Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 09:18
Reklama
Reklama

Indonezja (Lombok/Gili Trawangang) - Z kamerą w mikrokosmosach

Nowa wyspa - nowy rozdział. Po dwóch tygodniach na Bali, zrobiłem skok na Lombok. Udało mi się złapać na stopa kolejny prom. Stanąłem oko w oko z Wielkim Głodem z okazji Ramadan z prawdziwego zdarzenia. Odwiedziłem prawdziwą esencję tropików, która gdyby nie kokosy, okazałaby się być śmiertelna.... śmiertelnie nudna. Mówiłem też przed kamerą w zupełnie obcym mi języku.

 

 

GŁUPIO WYSZŁO? NIEKONIECZNIE. 

 

Wiedząc, że muszę spędzić trochę czasu na Bali, nie chciałem zwyczajnie siedzieć na dupie, która wcześniej przysporzyła mi nieco problemów. Wysłałem maila do Moniki, u której zatrzymałem się w Jakarcie, z pytaniem czy nie wie nic na temat możliwości zrobienia wolontariatu na "rajskiej wyspie". 

 


"Mam znajomego w Mataram. Jest właścicielem lokalnej stacji telewizyjnej. Z chęcią Cię przyjmie na ten czas."

"Ale, o ile dobrze na geografii uważałem, Mataram jest trochę na innej wyspie"

"Oooops, sorry, głupio wyszło. Myślałam, że chodziło Ci o Lombok"

"Dobra - niech będzie Lombok. Na Bali już się zorganizowałem". 

 

 

 

Bali i Lombok to dwie różne wyspy i dwa różne światy. Podobno, Lombok to wschodząca gwiazda. 


Miałem szczęście - na ogół, niedziałający transport publiczny, przewiózł mnie kilka kilometrów na wschód. Akurat trafiłem na czas, w którym przejazdy klimatyzowanymi autobusami Transsarbagita były za darmo. Promocja miała na celu zachęcenie Balijczyków do spędzania więcej wolnego czasu na przystankach. Stąd już pójdzie Ci łatwo. Powodzenia. Kciuk w górę. Jadę do Padangbai odebrać klientów i zawieźć ich do hotelu. Wsiadaj. Łatwizna. 58 kilometerów drogi zajęło nam niewiele więcej niż godzinę co, przy balijskich korkach jest wynikiem bliskim rekordu.  

 

INNA WYSPA - INNY ŚWIAT.

 

Mikrokosmos?

 

Nabrzeże promowe. Czyżby już nie było promów? Myster, ojek, ojek. Ke mana? Kuta? Ke Lombok. Lombok tam - bilet najpierw. Ale ja nie mam biletu. Stojąc i czekając na jakiś pojazd, który wziąłby mnie na prom, miałem jakieś dziwne wrażenie jakby dookoła mnie było całkowicie pusto. Zamiast typowo indonezyjskiej kakofonii, słyszałem jedynie wołanie Azada na popołudniową modlitwę. Kilka metrów ode mnie, kobieta, patykiem próbowała zabić węża.   

 

Na parking wjechały dwie ciężarówki. Hallo, myster! Mau ke Lombok? Jasne. To zapraszam. Nie ma problemu. Chwila oczekiwania i już byliśmy na promie. Kolejna wyspa za mną, kolejna - już trzecia przede mną. Pora na nowy rozdział. Indonezja jest tak zróżnicowana, że wystarczy przejechać kilkaset kilometrów żeby znaleźć się w innej bajcę. Wąż na ulicy? Rzadki widok. A przecież w tej strefie klimatycznej, kobry czy żmije nie są niczym nadzwyczajnym. Podobnie jak mrówki, stonogi czy dżdżownice. Tyle, że swoje rodziny, wioski, miasta i inne komórki - zarówno wywiadowcze, jak i zwykłe - społeczne, zakładają obok ludzi. Mikrokosmos. Świat w obrębie całego świata. Idealnie zorganizowana struktura obok innej, idealnie zorganizowanej struktury. No - może nie tak idealnie, ale przynajmniej, mającej jakieś ręce i nogi. Czasem jeden mikrokosmos kryje się przed innym. Czasem z nim współistnieje. Jednak, tylko pozornie - tak na prawdę, kury nie wiedzą co to "taś taś" ani "cip cip". Przed wyjazdem, miałem wrażenie jakbym wybierał się na koniec świata. Wyspa to też taki mikrokosmos. Wyspa - szczególnie mała, rządzi się swoimi prawami a to co po drugiej stronie, w świadomości wielu jest jak inna planeta. 

 

Spokojne duchy wulkanu Rinjani wytyczają spokojny rytm życia zamieszkującym Lombok Sasakom. 

 

Po sześciu godzinach bujawki, na tle zachodzącego słońca pojawiła się sylwetka wulkanu Rinjani - dla wielu, świętej góry od której humoru zależy życie mieszkańców wyspy. Po zejściu z promu, wraz z moim kierowcą, przejechałem do Mararam - stolicy Lombok. W radiu piosenka. Co chwila "Wo ai ni". Ini tidak Bahasa Indonesia. Tidak. Itu Bahasa Cina. Ni szy Zongguan ren? Nie, ale moi dziadkowie byli z Chin. Szukamy balijskiej restauracji. Jesteś głodny? No jasne - ale dlaczego balijskiej? Zapytałem jak mijaliśmy stoiska z pisang goreng - smażonymi bananami z wanilią, na które akurat miałem ochotę. A bo zjadłbym sobie prosię. No tak - ponad 90% mieszkańców Lomboku to Muzułmanie. Żeby znaleźć restaurację handlującą choćby świńskimi uszami trzeba mieć albo ogromne szczęście, albo znać dokładnie każdy zakamarek wyspy.

 

PUASA - CZYLI PRAWDZIWY RAMADAN

 

Hardi. Yogi Hardi. Michał, Michał Przy..... Michał Konrad - już w Chinach, dla prostszej wymowy używałem mojego drugiego imienia jako nazwiska. Jedziemy do biura czy chcesz do domu? Zobaczyłbym biuro. Pan Hardi zabrał mnie do siedziby głównej LombokTV - lokalnej stacji telewizyjnej promującej odmienność kulturową Sasaków. Mimo późnej pory, cała ekipa pracowała na pełnych obrotach. Dom - ogromny dom z wieloma pokojami dla przyjezdnych. Tutaj jest pokój dla Ciebie. Tu łazienka. Spokojnej nocy. Dziękuję.

 

Najmilsza chwila dnia podczas Ramadanu. Wielka, wieczorna uczta z okazji złamania postu. Angielskie słowo breakfast, wywodzi się od "breaking of the fast" - czyli właśnie złamania postu  - tyle, że nie dnia, a nocy.  

 

Poranek. Pukanie do drzwi. Michał. Jedziemy na Gili Trawangan - chcesz się zabrać? Mogę się zabrać. Ale ja nie mogę Ci towarzyszyć. Pogadamy kiedy wrócicie. Z jednym z kierowców Pana Hardiego pojechaliśmy do hotelu po dwóch gości z Jakarty. Na naszą wyczarterowaną - specjalną - łódkę z "prysznicem" w postaci odbijającej się o kadłub wody, czekaliśmy kilka godzin. Głównie dlatego, że ekipa Lombok TV odpowiedzialna za zrobienie reportażu nie potrafiła zebrać się w jednym miejscu w jednym czasie. Na Jawie, godzinne spóźnienie nazywa się "czasem indonezyjskim". Na Lomboku, zegarek można albo wyrzucić albo schować w jakiś bardzo głęboki zakamarek czegoś co ma jakieś zakamarki. Śniadanie. Jest tu jakiś warung? Puasa.

