Imprezy kulturalne? Przy ryku silników stojących w wiecznych korkach pojazdów i kakofonii obnośnych sprzedawców i pengamenów lepiej udać się do bardziej kameralnych miast. Muzea? Lepiej postawić na Yogyakartę albo Surabayę. O ile, Nowy Jork w bluesowym slangu to Wielkie Jabłko, Jakartę określa się mianem Wielkiego Duriana. Strzał w dziesiątkę. Jabłko to jabłko. Widzisz co masz. Najwyżej jakiś robaczek się trafi. Albo dwa.
Durian to już zupełnie inna sprawa. Jedni go kochają, inni trzymają się z daleka. W większości oficjalnych miejsc, np. w pociągach czy autobusach, durian to owoc zakazany. Na pierwszy rzut oka efektywne wysokie wieżowce, trzypasmowa autostrada przecinająca miasto. W środku - smród odkrytej kanalizacji i wieczny wyścig szczurów i karaluchów. Jakarta to stolica w pełnym tego słowa znaczeniu. Wyraz stolica wywodzi się od wyrazu stolec. Gdyby nie spokrewniony z niemieckim "Stuhl", "stolec" nie byłoby "stolicy". "Święty Piotr otrzymał stolec wszystkiego Świata"; "Popiel z Krakowa do Gniezna przeniósł stolec swój, a potem do Kruszwicy".
Początkowo, wyraz "stolec" w języku polskim oznaczał monarszy tron. Później, w jakiś dziwny sposób zaczął znaczyć to co znaczy. W międzyczasie, jednak, z królewskiego "stolca", zrobiono również "stolicę". A angielskie "capital"? Łacińska capita to głowa. A, jak wiadomo, ryba psuje się od głowy. Nie powinno więc nikogo dziwić, że stolica - taka z prawdziwego zdarzenia - będzie pachnąć stolcem i kurbami. Co to jest kurba? Ty, zobacz! W tym ścieku pływają ryby - powiedziałem do Moniki, zaglądając co kryje się w kanale płynącym pod płytami chodnikowymi. No są tu ryby, ale nie są jadalne. Ale zobacz ile ich tutaj jest. Jak one w ogóle się nazywają? Nie mam pojęcia. Może shitfish? Skoro jest catfish to może też być shitfish. A jak przetłumaczyć na polski shitfish? Średnio na jeża, ale kurba chyba pasuje. W kanałach pływają odchody, potocznie nazywane kupami. Skoro mogą pływać w nich również ryby to raczej nie będą to łososie. Kurba jak nic.
Jakarta jest świetnym przykładem co może się stać kiedy w ramach cięcia wydatków publicznych zwolni się pracowników działu planowania przestrzennego.
Jeden z wielu pengamenów czyli skaczących z jednego autobusu do drugiego ulicznych muzykantów.
Stołeczne widoki nużą oko odwiedzających Jakartę nie tylko w, tzw. slumsach. Krzywe domki z plecionymi ścianami i blaszanymi dachami stoją w każdej, nawet najbardziej eleganckiej dzielnicy. Dzieciaki grają na boso w piłkę nożną naprzeciw luksusowych willi. Mieszkający obok torów kolejowych ludzie błagająją by ktoś wyrzucił z pociągu choćby kawałek kwaśnego tofu. Jakarta to jedno z niewielu dużych miast, gdzie istnieje poważne zagrożenie takimi chorobami jak malaria, tyfus czy gruźlica.
Dziwne - zazwyczaj pomoc humanitarna trafia do mieszkańców małych wsi. O miejskich slumsach rzadko kiedy się myśli. A przecież wieś ma pola, ma naturę, która - może nie tak szybko jak Czerwony Krzyż czy Czerwony Półksiężyc - ale pomoże i, przede wszystkim, wyżywi. Ci, którzy skusili się wizją szybkich pieniędzy w mieście i, którym z jakichś dziwnych przyczyn powinęła się noga, znajdują się na przegranej pozycji. Na dobrą sprawę można, przez jakiś czas żywić się bananami i kokosami. Ale ile tych bananów czy kokosów w Jakarcie się ostało?
Wieś jest biedna, ale ma Naturę, która zawsze wyżywi. W mieście są pieniądze, ale bez nich, zostaje żywienie się resztkami, których nie dopadły jeszcze szczury.
W mieście , bez grosza przy duszy zostaje los żebraka i, ewentualnie, śmierć głodowa. Tyle, że żebraków w Jakarcie jest tak wielu, że nikt nie zwraca na nich uwagi. Dlatego, mając do dyspozycji proste narzędzia, ci bardziej uczciwi, których w Azji jest na pęczki zajmują się sprzedażą czegokolwiek - skupowanych od profesjonalnych wyrywaczy torebek fantów, smażonego fast-foodu, prostych przekąsek, pocztówek, kiepskiej jakości breloczków do kluczy, itp. Każda ulica to jeden wielki rynek z obnośnymi sprzedawcami, którzy nawet z termosu, kilku sznurków i torebek z kawą instant potrafią zrobić mobilną restaurację. Są też budki z jedzeniem i maty z paciorkami. Panie, kup pan pierścionek. 2000 rupii. Nie, ja szukam czegoś co by tu zjeść. A co byś Pan chciał zjeść? A mam jakiś wybór? Ryż z czym tam pod rękę popadnie. Tam idź. Tam dobre jedzenie jest. I tanie. Nasi goreng proszę. Mmmmmm zapach ostrego sosu chilli chociaż na chwilę stłumił smród znajdującego się za mną, stojącego w miejscu ścieku. Mimo to, skaczący z autobusu do autobusu pengameni, czyli uliczni muzykanci, widząc orang barat (człowieka z zachodu) w mało zachodnim lokalu, ciągle zaglądali mi w talerz, próbując wyciągnąć cokolwiek. 500 rupii? To nic - niemal puste pieniądze. Wystarczy na gumę do żucia. Z drugiej strony, w zamian czeka nas chwila względnej ciszy przerywanej tylko co chwila rykiem trójkołowych tuk-tuków.
Czasami, lepiej się za bardzo nie interesować skąd brana jest woda do mycia naczyń czy gotowania ryżu.
Tłok. W niektórych alejkach nie trzeba nawet się wysilać by iść do przodu. Kładka dla pieszych, napierający z tyłu, miażdżący tłum. Przepraszam? Jest w Bahasa Indonesia takie słowo, ale wydaje się być bardzo mało popularne w "Bahasa Jakarta". Ale po co "przepraszam"? Można inaczej - można oprzeć się o plecy poruszające się przed nami, podkulić nogi i skorzystać z darmowej, pieszej podwózki. Starówka. W końcu Jakarta była założona w XVI wieku.
Grzechem nie byłoby podjechać Transjakartą, czyli dżakartańskim metrem w postaci klimatyzowanych autobusów jeżdżących po specjalnie wydzielonych pasach do Koty. XVI-wieczna, pamiętająca czasy holenderskiej kolonizacji Kota tętni dekadencją i specyficznym klimatem. I co tam, że jest najbrzydszą, najbardziej chaotyczną i najbardziej zaniedbaną starówką jaką w życiu widziałem? W końcu wyraz stolica pochodzi od wyrazu stolec więc, odwiedzając prawdziwą stolicę, czego się po niej spodziewać?
XVI-wieczna, pamiętająca czasy holenderskiej kolonizacji Kota - stara dzielnica Dżakarty. Choć z pozoru chaotyczna i odrażająca, ma swój klimat.
ZAGADKA:
Jakie owoce trzyma orzeł znajdujący się w logo dżakartańskiego "metra" - Transjakarty?
Napisz komentarz
Komentarze