Cześć Edek
To co wydarzyło się w OK TKACZ, przejdzie do historii miasta. Niezręcznie mi o tym mówić, chwalić się, ale sobotnie spotkanie nie tylko mnie przerosło - oczywiście pozytywnie - nie daliśmy żadnej plamy (poprowadziliśmy szczególny wieczór razem z Basią Goździk), ale wszystkich przybyłych do TKACZA, szczególnie VIP-ów. Odhaczyli się wszyscy zaproszeni: panowie Marek Gaszyński, Marek Karewicz, Alicja Klenczon - Corona, Iwona Thierry z Polskich Nagrań, Wiesio Śliwiński z Fundacji Sopockie Korzenie, Wiesio Wilczkowiak z Stowarzyszenia CHRISTOPHER oraz Anna Hoffmann ze Szczecina, u której bawiłem w sierpniu), nie przybył Gołowkin i Szymon.
Zaskoczyły nas przybyłe tłumy, miejsc siedzących, razem z dostawionymi krzesełkami było 180, bardzo dużo osób stało pod tak zwaną ścianą. W holu TKACZA stał przygotowany zespół Wojtka Jóźwika, a kiedy w holu ukazał się wózek z Markiem, Wojtek z kapelą przywitał gościa utworem "When The Saints Go Marchin In", po czym przywitały Marka ogromne brawa stojących w poczekalni i wszyscy weszliśmy na salę widowiskową. Karewicz był wzruszony, miał łzy w oczach. Spotkanie otworzyłem przedstawiając wszystkich gości, przywitały ich ogromne brawa na stojąco (bardzo to mnie pozytywnie zaskoczyło), następnie pałeczkę przekazałem Basi (na dużym ekranie ukazało się okolicznościowe FOTO z Markiem).
Kiedy przywołała na środek Marka z wózkiem (wszystko odbywało się nie na scenie, lecz przed) ponownie wszyscy wstali z miejsc i na stojąco odśpiewali STO LAT przy akompaniamencie Jóźwika saksofonu. To było wspaniałe. Głos zabrali: Gaszyński, Janek Pyska, Klenczonowa, oczywiście ja z Basią, ale najpiękniejsze było wystąpienie Iwony Thierry z Polskich Nagrań, która na wręczenie Markowi, zaszczytnego, honorowego ZŁOTEGO KOGUTA (nagroda dla najwybitniejszych polskich artystów współpracujących z Polskimi Nagraniami) wybrała nie Salę Kongresową, Mariott czy Victorię, a Tomaszów. Miasto - jak sama powiedziała - w którym nastąpiło jego zamiłowanie do fotografii.
Na koniec sekwencji z Markiem zabrał głos wzruszony sam mistrz i dalej już wszystko wiesz, choć się powtarzał, było sporo elementów nowych. Jako ciekawostka, co było wspaniałe: przybyły dwie koleżanki szkolne Marka, jedna z podstawówki, druga z liceum oraz kumpel, o którego ciągle się pytał, kiedy tylko się z nim widywałem. Po urodzinach Karewicza przyszła kolej na Herosów. Zmontowałem niesamowity film jak przystało na 100-tne spotkanie z wielu koncertów, które wcześniej ukazywały się na ekranach ARKAD, TOMY czy ALIBI. Film czeka na Ciebie po powrocie do kraju.
A ... i jeszcze jedno, bym zapomniał. Spotkanie z Markiem zakończyłem 12 - minutowym, dygresyjnym prezentem filmowym z życzeniami i trzema utworami mistrza trąbki, Louisa Armstronga (Marek nigdy nie zrobił zdjęcia Louisowi, a miał okazję kiedy ten koncertował w Pradze - spił się w hotelu - o czym nam opowiedział).
Trzecia część naszego spotkania odbyło się w ALABASTRO na ulicy Dzieci Polskich, ponieważ nie miałem zabezpieczonych (tylko 35/40) miejsc, nie wszyscy mogli uczestniczyć. Wymienię tych, których "wytypowałem" Maciek Barański z żona, Bogdan Żelazowski z żona,Leszek Dąbrowski (z UM) z żoną, Maryla Tejchman, Danka Piotrowska z Elą Balasińską z mężem Świtkowskim, Danka Mecowa z z przybyłą ze Stanów koleżanką, Mirek Orłowski z Jackiem Buczyńskim, Waldek Gałek z kolegą, Janek Pampuch z Dzidką Szczepanik, Ewa Komar z mężem (kręcili z całości imprezy film, zrobię swój z tych materiałów), Ania Hoffmann z ciocią i wujkiem (moja koleżanka ze Starzyc, z młodości) oraz wszyscy przybyli VIP-owie.
Ja wszystkich, chodząc wokół stołów (ustawiony był w kształcie litery "T") przedstawiłem - "who is who". Zrobiło się swojsko, wszyscy mówiliśmy sobie po imieniu. Po kolacji były cudowne rozmowy, dowcipy gdzie brylował Gaszyński i oczywiście Karewicz i będę nieskromny, również ja. Obok w dużej sali byli inni goście o wiele młodsi od nas, był zespół (bo to ostania sobota karnawału) grali dość fajnie, przyszli po nas gdy się dowiedzieli, jacy zacni ludzie są w lokalu. Ja wyszedłem do domu około 1.30, kobitki bawiły się do rana.
Napisz komentarz
Komentarze