 

Zrobiłem sobie spacer w górę i w dół ulicy - faktycznie. Wszystkie jadłodalnie zamknięte. Nie mogłem napić się nawet kawy. Ramadan - tak na prawdę nigdy nie przeżyłem prawdziwego Ramadanu. Rok wcześniej podczas tego okresu byłem w Iranie i Pakistanie. Fakt - kryłem się z piciem, jedzeniem i paleniem na ulicy, ale tylko i wyłącznie z racji kultury. Pajda ciepłego chleba zawsze się znalazła. W Iranie, w domu samego Azada dostałem posiłek przygotowany przez jego żonę. W Pakistanie, ani razu nie zgłodniałem w domu modlącego się sumiennie 5 razy w ciągu dnia oligarcha.

 

Mieszkańcy Lombok, na niedochowanie postu - nawet przez "innowierców" - reagują złośliwymi komentarzami. Od wschodu do zachodu słońca, na prawdę bardzo ciężko znaleźć otwartą knajpę. Post postem - tylko dlaczego kobiety przez cały dzień siedzą to w kuchni to na ulicy skrobiąc jakieś warzywa i robiąc wszystkim wkoło smaka? Dla wieczornej, wielkiej rodzinnej uczty - złamania postu, dla której opłaca się pocierpieć te kilka godzin w pełnym słońcu. Ciekawostką jest, że angielski wyraz "breakfast" oznacza "breaking of the fast" - czyli właśnie złamanie postu - tyle, że nie dziennego, ramadanowego, a nocnego.

 

MALUTKIE WYSEPKI GILI - ESENCJA TROPIKÓW?

 

Mini-archipelag trzech malutkich, wyściełanych kolorową, pełną życia rafą koralową i białym piaskiem plaż, wysepek Gili leży rzut kamieniem od wschodniego wybrzeża Lomboku. Pół godziny drogi drewnianą łódką z bambusowymi statecznikami po bokach. Na Gili Trawangan przybyliśmy z ekipą LombokTV zrobić reportaż o mistrzostwach krótkofali. Bardzo dziwny sport. Panowie składają wysokie anteny, rozwijają rolki wielkich kabli i przez 24 godziny na dobę nadają i odbierają zakodowane wiadomości. W ten sposób są w stanie połączyć się z radiostacjami z całego świata. Całość, wraz z montażem zajęła nam jeden dzień i pół nocy.

 

Wracamy spowrotem do Mataram. Jedziesz z nami? A mogę wracać z nimi, odpowiedziałem, nie chcąc pakować się w pośpiechu. Nie wiedziałem tylko, że na wyspie Gili Trawangan przyjdzie mi siedzieć kolejne trzy dni. No, to może sobie zwiedzę okolicę - myślałem. Wyszedłem do głównego i jedynego portu. Surfboard rental - może nie będzie tak źle? Ale najpierw, musiałem sprawdzić plaże czy faktycznie jest jakieś dobre miejsce do jeżdżenia po falach z w miarę miękkim podłożem. Hello. Uśmiech. Miło spotykać ludzi w wakacyjnym nastroju. Po godzinie spaceru nabrzeżem w tym samym kierunku: Hello. Deja Vu? Przecież ich już widziałem. Po kolejnej godzinie. Nie - to nie może być Deja Vu. Wyrobów konopnych nie spożywałem od dawien dawna; moja głowa zrobiła się odporna na spieczenie przez słońce. Aha - no tak. Przecież to wyspa. W dodatku tak mała, że obejście jej dookoła na piechotę, nie spiesząc się, zajmuje tylko kilkadziesiąt minut.

 

Raj to pojęcie bardzo subiektywne. 

 

 

 

 

Życie na takiej wyspie musi być irytujące. W którą stronę się nie pójdzie, tam morze. Do tej pory, najładniejsze widziałem w Grecji. Na Gili, woda przybiera jeszcze więcej odcieni błękitu. Na kilka dni super, ale i tak nie chciałbym w takim miejscu mieszkać. Prąd tylko z dieslowych generatorów. Ale do najbliższej stacji trzeba płynąć. Zresztą - na Gili ani diesla ani benzyny nie potrzeba. Pojazdy spalinowe są zakazane. Chcąc dostać się szybko z jednego miejsca na drugie można wziąć konną taksówkę albo wypożyczyć rower. Zresztą - gdzie by ci ludzie autami tutaj się wozili? Jakby pobudować autostrady, albo byłyby puste, albo bardzo zakorkowane.

 

Gratulacje dla tych, którzy byli w stanie zbudować tutaj domy z cegły. Miejsca na surfing, oczywiście, nie znalazłem. Dookoła same rafy. Zaryzykowałbym jakbym chociaż zobaczył choć jedną fajną falę. Za snorkellowaniem nie przepadam. Pływać też się nie da bo woda za płytka i podłoże ostre. No to co robić? Gili Trawangan ładnie wygląda na folderach, ale na miejscu okazuje się być okrągłym, ładnie pomalowanym spacerniakiem.

 

Wróciłem do nadających krótkofalowców. Mogę te kokosy? Proszę. Ale jak je zerwać? Musisz wejść na palmę. Wszystko jasne. Kilka prób - w tym jedna zakończona zsunięciem się przez głupie zwątpienie. Udało się. Jakiś nóż. Proszę - parang. Przez kolejne dni, moją ulubioną zabawą było wspinanie się na palmę, zrywanie kokosów, rozbijanie ich parangiem i, oczywiście, łamanie postu. Pobyt na Gili Trawangan okazał się jednak być dość płodny. Dzięki braku jakiegokolwiek hałasu, w ciągu kilku godzin, przygotowałem sobie podwaliny "samozatrudnienia na odległość". Moi krótkofalowi znajomi nie mówili również po angielsku więc cały czas musiałem ćwiczyć mój Bahasa Indonesia. 

 

Gili Trawangan byłoby rajem gdyby dałoby się surfować albo chociaż pływać bez konieczności wynajmowania łódki w celu przewiezienia na głębszą wodę. Dla tych, którzy nie lubią snorkellowania, zostaje wspinaczka wysokodrzewna.

 

Alhamdullilah. Gdzie byłeś? Wszyscy na Ciebie czekali. Kto czekał? Wieczorem musisz wziąć udział w programie. OK. Wróciłem do domu Pana Hardiego. "Będę po Ciebie po 21. Pozdrawiam, Marta". 21.30 (19.30 wg "czasu Indonezyjskiego", 15 wg "czasu Lombok") - Cześć, jestem księgowym u Pana Hardiego. Marta. Cześć. Sodziewałem się..... Że co? Że księgowym. Na Lombok, Marta to również imię męskie - podobnie jak w Polsce np..... Maria.

 

W POLSCE PO POLSKU WIĘC W INDONEZJI PO.....?

 

Gotów? Do czego? Do Sasak Tulen. Nikt Ci nie mówił? Nie. 22.00 wchodzimy na antenę. Szybko. Dołączysz do hostów. Trzymaj. Umaluj się. Tak samemu? Nie ma czasu. No pospiesz się. Muszę nosek przypudrować. Fajne narzędzie taka pudernica. Można zabijać nudę. Włóż to - zostałem zamumifikowany w sarongu i okryty sadżawą a moje włosy ujarzmił aksamitny peci. No - teraz wyglądasz jak nasz. Aha - jakbyś nie wiedział to nadajemy na żywo. Super - zamiast zastanawiać się co mam robić, zastanawiałem się jak to się dzieje, że transmisja jest nadawana na żywo. Nie zdążyłem poprosić o wytłumaczenie. 3-2-1-0. Siedzi się fajnie, ale jak przyjdzie coś powiedzieć?

 

Teraz się przedstaw. Dobrze, że siedząca obok mnie Ayu ciągle podpowiadała mi na ucho co się dzieje. Użyłem najlepszego indonezyjskiego jaki tylko potrafiłem. Pierwszy telefon od telewidza. Aha.... to tak to działa - powoli, próbowałem sobie ułożyć do kupy ideę programu. Super, ale następnym razem powiedz coś w Bahasa Sasak. Co?????? W Indonezji jest ponad 700 żywych języków. Nie są to dialekty. Ilość dialektów idzie w tysiące. Są to właściwe języki należące do dwóch różnych rodzin. Indonezja to, w miarę nowe państwo; zjednoczone pod jedną flagą, jednym rządem i jednym językiem dopiero w 1945 roku. Dla indonezyjczyków, Bahasa Indonesia jest jedynie próbą połączenia mikrokosmosów. Językiem urzędowym; podobnie jak dla Singapurczyków angielski. Pierwszym językiem, który poznają jako dzieci jest język plemienia z którego się wywodzą. Na wyspie Lombok, jako, że jej rdzenni mieszkańcy to Sasacy, używa się Bahasa Sasak. 

 

Kilka dni na Gili Trawangan = przyspieszony kurs Bahasa Indonesia. Talk Show live - błahostka? Niekoniecznie. W Indonezji jest ponad 700 żywych języków i tysiące różnych dialektów. 

 

Po zakończeniu transmisji miałem nadzieję, że Góra Rinjani się zdenerwuje, wypluje lawę, ziemia się rozstąpi i wciągnie mnie pod spód. Nic z tych rzeczy. Super. Jutro widzimy się o 21. Z braku laku, przyszedłem dużo wcześniej żeby rozkminić jak to się robi, że w tym samym momencie mówi się w studio a widać w telewizorze. Poprzeszkadzałem też w składaniu wiadomości. W kolejnych odcinkach Sasak Tulen, przeszliśmy na system kartkowy. Darma - producent programu, jak wiatrak machał za kamerą kartkami A4 z napisanymi markerem, kolejnymi linijkami tekstu. Nie muszę chyba pisać, że nie mam zielonego pojęcia o czym mówiłem. Bahasa Sasak do Bahasa Indonesia ma się tak jak polski do Suomi.  

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Trzy nowe stanowiska dyrektorskie w szpitalu, a pacjenci... nie powinni chorowaćPodsumowanie XXVII Kwesty pn. „Ratujmy groby zasłużonych Tomaszowian”Przemysłowcy oskarżeni o niesłychane przestępstwoSkonsultuj komunikację miejskąSpotkanie z prof. Jerzym Bralczykiem w MBPUtrudnienia w ruchu 11 listopadaNisze w kolumbarium dostępne do rezerwacjiŁódzkie/ W okresie Wszystkich Świętych 14 wypadków; nie było ofiar śmiertelnychPolicja: od czwartku doszło do 161 wypadków drogowych; zginęło 11 osóbListopadowe atrakcje w Tomaszowie MazowieckimJak wybrać odpowiednie łóżko do sypialni? Oto podpowiedźW gabinetach stomatologicznych jest coraz drożej
Reklama
Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich Powiatowe Centrum Animacji Społecznej po raz kolejny organizuje Regionalny Turniej Kół Gospodyń Wiejskich i Miejskich.  Będzie to już 8. edycja tego wydarzenia. Turniej skierowany jest do kół gospodyń z terenu województwa łódzkiego. Zmierzą się one w 6 konkurencjach: edukacyjnej, kulinarnej, artystycznej, sprawnościowej, modowej i teście wiedzy dotyczącym bezpieczeństwa na wsi.Tematem tegorocznej edycji jest PRL. Przedmiotem współzawodnictwa kulinarnego będzie deser. Scenka w konkurencji artystycznej będzie nawiązywała do Wszechobecnych w tamtych czasach kolejek, natomiast w edukacyjnej należy przygotować prezentację o latach 80-tych, ukrytych we wspomnieniach. Konkurencja sprawnościowa do końca pozostaje tajemnicą, natomiast pytania z wiedzy o bezpieczeństwie na wsi przygotuje KRUS. Bardzo widowiskowo natomiast zapowiada się konkurencja modowa, do której uczestnicy mają przygotować strój inspirowany modą z okresu PRL. Będą one prezentowane na wybiegu.Ponadto zapraszamy do obejrzenia wystawy, nawiązującej do PRL-u. Będzie można zobaczyć stare sprzęty elektroniczne, odzież, artykuły gospodarstwa domowego, prasę i inne eksponaty, związane z tym okresem. Nad całością imprezy czuwać będzie jury złożone z ekspertów z danych dziedzin.Na zwycięzców poszczególnych konkurencji, a także Grand Prix turnieju, czekają wspaniałe nagrody.Gwiazdą wieczoru będzie Paweł Stasiak w repertuarze Papa Dance, a na zakończenie odbędzie się zabawa taneczna z MR. SEBII. Turniej odbędzie się 9 listopada o godz. 15.00 w PCAS-ie przy ul. Farbiarskiej 20/24.Data rozpoczęcia wydarzenia: 09.11.2024
XIX Tomaszowski Bieg Niepodległości XIX Tomaszowski Bieg Niepodległości Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza dzieci, młodzież i dorosłych do udziału w 19. edycji Tomaszowskiego Biegu Niepodległości, który odbędzie się 11 listopada. Mieszkańcy naszego miasta i powiatu będą mogli w ten niestandardowy sposób uczcić rocznicę odzyskania przez Polskę suwerenności. Start uczestników biegu planowany jest na godz. 13 z pl. T. Kościuszki, po zakończeniu oficjalnych uroczystości patriotyczno-religijnych z okazji 106. rocznicy odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Wydarzenie przeznaczone jest zarówno dla grup zorganizowanych (ze szkół podstawowych i ponadpodstawowych, stowarzyszeń, organizacji, firm itd.), jak również dla uczestników indywidualnych. Osoby, które nie ukończyły 13 lat, mogą uczestniczyć w biegu wyłącznie pod opieką osoby pełnoletniej. Niepełnoletni mogą zostać zgłoszeni do biegu przez rodzica lub opiekuna prawnego.ZgłoszeniaBieg ma charakter rekreacyjny, do pokonania będzie trasa o długości ok. 1500 m. Zbiórka i weryfikacja zgłoszonych biegaczy odbędzie się w godz. 12-12.45 (domki na płycie pl. Kościuszki). Zgłoszenia na formularzach, których wzór znajduje się pod tekstem w załącznikach (tam też dostępny jest szczegółowy regulamin XIX Tomaszowskiego Biegu Niepodległości), w przypadku grup zorganizowanych przyjmowane będą do 6 listopada br. Uczestnicy indywidualni mogą zgłaszać się również w dniu biegu. Wypełniony formularz wraz z dołączonym do niego oświadczeniem należy dostarczyć do Biura Biegu mieszczącego się w Miejskim Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18. Rejestracji można także dokonać poprzez wypełnienie formularza zgłoszeniowego online, dostępnego pod linkiem: https://cutt.ly/TeDo09HZAby podkreślić uroczysty i patriotyczny charakter biegu, organizatorzy proszą uczestników o założenie białych lub czerwonych koszulek, czapek lub innych elementów wierzchniej garderoby w tych barwach. W związku z organizacją XIX Tomaszowskiego Biegu Niepodległości oraz koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa jego uczestnikom 11 listopada między godz. 12.45 a 14 wystąpią utrudnienia w ruchu kołowym w obrębie pl. T. Kościuszki oraz w al. Piłsudskiego na odcinku od pl. Kościuszki do ul. Legionów (w obu kierunkach). Prosimy kierowców o wyrozumiałość i przyłączenie się do wspólnych obchodów Narodowego Święta Niepodległości.  Data rozpoczęcia wydarzenia: 11.11.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
bezchmurnie

Temperatura: 3°CMiasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1032 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama