Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 23 stycznia 2025 06:53
Reklama
Reklama

Indonezja (Sumatra, Bonjol) - spotkanie z równikiem

Po co buduje się pomniki? Żeby coś upamiętniały. Ale czy, oprócz tego, że sobie stoją, jakoś tam wyglądają i mogą, ewentualnie, posłużyć jako punkt orientacyjny, spełniają jakąś funkcję? W moim mieście aż roi się od ładniejszych i mniej ładnych pomników. Niektóre mają nawet całkiem fajowe nazwy. Ale jakoś nie zauważyłem by, oprócz stania, zajmowały się czymś szczególnym.

 

W większości przypadków, pomnik się buduje, odsłania i zostawia do niszczenia. Ewentualnie, jak zmieni się partia rządząca, proces erozji przyspiesza się przy pomocy młotów pneumatycznych. Ale symbolika pomników może być silna..... magnetycznie silna.

 

W Dumai, rozmawiając z uczniami, pokazywałem między innymi podobieństwo pomiędzy flagą Polski a flagą Indonezji. Już na pierwszych zajęciach wpadło mi do głowy żeby powiedzieć sobie małą głupotkę. Tak na prawdę to ta sama flaga, tylko, że.... Patrzcie. Polska jest na półkuli północnej, a stolica Indonezji na południowej. Zatem patrząc na biało-czerwoną flagę, my widzimy ją tak, a wy, do góry nogami. Proste jak kredka.

 

Równik. Niedługo przekroczę równik. To trzeba jakoś świętować. Jak? Najlepiej zatrzymać się na samej linii i poczuć atmosferę granicy dwóch półkul. Moja pielgrzymka do tego miejsca, zajęła mi nieco ponad dwa dni. W tym czasie, przekroczyłem najszerszy równoleżnik ziemi, wróciłem się 50 kilometrów drogą, której przejechanie zajęło prawie trzy godziny tylko po to żeby zobaczyć pomnik i kilka razy przechodziłem z półkuli północnej na południową. Ale nie było czego żałować. Podczas podróży lądowej, tego typu miejsca, są jeszcze ważniejsze niż granice poszczególnych państw. Znacznik Zwrotnika Raka przegapiłem. Równika obiecałem sobie nie przegapić.

 

Jak już wiedziałem gdzie chcę jechać, Pan Muchsin odwiózł mnie na drogę w stronę Pekanbaru. Wcześniej, uczniowie powiedzieli mi, że nie ma problemu z autostopem w Indonezji. Skoro wiedzą i są w stanie sobie wyobrazić co to jest hitch-hiking to faktycznie powinno być jak mówili. Nie wyobrażałem sobie, jednak, że może to być aż tak łatwe.

 

Pierwszy samochód zatrzymał się po jakichś 5 minutach stania na poboczu i, jakieś 300 metrów ode mnie, na wąskiej, ledwie mieszczącej dwa mijające się samochody drodzę, zaczął sobie cofać zygzakiem. Salamat pagi, ja do Pekanbaru. Wskakuj - wysadzimy Cię na skrzyżowaniu. Jak tylko wysiadłem w miejscu, w którym nie wiedziałem w którą stronę patrzeć by przejść na drugą stronę ulicy, kierowca mijającej mnie ciężarówki pokazał palcem kierunek. Skinąłem głową, że tak. Zatrzymał się i podrzucił mnie kolejne kilkadziesiąt kilometrów, do następnego rozjazdu.

 

Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem pana kupującego z przydrożnej budki ananasy i idącego w stronę samochodu. Jedzie Pan w stronę Pekanbaru? Do samego Pekanbaru nie, ale.... ok, wsiadaj. Przy pierwszych trzech autach złapanych na stopa w Indonezji, mój najdłuższy czas oczekiwania wyniósł ok. 5 minut. Mimo to, po 4 godzinach jazdy, w Pekanbaru jeszcze nie byłem.

 

Nieistniejąca na mapie droga z Dumai wyglądała nie tylko tragicznie, ale jeszcze była pokręcona w taki sposób, że idealnie nadawałaby się do testowania odporności na przeciążenia astronautów. Do tego jeszcze ten smog. Gdzie są te powyginane palmy kokosowe, turkusowe morze, białe plaże i..... w zasadzie to fajnie byłoby zobaczyć chociaż niebieskie niebo. Tak - w miejscu, w którym byłem, dziecko, które zadałoby standardowe pytanie "Dlaczego niebo jest niebieskie?" zostałoby uznane albo za psychopatę albo za daltonistę.

 

Stojąc na poboczu w jakimś miasteczku, dołączyła do mnie grupka osób. Co robisz? Łapię stopa. Sto co? No, próbuję zatrzymać samochód do Pekanbaru. Ale tak Ci się nikt nie zatrzyma. Chodź, pokażemy Ci autobus. Ale ja nie mam pieniędzy. Hmmmm.... ok, to ja Ci zapłacę za autobus. Nie, na prawdę nie trzeba. Z minuty na minutę, grupka stawała się coraz większa. W końcu, miałem wokół siebie łańcuszek Indonezyjczyków spośród którego wyróżniał mnie tylko mój czarno-czerwony plecak.

 

Pekanbaru - chodź ze mną. Poszedłem na jakiś plac budowy. Poczekaj chwilę. Skończymy tutaj i zawiozę Cię do Pekanbaru. Ok. Po chwili, mój kierowca przyniósł mi dwa kawałki chleba i wodę. Miły początek, zwłaszcza, że akurat..... właściwie to jak zwykle, byłem głodny. Kolejną, pokręconą drogą przejechaliśmy już do samego Pekanbaru. Wysiadłem w centrum jeszcze przed zachodem słońca. Biorąc pod uwagę, że autobusowi te 200 kilometrów zajmuje ok. 12 godzin, można powiedzieć, że łapiąc stopa zaoszczędziłem wiele czasu.  

 

200 kilometrów po takiej drodzę zajmuje cały dzień. W sumie to nie ma na co narzekać - na mapie google większości z niej, w ogóle nie ma.

 

 

 

 

 

W Pekanbaru, skontaktowałem się z Albinem z couchsurfingu. Po prysznicu, zostawieniu bagażu w jego domu i wizycie w meczecie na wieczorną modlitwę Al-Maghrib, przejechaliśmy do ulicznej knajpki na kolację. Menu, jak to w niezbyt turystycznym miejscu, było tylko w jednym języku. czytałem nazwy a Albin tłumaczył czego mógłbym się spodziewać na talerzu. Nasi Goreng? Smażony ryż. Lele? Ryba. Bebek? Wagina. Co?!!?? No, wagina. W restauracji?? No to co powiedziałeś oznacza waginę. Jeszcze raz.... "bebek". Kaczka. To co z tą waginą? Jaja sobie robisz? Nie.... wymówiłeś to "b" trochę jak "p". Pepek to wagina - musisz uważać na wymowę.

 

Kolejny fajny kwiatek w Bahasa Indonesia. Kawa wieczorem? Nie przesadzasz? Tym razem, odpowiedziałem już w Bahasa Indonesia: Saya suka kopi! (Ja lubię kawę). Korzystając z tego, że surfowałem na kanapie lekarza, wypytałem się Albina też o sprawy związane z malarią. Jest zagrożenie i powinieneś brać doksycyklinę jako profilaktykę. No, dobra, a zakładając, że nie chcę brać? To w miastach, leki są ogólnodostępne, ale na receptę lekarza. A mogę bez recepty; jak mam iść do lekarza z temperaturą 40-41 stopni; przecież to już ciężkie haluny i majaczenie? W Indonezji wszystko da się obejść. Albin zapisał mi na kartcę nazwę leku, który, robiąc maślane oczy i zostawiając napiwek aptekarzowi mogę kupić i wsadzić sobie na wrazie czego do apteczki.

 

Następnego dnia, zostałem odstawiony na drogę wylotową. Najpierw kopi-O, później zrównanie się z poboczem i kciuk. Zatrzymało się kilka busików - żaden nie chciał mnie wziąć. Później terenowy samochód. Bukittingi? 100.000 rupii. Nie, dziękuję. W Indonezji, choć trzeba mieć licencję na przewóz pasażerów, można bez problemu ustawić się prywatnym samochodem na rogatkach miasta i zamortyzować sobie koszta zakupu - podobno, bardzo popularna praktyka.

 

W końcu, jeden z kierowców busików na moje "no money", machnął ręką i zaprosił mnie do środka. Kolejne 200 kilometrów, zajęło nam 6 godzin z jednym postojem na krótką modlitwę w sali modlitw jednego z przydrożnych parkingów. Za to, jakoś po drodzę, kolor nieba, z szarawo-żółtego przeszedł w niebieski a górskie widoki już bardziej zaczynały przypominać te znane z pocztówki - może nie z Bali, ale z tropikalnego miejsca z prawdziwego zdarzenia. Nie wiedząc w którą stronę patrzeć, jechałem z rysującym się cały czas na moich ustach wyrazem WOW Będziemy mijać równik? Już minęliśmy. Ale nie było żadnej informacji; żadnego pomnika. Jak chcesz pomnik to musisz jechać do Bonjol. A gdzie to jest? Odstawię Cię na właściwą drogę. Musisz wrócić się 50 kilometrów, ale nie w stronę Pekanbaru tylko w stronę Medan.

 

Widoki jak w.... Indonezji. I dobrze bo to co widziałem wcześniej jakieś takie mało indonezyjskie było.

