Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 01:17
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Indonezja (Flores) - Salam Maria!

Salam ma się do Maryi tak jak Dorotka do Krainy... Czarów. Wystarczyło przeskoczyć z jednej wyspy na drugą a później na trzecią by poczuć się jak w multikulturowej sokowirówce.

 

POMIESZANE BAJKI W INDONEZJI?

 

Indonezyjskie słowo Selamat można użyć praktycznie przed wszystkim, co chcięlibyśmy uszczęśliwić.

 

Selamat pagi - dzień dobry,

Selamat malam - dobry wieczór,

Selamat tidur - dobranoc,

Selamat makan - smacznego.

 

Nie wiem dlaczego, ale selamat mandi (miłej kąpieli) czy selamat pipis (miłego opróżniania pęcherza) brzmi dla indonezyjczyków pokracznie i zabawnie. Tym bardziej, że selamat wywodzi się od arabskiego Salam (pokój, zdrowie), powiązanego z As-Salamu-Aleykum.

 

Podobnie jak Salam, Selamat na ziemie Indonezji przywędrowało wraz z Koranem. Maria - z Biblią. Mało tego, Indonezyjscy Chrześcijanie nazywają Boga słowem Allah. Ale już użycie Allah Akbar zostawiają Muzułmanom. Również pozdrowienie As-Salamu-Aleykum mimo, wykonywanego przez wszystkich, charakterystycznego, cofnięcia dłoni w stronę serca po uścisku rozmówcy, zarezerwowane jest tylko i wyłącznie dla podążających śladami Mahometa. Dodać do tego pogańskie praktyki i mamy kolejną twarz Indonezji - nieco pokracznie przedstawionej w Shreku magicznej krainy, w której, obok siebie żyją postaci ze wszystkich bajek.  

 

WSPÓLNA, SAMOTNA PODRÓŻ


W Mataram, po raz pierwszy, spotkałem się z towarzyszem mojej samotnej podróży po Indonezji. Dzięki darmowym smsom w obrębie sieci Telkomsel i darmowym rozmowom po trzeciej minucie, z Filipem byliśmy w kontakcie kilka razy dziennie. Mimo kilkuset kilometrów odległości, można powiedzieć, że odkąd rozstaliśmy się w Johor Baru, podróżowaliśmy razem. Na żywo, wypiliśmy tylko kawę. Tematy rozmów były praktycznie wyczerpane, a na podróż, każdy miał inne plany.

 

Znalezienie otwartej knajpy w środku Ramadanu z prawdziwego zdarzenia nie było wcale łatwe. Tidak kopi myster. Puasa. Jeść czy nie jeść? Zastanawialiśmy się oglądając stragany z owocami. Bezpańska koza wcinająca ze smakiem zawartość leżącego obok kanału worka na śmieci. Powszechny widok na ulicach indonezyjskich miast. W ten sposób, władze oszczędzają na wydatkach na sprzątanie ulic. Ej - skoro ta koza może to i my też! Następnego dnia, Filip wypruł w stronę Sumbawy, którą ja planowałem przeskoczyć. "W przewodniku czytałem, że na Sumbawie nikt się nie zatrzymuje. Musi więc być fajnie". 

 

Kopi. Tidak ada! Puasa!

 

WAKTU INDONESIA

 

- Chcesz jechać na Flores autobusem? 

- Nie - autostopem. 

- Nie, nie - jak chcesz to lepiej będzie Ci pojechać autobusem.

- Możemy zapłacić Ci za połączenie do Bimy. - [hmmmmm....]

- Dobra, biorę! To będę po Ciebie o 14. 

 

Producent Sasak Tulen odstawił mnie pod sam autobus. Bilet - 20 dolarów za ok. 300 kilometrów jazdy. Sam bym sobie na taką przyjemność nie mógł pozwolić. Skąd ta cena, skoro paliwo w tym kraju kosztuje pół dolara za litr? Aaaaa - już wiem - pomyślałem, patrząc na napis "Business class" na boku mojego autobusu, którego przednia szyba przyozdobiona była ogromnym pęknięciem w kształcie pająka. Stojąc na terminalu i wcinając salaki, porządnie się przestraszyłem - nie pęknięcia tylko napisu. Im wyższa klasa autobusu tym wyższe obroty klimatyzacji. Szykowały się więc, InshaAllah, 24 godziny jazdy w arktycznych mrozach. 14.30, ruszyliśmy. Przejechaliśmy całe 100 metrów by przez kolejną godzinę zbierać pasażerów czekających poza dworcem. Parę kilometrów dalej - pół godzinki przerwy na papierosa i tankowanie.

 

Kolejny darmowy przejazd płatnym środkiem lokomocji. Teoretycznie, o nic nie trzeba się martwić - wszystko podane jest na tacy. Wiadomo, o której się odjedzie; o której przyjedzie na miejsce. Jadąc świeżo wybudowaną drogą przecinającą gaje kokosowe, w głowie już układałem sobie plan jak, najszybciej, dostać się z Bimy na Sumbawie do Labuanbajo na Flores. Zachłysnąłem się jednak tą niby-pewnością rozkładów jazdy, które w przypadku autobusów podawane są jedynie orientacyjnie. Na nabrzeżu promowym czekaliśmy dwie godziny. Cena krótkiej przeprawy wliczona w cenę biletu autobusowego. Znów nudny prom - za to z wifi, którego nie chciało mi się próbować.

 

Lody, lody dla ochłody! No szybko bo mi się topią no!. 

 

Hallo Sasak Tulen! O nie - dobrze, że jadę daleko od tego Mataram. Widziałam Cię w telewizji. O - naprawdę? [gatka szmatka]. 20? Nie wyglądasz. A na ile wyglądam? Nie wiem - 15, 16. No proszę - tak samo jak nam ciężko jest ocenić wiek Azjatów, tak samo i im odgadnąć nasz. Zawsze byłem przekonania, że mamy lat tyle, na ile się czujemy ;-). A może 15,16 to dla Sasaków już jedna noga w grobie? W końcu, tutaj, jedna godzina to pięć naszych. 

 

 

 

 

BIMA - MIASTO WYŁUDZACZY?

 

W połowie płaskiej i zygzakowatej Sumbawy, którą prawie w całości przespałem, zepsuł nam się autobus. Super - ciekawe czy zdążę na prom na Flores..... no nic - wracam spać. W Bimie, zamiast o 3 rano byliśmy o 8. Średnio atrakcyjne miasto. Oprócz robiącego poranne porządki stada bezpańskich kóz, właściwie nic ciekawego. Prom na Flores - tylko jeden dziennie. W dodatku właśnie o 8 i to z oddalonego o ponad godzinę od Bimy miasta. Czyżbym się spóźnił? Nie w Indonezji. Sir, Sir. Hello Myster. Bule! Jak ja nienawidzę tego ostatniego słowa.

 

Bule nie ma negatywnego znaczenia, ale o ile na Hello Myster, można odpowiedzieć sympatycznym hello, jak odpowiedzieć na wołanie zza pleców "Białas"? Chyba już wolę cały ten Sasak Tulen, myślałem uciekając przed grupką goniących mnie mototaksówek, próbujących wyciągnąć kilkadziesiąt dolarów za przewóz do Sape. O dziwo, wszyscy wiedzięli dokąd chciałem jechać, ale nie potrafili pokazać drogi do właściwego wylotu z miasta. No panie - na pieszo? Toż to się w głowie nie mieści! Myster, money, money. Nie no, tego już na prawdę nie lubię. Może więc śniadanie? Myster - banana. 20.000 rupiah. Mogę się targować, ale jak ktoś rzuca od razu cenę wziętą z kosmosu, nawet mi się nie chcę. Co za dziwne miasto - wszyscy coś chcą.

 

Pora zrobić się niewidzialny i zniknąć w kawiarni. Tylko gdzie tu kawiarnia jak słońce świeci? Otwarta knajpka - jest! jest! Puasa. Nieczynne. Ale ja tylko kawę chciałem. No dobrze, niech Ci będzie. Właściciel warunga zaordynował żonie przygotowanie mi filiżanki kopi pahid, kilkukrotnie upewniając się czy aby na pewno ma być tidak pake gula. Do tego kilka kawałków chleba. Kilka minut rozmowy o mojej podróży. Płatność. Wyciągnąłem 100.000 rupii nie pytając o cenę. Sudah, odpowiedział właściciel i poklepał mnie po plecach? Tidak, silakan. Sudah, sudah, selamat jalan. Terima kasih, pak. Sama sama, hati hati di jalan. Nareszcie jakiś miły początek dnia. Jak ja lubię takie honorowe zagrania.

 

 

Ilekroć wpada mi w ręce jakiś jednoślad, zapominam, że ja też mogę pobawić się w mototaksówkarza ;-). 


ROZKŁAD JAZDY? ILE LUDZI, TYLE OPINII

 

Wylot z Bimy. Stanąłem zaraz obok kamieniołomów. Dzieci przenoszące na głowach wielkie ciężary. Ojek myster? Sape. Nie, dziękuję. Motor - Sape? Wskakuj. Nie było mowy o pieniądzach więc wsiadłemno to wsiadam. Zwłaszcza, że na Yamaha Byson, mototaksówkarze zazwyczaj nie jeżdżą. Kilka serpentyn dalej byliśmy już na nabrzeżu w Sape. To z takiej pipidówy odpływa prom, którym przeprawa trwa 8 godzin?

 

Wołanie Azada z meczetu ustawionego na palach zanurzonych w morzu przypomniało mi o trwającym poście i chęci na kolejną kawę. Na szczęście, w okolicach stacji, dworców i portów, warungi są otwarte 24 godziny na dobę. Kopi pahid tidak gula. Senne nabrzeże, upał. Promu, oczywiście brak. Planów na dzień również. Równie dobrze, mógłbym iść znów spać. Albo.... rozejrzeć się dookoła.

 

Rzeczywistość może być bardziej kolorowa i surrealistyczna niż sny. Małe łódki odpływające co chwila na okoliczne wysepki. Koń.... z przyczepą. A na przyczepie? Ogromne bryły lodu..... ciekawe czy z fabryki czy z Antarktydy. Myster - Komodo, Labuanbajo? A, o której prom? Eeee, dziś już nie ma. To jak inaczej? Ja Cię przewiozę. 1.000.000 rupii. Co? Milion rupii to w Indonezji miesięczny koszt wynajęcia dużego domu. Chyba muszę sobie łódkę jakąś sprawić..... albo gondolę. Albo chociaż kajak.

 

Jak będę bogaty, zostanę gondolierem. 

 

Przeszedłem się po nabrzeżu. O której prom? Jutro. Za dwie godziny. O 18.00. Jutro wieczorem. Za dwa dni. Każdy mówił co innego. W Indonezji, każdą informację trzeba potwierdzić kilkaset razy bo ludzie mają to do siebie, że mówią pierwszą lepszą rzecz, która przyjdzie im na myśl. Może w biurze będą coś wiedzieli? Minąłem kilku pasażerów śpiących na matach. Wszedłem do pustego biura. Wszystkie drzwi pootwierane. Hmmm.... może chociaż z internetu skorzystam czekając aż ktoś przyjdzie. Najwyżej mnie stąd wywalą. A Pan co tutaj? Nikogo nie było więc pozwoliłem sobie poczekać i dojeść orzeszki. Prom? Sumba czy Flores? Flores. Kiedy w końcu będzie? Dziś powinien być jeszcze jeden. Pracownik biura miał rację. Prom był o 17. Z kartką z napisem A4 zacząłem iść w stronę bramy wjazdowej. Polowania na ciężarówki zacząć nie zdążyłem. Ticket? Tidak ada. Kenapa? Wytłumaczyłem biletowemu, że chciałbym przeskoczyć na "sąsiednią" wyspę ale nie mam biletu. Nie ma sprawy. Masz jakąś kartkę papieru? Po chwili, w łapkach trzymałem prowizoryczny "free pass" z życzeniami miłej drogi i niebieską pieczątką z kasy. Da się nawet w tak sennym miejscu jak Sape. 

 

RELIGIE JAK ZIARNKA KAWY. 


Spokojne morze, zachód słońca, wschód księżyca. Przesiedziałem ten czas na górnym pokładzie rozmawiając z floreskimi kierowcami ciężarówek, którzy dalej już sami zaproponowali mi podwózkę. Polska? A to kraj papieża. W Labuan Bajo jest polski ksiądz. Pater Stef. Katolik? Pragmatyk. Ateista? Nie. To jak? Bardziej Agnostyk. Jak? Religie są albo prawdziwe, albo fałszywe. Jeśli któraś z religii jest prawdziwa to inne również są prawdziwe. Różnią się jedynie otoczką, mitologią; ale macierz jest ta sama. Jak ziarnko kawy. Skórka na zewnątrz, skórka wewnątrz i koralik w środku. Koraliki w religiach są takie same. Nie mogę podpisywać się pod żadną z nich bo to tylko niepotrzebne różnice może wprowadzić. A różnice, na pozór, widoczne w Indonezji są gołym okiem. Z muzułmańskiego zachodu, przez hinduistyczno-muzułmańskie centrum do chrześcijańskiego (głównie Katolickiego) wschodu. Wycieczka na mostek. Zamieszkałe przez smoki wyspy Komodo i Rinca obejrzałem sobie, niestety, tylko na radarze. Nocleg na wygodnej macie podłogowej w salce sypialnej. Klimatyzacja działająca na pełnych obrotach. Gdzie jest wtyczka? O już. I znów byłem spowrotem w tropikach.

 

PIERWSZE SPOTKANIE Z "WYSPĄ KWIATÓW". 

 

Pobudka, Flores. Ale wielkie miasto to Labuanbajo. Tyle światełek. A może wróciliśmy na Jawę? Może to Jakarta? Kierowców nie mogłem znaleźć.  Środek nocy. Wyszedłem z promu pierwszy i wystawiłem kciuk. Taka pipidówa - jak nie teraz to dopiero przy okazji następnego promu uda mi się coś złapać. Udało się. Augustus, którego poznałem wcześniej na górnym pokładzie. Ten, który powiedział mi o polskim księdzu. Dokąd? W stronę wschodu. Tu, i tak, tylko jedna droga jest więc ciężko się zgubić. Może być Ruteng? Może. Labuanbajo wcale nie jest takie wielkie. Jest długie, ale wąskie. Noc. Jedyna droga, przecinająca Flores. Hajłejem tego nie da się określić. Ciągle ślimaki, zawijasy i urwane pobocza spadające w tarasy ryżowe.

 

A podobno, u nas na płaskim dróg budować się nie da ;-).

 

Do Ruteng dojechaliśmy o 4 rano. Gdzie chcesz się zatrzymać? Zzzzziiiimmmnnnoooo. Przydałby się się jakiś dach nad głową. Może kościół? Tam idź, prosto, za skrzyżowaniem. Ciemno jak w zadniej części ciała zebry. Przepraszam, jest tu jakiś kościół? Tak, tam. Kolejna osoba. Kolejna. Szedłem pół godziny. W tym czasie, minęło mnie kilka grupek bardziej niż ja żywych nastolatków. Co to? Wampiry? Gdzie oni wszyscy idą o tej porze? Kościoła nie znalazłem. Zbyt ciemno na szukanie czegokolwiek. Poszedłem w stronę najbardziej oświetlonego budynku. Hotel. Mogę się położyć na dwie godzinki? Pokazałem palcem podłogę. Chwilka. Manager. Spać? Kilka godzin. Nie ma sprawy. Zaprowadźcie go do staff roomu. Nie mogłem uwierzyć. Wszedłem do hotelu poprosić o kawałek podłogi blisko piecyka, dostałem wygodne łóżko z kocykiem i śniadanie rano.

 

Swoją nazwę, Flores zawdzięcza kwiatom. Cóż - kwiatków dużo nie widziałem, ale małp przecinających drogę..... a może też stopa łapały.

 

 

Powrót na główną drogę. Wyjście z miasta. Kolejny raz - gratulacje dla inżynierów, którzy byli w stanie do tego stopnia ujarzmić naturę. Kurffffaaaa, suka motor...... Według floreskich zabobonów, w dżungli nie powinno się używać brzydkich słów bo inaczej można zdenerwować duchy, elfy i hobbity. Ale co ja miałem poradzić, jak na widok wyłaniającego się zza zakrętu pędzącego prosto na mnie motorku, kurffa było pierwszym słowem, które cisnęło mi się na usta. Do tego, w Bahasa Indonesia, kurfa oznacza nic innego jak zakręt. Podobnie jak holenderskie curve, niemieckie Curve, angielskie curve, czy włoska curva.  Tylko słowianie wykazali się ogromną wyobraźnią by krzywe znaczenie skrzywić jeszcze bardziej Na motorku siedziała niewiasta. Suka? Nie - suka oznacza po indonezyjsku "lubić", a ja, od jakiegoś czasu jednoślady polubiłem. I w ten sposób, polskie brzydkie słowa, floreskie duchy dżungli, odebrały jako neutralne zdanie oznajmujące.

 

 

 

 

 

Pierwszy kierowca. "No money, no problem". Drugi kierowca - bemo. Ale nie takie jak na innych wyspach. Floreskie bemo mogą przyjmować różne rozmiary - od malutkich trójkołowców do..... mondstrualnych. Tidak ada duit? Tidak masala. Masz fajkę? Mam. Poczęstowałem kierowcę - i dziesięciu innych pasażerów. Po kilkunastu minutach jazdy zatrzymaliśmy się. To jest mój dom. Może wejdziesz na kawę. Jak chcesz możesz tutaj spać. Byłoby miło, ale dopiero co się obudziłem. Kawa. Godzinę później - to ja już pójdę. Dalej - kilku kierowców powtórzyło ten sam gest. W ten sposób, w jeden dzień przedostałem się jedynie kawałek przed oddalone o 60 kilometrów Borong. 

 

Znowu egipskie ciemności. Andreas. Tak na prawdę nazywam się Johanes i jestem nauczycielem angielskiego w szkole średniej w Kaca. Może chcesz się zatrzymać u mnie w domu? Jak by tu odmówić? Nie da się. Jadłeś już? Przechylając się to na lewo, to na prawo i ścinając kolejne zakręty, przejechaliśmy do cioci Andreasa. A jakby tak ciężarówka wyskoczyła? Spokojna głowa. Tu jest tylko jedna droga - zazwyczaj pusta a ja każdy zakręt znam jak własną kieszeń. Tutaj, po prostu, tak się jeździ. To jest moja ciotka, to wujek. Salamat malam, apa kabar? Baik. A to dziadek - Andreas pokazał palcem na grób ustawiony obok domu. Mimo, że Bahasa Indonesia znałem już na tyle dobrze by pozwolić sobie nawet na sprośne żarty, zupełnie nie wiedziałem jak się z dziadkiem przywitać. Na Flores, cmentarz to rzadki widok. Katolicy chowają ciała zmarłych obok domów a groby spełniają różne funkcje - od ławki, przez stół po plac zabaw. Oczywiście, żeby duchy były zadowolone, z każdego posiłku zostawia się im kawałek jedzenia.

 

Indonezyjski Bule?


Nasi goreng. Po całym dniu pycha. Jak Ty możesz ciągle ten nasi jeść, pytał się mnie Filip jeszcze w Mataram. Ja lubię ryż. Zdecydowanie bardziej niż pyry. A sera Ci nie brakuje? Sera - śmierdziela trochę tak, ale tofu też można sfermentować ;-). Good evening. Dobry wieczór. [gatka szmatka]. Skąd Pan jest? Stąd. Znaczy się urodził się Pan tutaj. A rodzice? W kraju, w którym codziennie chociaż raz słyszę za plecami "bule", nie mogłem powstrzymać ciekawości i ujarzmić prostolinijności pytań. Tutaj niektórzy się tak rodzą, powiedział Andreas. Nazywamy ich albo "bule lokal", albo "albino". Faktycznie - czerwone oczy, skóra w kolorze kości słoniowej. Każdy z nich wygląda tak samo. Jak wampiry. Noc - ciemno. Zmywam się stąd. Albo....? 
 

Chcesz jechać na wesele? Nie ma sprawy. Przejechaliśmy kilkanaście kilometrów dalej do jedynego oświetlonego miejsca. Wioska daleko od asfaltowej, głównej drogi. Prąd z generatora pijącego więcej diesla niż goście araku. Para młoda usadzona na kanapie. Kilkanaście rzędów długich ławek. Przemówienie. Długie przemówienie. Bardziej pogrzeb mi to wesele przypominało. Gdyby nie to, że w ciągu dnia wypiłem dużo floreskiej kawy, zasnąłbym od razu. Pierwszy rząd gdzieś wyszedł. Uścisk dłoni parze młodej. Przejście do osobnego pomieszczenia, powrót z talerzami. Drugi rząd. trzeci, czwarty. Wreszcie nasz - ostatni. Przyszły butelki z arakiem - wódką palmową - której sposób produkcji, Indonezyjczycy dostali w spadku od Arabów - razem z Islamem uznającym alkohol za rzecz kategorycznie haram. Zaczęły się tańce. Znów w rzędach - z przytupem. Araku nie piłem. Mocnego alkoholu nadal nie lubię. Za to w atmosferę się wczułem. Zwłaszcza w takiej mieszance etniczno-kulturowej. Obok mnie bardziej pokręcone niż moje włosy faceta wyglądającego jakby teleportował się z Papui. Z drugiej strony, albinos z jaśniejszą niż ja skórą. Przede mną dziewczyna o latynoskich rysach , które najprawdopodobniej zawdzięcza genom przywiezionym na Flores przez portugalskich misjonarzy, handlowców i żeglarzy. Za mną, kobieta z wąsami i jabłkiem Adama - lejdiboje są popularną atrakcją floreskich wesel. Podobno, przynoszą szczęście. 

 

Zawsze chciałem nauczyć się robić na drutach. Zmieniłem zdanie. Zapiszę się na lekcje wyplatania i zostanę budowlańcem.


Wróciliśmy do wioski Andreasa. Poranek. Sąsiadka, w przerwie od pracy wyplatała akurat bambusową ścianę domu. Kawa? Jasne. Może przejdziesz się ze mną do szkoły? A mogę zostać jeszcze jedną noc? Wygodna ta Twoja podłoga. I na głowę nie pada. Możesz ile chcesz. Zostałem - kilka kolejnych dni. Znów jako belfer. W wiosce bez nazwy. Z chatkami z plecionki - za to z murowanymi grobami obok. W wioscę , gdzie pytanie "Ada listrik di rumah kamu?" (Masz w domu prąd),  wywoływało oburzenie. No jak to? Jasne, że mam. Ale nie działa. Już dwa dni jakby nie patrzeć. Ale to tymczasowe. Prąd jest. Ale nie działa. No to nie ma. Jest, ale nie działa. No - czyli jest, ale nie działa. Za to szkoła - nauczycielki - modelki (wszystkie o imieniu Merlina i wszystkie sprowadzone z bardziej rozwiniętych wysp). Wszyscy idealnie mówiący po angielsku. Murowane budynki z bieżącą wodą, dieslowym generatorem prądu i nawet..... jedną kreską zasięgu telefonów komórkowych w pokoju nauczycielskim.

 

Hej ho, hej ho! Do szkoły (podładować telefon) by się szło. 

 

Do tego, nikt nie mówił na mnie bule i znalazłem kolejny wyjątek od reguły. Andreas - nauczyciel niemieckiego. Brzmi groźnie? Do tej pory znałem tylko jedną normalną nauczycielkę języka naszych zachodnich sąsiadów. Niestety, nie ona mnie uczyła. Mojej pierwszej, brakowało bicza, czapeczki w stylu-sado maso i pagonów SS. Drugiej, wrotek. Trzeciej nie pamiętam bo stwierdziłem, że niemiecki mnie nie pociąga i przestałem chodzić na zajęcia. Śmiało mogę powiedzieć, że normalni germaniści to albinosi branży. A może to takie.... Salam Maria?

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią Od 1 stycznia 2025 r. będzie można składać wnioski o rentę wdowią. Przeznaczona jest dla wdów i wdowców mających prawo do co najmniej dwóch świadczeń emerytalno-rentowych, z których jedno to renta rodzinna po zmarłym małżonku – poinformowała ZUS.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:27ZUS: od stycznia 2025 r. można składać wnioski o rentę wdowią
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration Andrea Bocelli 30: The Celebration23 i 24 listopada w kinach HeliosPrzed nami weekend dla melomanów, którzy mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu.Andrea Bocelli to bez wątpienia najsłynniejszy tenor świata. Jest ikoną popkultury w zakresie śpiewu operowego. Z brawurą łączy muzykę klasyczną z rozrywkową. Jego nagrania sprzedają się w milionach egzemplarzy. Teraz ten charyzmatyczny śpiewak obchodzi jubileusz 30-lecia swojej pracy artystycznej. Z tej okazji przygotował wielki koncert, którego nagranie można obejrzeć jedynie w kinach.Podczas tego przygotowanego z rozmachem show usłyszymy oczywiście słynną arię „Nessun dorma” z opery „Turandot” Pucciniego, niekwestionowany przebój „Con te partirò” i wiele innych chwytających za serce utworów.Wersję kinową koncertu wyreżyserował Sam Wrench („Taylor Swift: The Eras Tour”, ”Billie Eilish: Live at The O2”), laureat nagrody Emmy i nominowany do nagrody Grammy.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Dysponuje 54 kinami mającymi łącznie 304 ekrany i ponad 55 tysięcy Data rozpoczęcia wydarzenia: 23.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 0°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1007 hPa
Wiatr: 17 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: MaxTreść komentarza: Tylko po co nam baza hotelowa jak tu zwiedzania na kilka godzinŹródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: DanielTreść komentarza: Moja szkoła pozdrawiam wszystkich z rocznika 1985 z klasy pani Hajduk a później Pani Robak 😀😀😀Źródło komentarza: TVN w tomaszowskiej DwunastceAutor komentarza: mTreść komentarza: W działaniach na temat turystyki musi być całkowita współpraca pracowników zatrudnionych w turystyce i promocji Urzędu Miasta i Starostwa Tomaszowskiego.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: mTreść komentarza: Ciekawe co w temacie ma do powiedzenia Prezydent Miasta Tomaszowa Maz., Starosta Tomaszowski, Wójtowie z powiatu.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: AsiaTreść komentarza: Należę do trzech bibliotek, wypożyczam, czytam. Nie wyobrażam sobie aby którąś zlikwidować, raczej dofinansować, by były nowe pozycje książkoweŹródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: AngelTreść komentarza: We wszystkich szkołach powinno tak być. Bo przecież te obiady są oplacone przez rodziców. I to oni wyrzucają pieniądze. Może reszta tomaszowskich szkół weźmie przykład. Bo mnie to denerwowało kiedy moje dziecko wracało głodne Bo było coś czego nie lubi. A zapłacić trzeba.Źródło komentarza: TVN w tomaszowskiej Dwunastce
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama