiają na właściwy grunt. Lubię słyszeć, że moje książki wywołały na czyjejś twarzy uśmiech i wniosły trochę słońca w czyjś pochmurny dzień. Jednak najwięcej wiadomości dostałam od czytelniczek po premierze „Bez ciebie”. Zaczęłam rozmawiać z kobietami, które odnalazły w tej książce siebie albo swoje historie; paniami, które straciły dziecko, przez lata tkwiły w toksycznym związku albo leczą się teraz z depresji. Prawdę mówiąc, zupełnie się tego nie spodziewałam, ale to niesamowite, że literatura jest tak bliska rzeczywistości i poza tym, że jest formą rozrywki, pełni też wiele innych, często ważniejszych funkcji. Uwielbiam kontakt ze swoimi czytelniczkami, bo to wspaniałe, mądre kobiety. Rozmowy z nimi są też dla mnie niesamowitą motywacją.
A prywatnie, oprócz studiów, co się dzieje w Twoim życiu? Masz w ogóle czas dla siebie?
Mimo że mogę sprawiać wrażenie osoby nieodrywającej się od laptopa, dbam o swoją kondycję psychiczną i nie zapominam o odpoczynku. Spotykam się z przyjaciółmi, rodziną, chodzę na zakupy, spaceruję brzegiem morza, a czasem w ramach lenistwa wyleguję się przed telewizorem wraz z mruczącym kotem. Prowadzę takie zwykłe, normalne życie. No, może poza tym, że nieustannie plączą mi się po głowie kolejne historie, które chciałabym kiedyś opisać.
Jakie są Twoje marzenia?
Z moimi marzeniami jest taki problem, że spełniając to największe i najważniejsze, czyli o zobaczeniu swojego nazwiska na okładce książki, wszystkie inne stały się nagle blade i błahe. Na pewno jednak chciałabym skończyć studia, a potem móc zaszyć się w jakimś zacisznym domku z werandą, na której mogłabym siadać z laptopem i pisać.
Napisz komentarz
Komentarze