Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 23 stycznia 2025 06:51
Reklama
Reklama

Indonezja (Sumatra/Jawa) - Droga, której nie ma

Ile czasu może zająć przejechanie "na szybko" 1.000 kilometrów? Jak wygląda droga, która, w zależności od mapy - albo jest, albo jej nie ma? W jaką mapę najlepiej wyposażyć się podróżując po archipelagu liczącym ponad 17.000 wysp? Czy w Indonezji może być zimniej niż na Antarktydzie? Czym może skończyć się spanie na posterunkach policji?

 

Jakby tutaj przejechać do stolicy kraju? Zachodnim wybrzeżem czy wracać do "głównej" trasy o hucznej nazwie "Transsumatran Highway"? Odpowiedź powinno znać google. Dokładniej "mapy google." Taaaaa - według oficjalnych map, droga jest, po czym znika, po czym pojawia się znowu. Zwariować można patrząc jak pokręcona jest ta blado-żółta, przerywana nitka. Jak wygląda droga do Jakarty przez Bengkulu? Ponad dwa dni autobusem. Ale autobus jedzie przez Bengkulu? Nie wiem - jak chcę jechać do Jakarty to biorę samolot z Padang albo z Bengkulu. Taką odpowiedź usłyszałem od kilku osób. No, ale po co latać skoro jest droga? Przecież to tylko 1.000 kilometrów.

 

Jak może wyglądać "tylko", wyjaśniło się już pierwszego dnia. Mapa. Skąd wziąć dobrą mapę Indonezji? Jadąc drogą trzeba mieć dobrą mapę - kolonizatorzy, handlowcy i sami Indonezyjczycy, wykazali się ogromną kreatywnością by wymyśleć nazwy dla wszystkich siedemnastu tysięcy wysp. Do tego jeszcze dochodzą nazwy miast i prowincji. No, ale im to zajęło setki lat.

 

Podejrzewam, że z zapamiętaniem ich wszystkich byłoby podobnie. W Indonezji powinieneś mieć osobną mapę każdej z wysp. To, co? Wielki atlas mam sobie kupić? Globus? Emil wpisał w google hasło "Peta Sumatera", przełączył widok na "obrazki" i po chwili, drukarka wypluła ładną, nawet szczegółową, mapkę Sumatry. Na pewno chcesz jechać autostopem? No przecież tutaj się tak dostałem, nie ma sensu zmieniać czegoś co działa dobrze i się sprawdza. Autostop w Indonezji jest specyficzny, ale działa.

 

Ze złapaniem pierwszego transportu, faktycznie, nie było problemu. Zatrzymała się Toyota Avanza z trzema panami na pokładzie. Byli bardzo zadowoleni kiedy mówiłem jak mi się podoba w Indonezji. Jak przystało na poprawnych Muzułmanów, po drodzę posiłek i.... modlitwa - ale bez postoju. Panowie, wycierając ręce o podsufitkę, trzykrotnie dokonali bardzo symbolicznego obmycia dłoni, twarzy i karku, po czym zajęli się recytacją jednej z koranicznych sur, przerywaną co jakiś czas okrzykiem "Allahu Akbar". 

 

 

Niby chciałem dojechać do celu jak najszybciej, ale co chwila chciałem wysiadać.

 

 

Małpa. Na rowerze? Są czasem takie momenty kiedy docierające do nas obrazy wydają się tak intensywne, że sprawiają wrażenie jakbyśmy dopiero co obudzili się z krótkiej drzemki. Ładnie tutaj. Te kolorowe domki, te rabatki, ta małpa - myślałem. Małpa na bagażniku roweru, trzymająca siodełko zupełnie jak rowerowy pasażer. Kot - co z tym kotem? Wygląda jakby miał wściekliznę. Hamulce. Bum. Wyszliśmy z auta - okazało się, że kot miotał się na wszystkie strony bo dogorywał potrącony przez inny samochód. Za to przez gwałtowne hamowanie, jadący za nami skuter zatrzymał się na naszym bagażniku. Na szczęście, nikomu się nic nie stało. A tylny reflektor? 500.000 rupii (50 dolarów) od nieuważnego kierowcy skuterka załatwiło sprawę.