 

Na obwodnicy Bukittingi, na transport, czekałem kilka minut. Od kierowcy furgonetki, który podwiózł mnie może z 10 kilometrów dostałem paczkę papierosów kretek; zapach goździka to jedna z najbardziej charakterystycznych cech indonezyjskich ulic i knajp. Stąd właśnie pochodzą papierosy, do których oprócz tytoniu, dodaje się suszone goździki i odrobinę cynamonu. Flagowe i słynne na całym świecie Djarum Black pochodzą właśnie z Indonezji. Kretek? To nie goździk - to onomatopeja. Wyraz kretek podobny jest w brzmieniu do kkkkrrrrććććkkkk - czyli dźwięku, który wydobywa się podczas spalania goździka.

 

W Bonjol byłem ok. 21.00. Mimo egipskich ciemności, poszedłem do pomnika przedstawiającego równik. Kilka razy przeskakiwałem linię granicy półkuli północnej z południową. Może to głupie, ale na prawdę dobrze się przy tym bawiłem. Już wiem, po co stawia się pomniki. Równik - ważne miejsce - szczególnie podczas podróży lądowej; zwłaszcza, że przekraczając Zwrotnik Raka w chińskiej prowincji Guanxi, nie zauważyłem żadnego znaku, słupka czy choćby kartki.

 

O nocleg, poprosiłem na posterunku policji. W pakiecie, dostałem kolację i kolejną paczkę papierosów kretek w wersji light. Jeden z dyżurujących funkcjonariuszy odstąpił mi swoje biuro i pożyczył podłogową matę do spania. Rano, zwlokłem się przed 7. Głośne rozmowy i dźwięki dochodzące z korytarza - myślałem, że jest już późno. Wyjrzałem poza komisariat - knjajpka z kawą zamknięta.... szkoda. Hejka? Skąd jesteś? Saya orang Polandia. Kawy? Jasne! W ten sposób, gospodyni jednego z okolicznych domków ugościła mnie kawą i śniadaniem.

 

Połóweczkę proszę..... albo dwie.

 

Wróciłem do pomnika równika. Zacząłem od wizyty w muzeum - poświęconemu nie geografii tylko lokalnemu bohaterowi - Imamowi Bonjol. Trochę mnie to rozczarowało bo jakoś nie miałem ochoty na historię, której nigdy w szkole nie lubiłem ze względu na.... nazwijmy to "dynamikę" tego przedmiotu.

 

Rosjanie wyzwolili Polskę spod niemieckiej okupacji. Po kilkudziesięciu latach: Rosjanie rozgrabili Polskę po II wojnie Światowej. Zgłupieć idzie. Za to widoki mnie nie rozczarowały. Niby spokojna wioska, ale otoczona górami i gęstymi lasami. Już bardziej tropikalnie jak na samym równiku być nie może.

 

 

 

Czy ktoś kiedyś marzył o spokojnym domku w lesie?

 

Żeby plan pielgrzymki był wykonany w 100%, zostało mi jeszcze kilka rzeczy. Znowu, kilka razy stanąłem sobie na linii odgraniczającej od siebie dwie półkule. Azjatyckim zwyczajem, cyknąłem sobie pamiątkową fotkę - azjatycki gest Statuy Wolności sobie, jednak, odpuściłem. W końcu: gdzie by tu zobaczyć....? A jest - toaleta. Faktycznie - woda w spłuczcę kręci się w drugą stronę. Niby każde dziecko o tym wie, ale wiedzieć a widzieć na własne oczy robi prawdziwą różnicę.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie duże

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1011 hPa
Wiatr: 13 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Pytanie dla wszystkich: skąd wam się wzięła ta Ewa i kto to jest ta Ewa?!Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Mariuszu. Czy naprawdę musi Pan mnie wkur... tym społecznym dnem - powiatowym katechetą? No i, co na ten tekst powyżej można napisać.... I co z tego, że ja i inni będą się tutaj pastwić nad tym społecznym, powiatowym gniotem? Ten społeczny i samorządowy gniot miał, ma i będzie miał gdzieś. A potem przyjdzie następna sesja, będziecie chcieli tego gniota odwołać i potem znów będzie Pan jęczał, że tego samorządowego gniota nie odwołaliście. Jedyna pociecha z tych pańskich, cyklicznych jęków jest taka, że, póki co, ryży donek pozwala Panu na takie medialne wyskoki.Źródło komentarza: Za wątpliwą promocję płacimy wszyscyAutor komentarza: OooTreść komentarza: Czy kiedyś te uroczystości będą dostępne dla mieszkańców a nie na sztukę czyli zebrać uczniów pracowników i w godzinach pracy zrobić imprezkęŹródło komentarza: Upamiętniliśmy 162. rocznicę wybuchu Powstania StyczniowegoAutor komentarza: KersTreść komentarza: Grubo idziemyŹródło komentarza: Pierwszy zimowy transfer w LechiiAutor komentarza: BenekTreść komentarza: Dać na Dyrektora katechetę ten przynajmniej zadba o ludzi.Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: TomaszowianinTreść komentarza: Nie widziałem LGBT w szkole, za to księdza widać wszędzie.Źródło komentarza: Opublikowano rozporządzenie ws. wymiaru lekcji religii w szkołach i przedszkolach
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama