Ogromną rolę w utrzymaniu jedynie słusznego kierunku odgrywała w PRL prasa. Dzienniki, tygodniki, miesięczniki, kwartalniki – dzięki nim nietrudno było w kraju utrzymać w ryzach socjalistyczną dyscyplinę.
Antoni Malewski
10.04.2022 17:12
(aktualizacja 22.08.2023 21:00)
Wydawnictwa centralne, takie jak dziennik Trybuna Ludu, czy tygodniki Polityka czy Kultura podlegały KCPZPR, a dzienniki i tygodniki wojewódzkie, na przykład, Dziennik Łódzki,Głos Robotniczy czy Odgłosy podlegały KW PZPR. Tomaszów Mazowiecki nie miał swojej gazety. W Głosie Robotniczym istniała taka rubryka jak, na przykład, Reflektorem po województwie, gdzie codziennie zamieszczano krótkie informacje z życia gospodarczego i politycznego z miast województwa łódzkiego, między innymi Tomaszowa.
W pierwszej połowie lat 60-tych w środowym Głosie Robotniczym pojawiła się jedna strona poświęcona Tomaszowowi Maz. Nad zasadnym wydaniem czuwał redaktor naczelny (polityczny), członek egzekutywy POP i żadna “nieprawomyślna” informacja czy artykuł nie miały prawa się prześlizgnąć. Jeżeli coś przeoczono, można było mieć pewność, że naczelny nie zagrzeje tam dłużej miejsca. Jeżeli był dobrze ustawiony i miał mocne plecy, to wylatywał autor artykułu, a nawet cały zespół redakcyjny. Mając taką potężną władzę nad treścią w gazecie, można było napisać wszystko, co tylko bywało, nieprawdziwe. Obsmarować każdą niewygodną dla władzy osobę. Nie było miejsca na żadne odwołania czy sprostowania ofiary. Taką właśnie ofiarą rozpętanej nagonki, afery stał się kiedyś nasz wybitny artysta, Czesław Niemen. Szkalujący go artykuł pojawił się w Gazecie Radomszczańskiej, 27-gostycznia, 1971 roku. Posłużę się cytatami z książki Marka Gaszyńskiego, NIEMEN – Czas jak rzeka.
“Szkoda, że oszczędzono młodzieży widoku Niemena, który po swoim ostatnim występie w Radomsku – już przy zasuniętej kurtynie – ściągnął spodnie i wypiął się na publiczność. Może widok idola z gołym tyłkiem pozbawiłby nastolatków złudzeń”. Słowa dziennikarza, występującego jako świadek, a nie był naocznym świdkiem, sfingowanego incydentu. Dla Czesława Niemena sprawa wyglądała beznadziejnie, bowiem felieton w Gazecie Radomszczańskiej niemal natychmiast przedrukowały inne, centralne czasopisma, między innymi, Sztandar Młodych, ExpresWieczorny czy gdański Dziennik Bałtycki. Bronił Niemena, a właściwie w jego imieniu oskarżał autora artykułu, mecenas Tadeusz de Virion (dziś dobrze znany w Polsce, warszawski adwokat). Akcja przeciwko Niemenowi w sądzie przerodziła się w mały, niespotykany cyrk.
“Ludzie jechali na ten proces prosto z targu furmankami. Pamiętam, że tam stał taki chłop z batem. Kiedy na salę wchodził Niemen w kapeluszu, w wąskich spodniach, chłopu się wyrwało, ale antychryst. Wstyd było gdzieś pojechać, bo wszędzie z Radomska się śmiali” - tak mówiła pracownica Miejskiego Domu Kultury w Radomsku (artykuł Sławomira Sowy w Dzienniku Łódzkim 1988 rok). Autor artykułu przytacza słowa jednego z pracowników sądu: - To była sprawa sensacyjna, jak ta historia z JerzymPołomskim.Miał gdzieś tu blisko wypadek samochodowy i peruka z głowy mu spadła. I jeszcze fragment dialogu, jaki na sali sądowej toczył się pomiędzy świadkiem, elektrykiem dyżurnym feralnego koncertu a Czesławem Niemenem.
Elektryk: Z chwilą zasunięcia się kurtyny Niemen wykonał głęboki ukłon w stronę zespołu. Ubrany był w zielony kubraczek, który w momencie ukłonu uniósł się do góry. Ukłon, który złożył, był bardzo głęboki i wydawał mi się trochę dziwny.
Niemen: To był bardzo głęboki ukłon, zawsze tak się kłaniam zespołowi.
Elektryk - Podniósł kubraczek ręką do tyłu.
Niemen - Kubraczek był krótki i bez udziału ręki mógł się podnieść do góry, pod kubraczkiem miałem koszulę. Nie każdy musi aprobować moje występy, uważam, że przyczyną zamieszczenia tego artykułu było kołtuństwo, głupota i drobnomieszczańska mentalność.
Podziel się
Oceń
Napisz komentarz
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Bądź pierwszy, dodaj swój komentarz.
Napisz komentarz
Komentarze