 

Po pięciu godzinach, znalazłem się na skrzyżowaniu, kawałek przed Painan. Najpierw kawa. 3.000 rupii (0,3 usd) - dobra cena. Kurdę, słońce już zachodzi. Trzeba coś szybko złapać. Zaczęło padać - musiałem schować się w knajpcę i uraczyć kolejną kawą. Na szczęście, właściciel był na tyle kontaktowy by zrozumieć mój łamany Bahasa Indonesia i zatrzymał mi auto jadące do Painan. Kierowca, który po drodzę zjechał chyba do wszystkich okolicznych wiosek, zatrzymał się obok autobusu. Oni jadą do Jakarty. Hmmmm - może się z nimi zabrać? Spróbuję. Widzi Pan, jadę do Jaka...... [przeczucie] do Mukomuko, ale nie mam pieniędzy. Hmmmm, ok - jest wolne miejsce, ale na podłodzę. Może do Jakarty chcesz się zabrać? Nie, dziękuję. Mukomuko wystarczy. Dobrze, że po mamie odziedziczyłem kobiecą intuicję.

Wsiadłem do najzimniejszego autobusu świata. Surrealistyczna puszka chłodzonych sardy..... ludzi na kołach, podczepion do dziwnie długich sprężyn. Drzwi otworzył mi facet zawinięty jak mumia w sarong. Wyglądał na poważnie zaziębionego. Jak w poczekalni u lekarza. Zzzzzzzziiiiiiimmmmmmmno - usłyszałem na powitanie. Założyłem kurtkę, oparłem się o plecak i poszedłem spać. Ta zimna klimatyzacja zaraz nad moją głową działała mi jednak na nerwy. Facet narzeka na zimno - wszyscy dookoła siedzą w kurtkach i szalikach. Chyba nie będzie to odebrane jako brak dobrych manier - włożyłem mój sarong, prosto w dziurę nastawionego na maksimum, lodowatego nawiewu. Druga w nocy - autobus zatrzymał się pod posterunkiem policji w Mukomuko. Chyba jakiś jąkała wymyślił nazwę tego miasta.

 

Po co powtarzać dwa razy tę samą sylabę? Nie można byłoby nazwać tego, po prostu Muko? Zresztą, nie to mi siedziało akurat w głowie. Gdzie ja do cholery jestem? Na jakiejś innej planecie? Pomyślałem, widząc faceta ubranego w grubą zimową kurtkę i trzęsącego się z zimna. Skąd jesteś? Z Polski. Mogę paszport? Jasne. Papierosy? Kawa? Jedzenie? Właściwie to chciałbym tylko się zdrzemnąć do rana. Ok - tam jest meczet. Zaraz Ci otworzę. Terima kasih! Spałem na jednym z modlitewnych dywanów w meczecie na terenie posterunku. Dzięki temu, że Islam nakazuje przed każdą modlitwą się obmyć, miałem nawet do dyspozycji łazienkę. Niestety - tylko z zimnym "prysznicem" w postaci małego wiadereczka zanurzonego w basenie z wodą. Rano, obudziłem się dopiero gdy zrobiło się zbyt gorąco by spać w śpiworze. Dziwne miejsce. W nocy jak na Antarktydzie, w dzień jak w tropikach. Zaraz, w końcu Indonezja to tropiki. Prawdziwe tropiki. Czyli wcale tym zimnym autobusem tak daleko nie dojechaliśmy.

 

 

 Musiałem wykazać się wielkim zaufaniem wobec kierowców - kiepskie oznakowanie i liczne skrzyżowania. Kilka razy nie potrafiłem nawet określić gdzie jestem. Ale co tam - na Sumatrze, gdziekolwiek bym się nie znalazł, i tak by mi się podobało.

 

 

 

 

Wieczorem, znów okazało się, że 200 kilometrów ciągłej jazdy po ślimakach skręcających w każdą z możliwych stron, zajęło mi cały dzień. Za to, znów załapałem się na kilka posiłków po drodzę. Podczas jednego, poczułem się trochę dziwnie. Dostałem talerz z ryżem i z innych talerzy, które dzieliłem z resztą osób przy stole mogłem nabrać sobie porcje jedzenia, które mi odpowiadało. Tyle tylko, że w Indonezji je się rękoma. Różnymi dziwnymi przedmiotami już jadłem więc z samym jedzeniem rękoma nie było akurat problemu. Konsternacja przyszła dopiero jak dostałem łyżkę i widelec. Czyżbym jakoś nie tak nabierał palcami kęsy?

 

Pomyślałem, że może by przyspieszyć i spróbować złapać nocny przejazd. Zatrzymał się Imam. Nie powinieneś jechać w nocy. Nie jest najbezpieczniej. Może prześpisz się w hotelu? Zapłacę za pokój. To miłe, ale dziękuję. Chciałbym w miarę szybko do Jakarty. To zróbmy tak, odstawię Cię na komisariat policji i oni Ci pomogą złapać auto dalej. OK? Rozsądny pomysł. Nie wiem co ci indonezyjscy kierowcy mają z odstawianiem stopowiczy na posterunki policji w nocy, ale znów trafiłem w dziwne miejsce. Bengkulu. Telefon nie przestawał dzwonić. Dyżurny, w tym czasie wyciskał z siebie siódme poty by strzelić gola.

 

Chcesz z nami pograć na Play Station? Mogę pograć. Mniej więcej w piątej minucie meczu, dostałem zawinięty w liść palmy bananowej nasi goreng (smażony ryż). Ile płacę? Na koszt firmy. Jak chcesz to możesz tutaj spać i jutro jechać. Właściwie to lepiej byłoby jakbyś tak zrobił. Mamy znajomego, który będzie jutro jechał do Bintuhan to mógłbyś się z nim zabrać. Dobra, powiedziałem - jakoś odechciało mi się już łapać nocnego stopa. Rozłożyłem śpiwór, zamknąłem oczy i.... Myster, myster. Co tam? Która godzina? Do you speak English? Dziwne pytanie - tak, która godzina? 10. Ma Pan paszport? Znowu głupie pytanie. Tak, chwila. Zaraz podam. Proszę do mojego biura. Nazywam się Imran. Możliwe, że w jakimś indonezyjskim dialekcie, oznacza to "Chodzące Kłopoty". Co Pan tutaj robi? Śpię. Wie Pan gdzie Pan jest? W Bengkulu. Ale to jest posterunek policji. Dlaczego Pan tu śpi? Bo policjanci mi zaoferowali tutaj nocleg. Którzy policjanci? Nazwiska. Nie pamiętam. Nie pamięta Pan kto Pana tu zaprosił? Tyle osób było na komendzie jak tu przyjechałem, że nie pamiętam nazwisk. Jak się Pan tu dostał. Podwiózł mnie Imam. Jaki Imam? Nie wiem, poznałem go po drodze. Powiedział, że jest prokuratorem. Skąd zna Pan prokuratora? Podwiózł mnie kawałek. Po drodze mnie wziął do auta i odstawił tutaj. O co, w ogóle chodzi? Pan Chodzące Kłopoty, wertując mój paszport, zadzwonił do wydziału imigracyjnego. Ma Pan pieczątkę i wizę. Nie mogę nic zrobić. Dziękuję za szczerość, ale co tak właściwie zrobiłem? Chodzące kłopoty wyszedł z biura.

 

Czasem uderzenie w klakson nie zapewni bezpiecznego wyprzedzania na zakręcie.

 

Cały czas widać było jakby szukał na mnie haka by, w raporcie, wykazać się efektywnością swojej pracy. Aż miałem mu zasugerować żeby włożył mi do plecaka jakieś proszki, ale facet tak się miotał, że nie miałem najmniejszej ochoty z nim dyskutować. Pakuj się, jedziemy, syknął przez zęby kiedy wrócił ze spaceru po budynku. Zostałem wywieziony do innego komisariatu, kilka kilometrów od Bengkulu. Ten już nie miał na wyposażeniu ani Play Station, ani nikogo kto bawiłby się choćby pałką jak nasi rodzimi policyjni dyżurni kiedy dzwoni telefon. Właściwie, to oprócz światła, kilku stolików i krzeseł, niczego ani nikogo w nim nie było. Możesz tutaj spać. Ale tutaj nikogo nie ma. Poczekamy, poczekamy. Na pewno ktoś przyjdzie. A jak to posterunek duchów? Dla kogo pracujesz? Podróżuję. Zadzwonił telefon. Mike? Gdzie jesteś? Gdzie jesteśmy? Daj telefon. Aaaaa.... do domu? A z kim rozmawiam? Za chwilę podjechał Adi. Pojechaliśmy na skuterku do jego domu. Kto to był? Znajomy. Ale kto dokładniej? Policjant. Z kontrwywiadu. Stąd te szczegółowe pytania. Ja już o nic nie pytałem. Przyszło mi do głowy, że mimo gościnności policjantów, trzeba przystopować na chwilę z noclegami na komisariatach bo jak tak dalej pójdzie, następne w kolejności będą bazy wojskowe. Zawinąłem się spowrotem do snu.

 

 

150 kilometrów na workach z pieniędzmi.

 

Rano, z Adim i innym funkcjonariuszem pojechaliśmy uzupełniać bankomaty jednej z sieci indonezyjskich banków pomiędzy Bengkulu a Bintuhan. 150 kilometrów zajęło nam 5 godzin. Za to uczucie siedzenia na workach pękających w szwach od pieniędzy - bezcenne. W Bintuhan, znów poszło łatwo. Króciutki spacerek. Pauzująca ciężarówka. Saya mau ke Bandar Lampung. Bandar Lampung? OK - jedziemy. Minęła godzina. Makan? Jasne. Zjedliśmy porcję ryżu z warzywami i mięsem. Kawa, papierosy z goździkiem i cynamonem i w drogę. Kilka kolejnych godzin jazdy. Makan? Tidak, terima kasih. I tak się zatrzymaliśmy. Ile można jeść kolacji? Na pewno nie chcesz nic jeść? Nie, ja tylko kawy się napiję. Z mlekiem? Nie, zwykłą, czarną proszę. Fuuuuuuj. Co to jest? Pomyślałem ale nie powiedziałem na głos. Indonezyjczycy produkują jedną z najlepszych jakościowo kaw na Świecie - w tym otrzymywaną z cywetowych odchodów, bardzo drogą i luksusową kopi luwak. Tyle, że - oni w ogóle nie potrafią jej pić. "Czarna" kawa z indonezyjskich knajp to zalewane zwykłym wrzątkiem sposób dwie małe łyżeczki mielonych ziaren kawy i pół szklanki cukru. Cukier to biała śmierć. Zabija jeszcze gorzej niż kokaina - gorzej bo od razu, bezwzględnie, na miejscu. Kilka małych kryształków wystarczy by w bestialski sposób, zabić smak kawy. Zbrodnia, ale mój błąd - zapomniałem poprosić o kopi paid tidak gula.

 

 

Indonezyjczycy robią jadną z lepszych jakości kaw. Tyle, że..... w ogóle nie potrafią jej pić.

 

 

 

 

Tutaj będziemy spać. Hmmm - czyli próba zaoszczędzenia czasu łapiąc stopa na noc nie zadziałała. Rozłożyłem się na przeznaczonym do odpoczynku przed rumah makan dywanie. Komary. Nie no, trzeba kupić jakiś spray, krem, cokolwiek. Zaraz zjedzą mi kostki. Podszedłem do lady. Nawet papierosów nie było. Właściwie to niczego nie było, oprócz gum do żucia i..... chlorochininy w opakowaniu z wielkim napisem MALARIA. Za to był też Autan w saszetkach. Wysmarowałem się i uwolniłem od małych krwiopijców do świtu.

 

Rano jechaliśmy przez cały dzień. Droga, jak droga - kropidłem ten asfalt chyba lali, ale i tak dobrze wybrałem. Wyłożone gęstą dżunglą zbocza gór schodzące prosto do Oceanu Indyjskiego, ustąpiły z czasem miejsca plantacjom oleju palmowego. W końcu, odbiliśmy na drogę przecinającą dżunglę. Gratulacje dla inżynierów, którzy te ślimaki projektowali i Nobel dla wykonawców! Kierowca, za punkt honoru postawił sobie nauczenie mnie Bahasa Indonesia. Pod Bandar Lampung znaleźliśmy się w nocy. Ja tutaj odbijam. Ty, powinieneś iść prosto. Ale uważaj na siebie. No tak, o Bandar Lampung, w całej Indonezji chodzą plotki, że to niby miasto gangsterów. Rozglądać się za noclegiem czy jechać? Poczłapałem wzdłuż drogi, próbując coś złapać. Nic. Za to doczepił się facet, próbujący na siłę wciągnąć mnie do jego knajpy. Haram! Facet nie przestawał. Wyrwałem się, zaczęła się krótka szarpanina. Na szczęście był dwa razy mniejszy ode mnie więc, najzwyczajniej w świecie, kończąc - mocniej go odepchnąłem i poszedłem sobie dalej. Nic poważnego. Epizod.

 

Kilka kilometrów dalej, zatrzymałem ciężarówkę. Jakarta? Ja też jadę do Jakarty. Super - tyle, że po godzinie jazdy zjechaliśmy na kolację i nocny postój w Rumah Makan (odpowiednik europejskich przyautostradowych parkingów). Rano przejechaliśmy na nabrzeże promowe. Nie mogę Cię wziąć - ciężarówka jest na trzy osoby, a nas jest czwórka. No ok. Jak coś to tam się kupuje bilet i możemy spotkać się po drugiej stronie. Dobra, do zobaczenia. Hej.... plecaka nie zapomnij. Dzięki. Ile ten prom w ogóle płynie? 2 godziny? Ojoj, to pewnie będzie drogi.

 

Ustawiłem się z kciukiem w górzę przed punktem opłat. Zabrałem się z kierowcą prywatnego Mercedesa jadącego do Surabaya. W Indonezji, większość promów można łapać na stopa zatrzymując wjeżdżające na nie samochody. Kierowcy płacą za auto a nie za każdego z pasażerów, więc dopóki nikt nie siedzi na dachu, doputy można się załapać gratis. Tylko po co? Stojąc przez godzinę zaoszczędziłem 13.000 rupii, czyli niewiele ponad dolara.

 

Ładnie urządzone, pływające wesołe miasteczka z darmowymi napojami, basenem, placem zabaw dla dzieci, salą kinową, itp. są subwencjonowane przez Rząd Indonezji. Do tego dochodzą jeszcze dopłaty (zamiast podatków) do paliwa i, w ten sposób, prywatni armatorzy, oferując pasażerom ceny niższe niż koszta ich przewozu, wychodzą znacznie na plus. Na drugim brzegu - Jawa - najbardziej zatłoczona, zindustrializowana, wykarczowana, zakurzona i zadymiona wyspa Indonezji. Cena rozwoju. Za to, kręta, zdobiona zbudowanymi z zerwanego asfaltu kraterami droga ustąpiła miejsca trzypasmowej autostradzie, na której średnia prędkość z 15 km/h podskoczyła nam aż do 90 km/h.

 

 

Ciekawe czy mieszkańcy niektórych wiosek zorientowaliby się gdybym w życie wprowadził coś co nieśmiało przeleciało mi przez głowę. 

 

Przeskoczenie z połowy Sumatry na Jawę zajęło mi 5 dni niemal ciągłej jazdy. Aż szkoda było widząc niektóre miejsca tak mknąć przed siebie. Częściej chciałem wysiadać niż jechać dalej. Wpadła mi nawet do głowy głupia myśl. Statek, załogę, broń, amunicję, małą armię i..... ruszamy kolonizować Sumatrę! Autorytartna Republika Sumatry. W sumie, wcale by aż tak bardzo Indonezja nie zbiedniała jakby tak sobie ją odseparować. Ciekawe czy sami mieszkańcy tej największej, należącej w całości do Indonezji wyspy by się połapali. Kto wie? Może, w całkowitej niewiedzy, nadal wiedliby takie same, spokojne życie farmerów w swoich gustownych, parterowych, tynkowanych i malowanych na wszystkie kolory tęczy domkach?

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

syl 17.07.2012 13:16
suuuperrr, też chce!

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1011 hPa
Wiatr: 13 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Pytanie dla wszystkich: skąd wam się wzięła ta Ewa i kto to jest ta Ewa?!Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Mariuszu. Czy naprawdę musi Pan mnie wkur... tym społecznym dnem - powiatowym katechetą? No i, co na ten tekst powyżej można napisać.... I co z tego, że ja i inni będą się tutaj pastwić nad tym społecznym, powiatowym gniotem? Ten społeczny i samorządowy gniot miał, ma i będzie miał gdzieś. A potem przyjdzie następna sesja, będziecie chcieli tego gniota odwołać i potem znów będzie Pan jęczał, że tego samorządowego gniota nie odwołaliście. Jedyna pociecha z tych pańskich, cyklicznych jęków jest taka, że, póki co, ryży donek pozwala Panu na takie medialne wyskoki.Źródło komentarza: Za wątpliwą promocję płacimy wszyscyAutor komentarza: OooTreść komentarza: Czy kiedyś te uroczystości będą dostępne dla mieszkańców a nie na sztukę czyli zebrać uczniów pracowników i w godzinach pracy zrobić imprezkęŹródło komentarza: Upamiętniliśmy 162. rocznicę wybuchu Powstania StyczniowegoAutor komentarza: KersTreść komentarza: Grubo idziemyŹródło komentarza: Pierwszy zimowy transfer w LechiiAutor komentarza: BenekTreść komentarza: Dać na Dyrektora katechetę ten przynajmniej zadba o ludzi.Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: TomaszowianinTreść komentarza: Nie widziałem LGBT w szkole, za to księdza widać wszędzie.Źródło komentarza: Opublikowano rozporządzenie ws. wymiaru lekcji religii w szkołach i przedszkolach
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama