Poszukujemy najpierw odrobinę pokory, zdając sobie sprawę, iż alkohol stanowi dla nas niszczące zagrożenie. Później zaczynamy - aczkolwiek nie bez buntu – uczyć się pokory, mając przeświadczenie, że prawidłowo podeszliśmy do sprawy.
Wracaliśmy „narąbani” z przepustek, wspólnie upijaliśmy się w kantynach, wspólnie byliśmy napiętnowani przez przełożonych i wspólnie odbywaliśmy kary kierowani do wyimaginowanych porządków w rejonach czy w czasowej konsekwencji, pójście do aresztu. Choć kary aresztu odbywaliśmy każdy z nas, osobno.
Bywało też tak, że jeden wychodził z aresztu drugi z nas tam szedł. Dochodziło do takich sytuacji, kiedy bywaliśmy na poligonach, głęboko w drawskich lasach, z dala od miast, osad i wiosek, co skutkowało brakiem alkoholu. Jeżeli miało to miejsce zimową porą (zimowa szkoła ognia) to nie było sprawy. Służyłem w pułku czołgów. W okresie zimowym do chłodnicy pojazdu wlewaliśmy bez ograniczeń, biały płyn (o barwie mleka). Mieszanina alkoholu (spirytus) o dziwnej nazwie – antyfryz (zamarzanie płynu przy temperaturze minus 65 stopni Celsjusza).
My czołgiści, żołnierze LWP, staliśmy się niezamierzonymi alchemikami. Przepuszczaliśmy Białą Ciecz (przelewając) wielokrotnie przez gazę i watę, a w powstały roztwór wrzucaliśmy kilka tabletek witaminy „C” (w zależności od litrażu). Po mechaniczno - chemicznym oczyszczeniu dolewaliśmy do płynu, zakrapiając kroplami inoziemcowymi. Powstała ciecz ze względnie krystaliczną konsystencją, a co ważniejsze dla pijących, miała swoją potężną moc.
Nie trzeba było dużo pić, by mieć dobrze w „czubie”. Wymieniony asortyment medyczno higieniczny, niezbędny do produkcji „spożywczego” alkoholu, był na wyposażeniu każdej, czołgowej (szczególnie uzupełnianej przed wyjazdem na poligon) apteczki.
Gorzej bywało z alkoholem na poligonach letnich. Musieliśmy ponieść pewne, w porównaniu do zimowej szkoły ognia, finansowe koszty. Dlatego też na długo przed wyjazdem na poligon, uzupełnialiśmy alkoholem czołgowe „schowki” (między innymi skrzynki na amunicję), uprzednio sprzedając chłopom okolicznym, czołgowy olej napędowy (tzw. gazol). Zawsze na tylnej płycie czołgowej (T-34) z tym paliwem, zamontowane były dwie (200 litrowe) beczki. Paliwo to służyło polskiej wsi do maszyn rolniczych; jak traktory, młockarnie, snopowiązałki (nie istniały jeszcze w tamtych czasach polskie Bizony).
Napisz komentarz
Komentarze