TB: Wspomniałeś o założeniu rodziny. Jak odnajdujesz się w nowych dla siebie rolach ojca, męża, jak godzisz to z obowiązkami rapera?
STB Zygi: Absolutnie nie mam z tym problemu. Te role w moim przypadku się uzupełniają. Oczywiście nie pozwalam dziecku słuchać moich kawałków i nie chciałbym, żeby tak wcześnie weszła w rap, dlatego jak słucham muzyki, to na ogół zakładam słuchawki, albo puszczam ją sobie w drugim pokoju. Ale nie przeszkadza mi to w tworzeniu, jak była malutka, to nagrałem przecież kawałek pt. „Córeczko kochana”, a przecież „Bóg i demon” to najbardziej wulgarna płyta, jaką nagrałem w swoim życiu, podkreśliłem tam wiele rzeczy…
No nie zmienię się. Masz tego dowód na najnowszej płycie, chyba po prostu nie potrafię się zmienić. Po płycie „Ziemia zamienia się w piekło”, która była moim siódmym albumem, chciałem dać sobie spokój z muzyką, ale wytrzymałem tylko półtora tygodnia. Usłyszałem beat i już siedziałem nad kolejnym kawałkiem…
Chciałem się sprawdzić, dziecko było w drodze, uznałem, że jest mnóstwo muzyki na tym świecie, że nie podoba mi się to, co robią inni, że straszne gówno nas zalewa z każdej strony… Jasne, jest też sporo niezłych rzeczy, głównie nielegali, są kawałki mocne, dobitne, takie, jak lubię… Ja lubię dobitne teksty, nie muszą być wulgarne, ale lubię, jak punktują otaczającą rzeczywistość, wskazują: zrób to i to, zrób tak i tak.
TB: Zanim przejdziemy do rozmowy o najnowszej płycie, chciałbym zapytać, czy któraś z płyt w Twojej dyskografii jest dla Ciebie w jakiś sposób szczególna? Towarzyszą im jakieś interesujące historie, wspomnienia? Do której wracasz najchętniej?
STB Zygi: Myślę, że szczególnym albumem jest dla mnie „Człowiek po życiowych przejściach”, do tego pierwsza płyta Street Blow, no i „ Ziemia zamienia się w piekło”. Te trzy płyty, bo są typowo o czasach realnych. Nie opisują mojej przeszłości, tylko czas bieżący, teraźniejszy, ten, który nas dotyka.
TB: Twój najnowszy album nosi tytuł „Nic mnie nie zmieni”. Czy coś zmieniło się w czasie między tym, a poprzednim krążkiem? Dostrzegasz jakieś zmiany w swoim podejściu i nastawieniu, a może wydarzyło się coś w Twoim otoczeniu, co w jakiś sposób zaciekawiło Cię lub zaniepokoiło?
STB Zygi: W otoczeniu zmieniło się to, że zdystansowałem od ludzi, którzy dużo sobie popijają. Zrobiłem to z myślą o sobie, chciałem się podleczyć… Mimo to uważam, że wracam do korzeni, choć płyty chcę robić na wyższym poziomie.
„Nic mnie nie zmieni” to przekaz kierowany do mnie, miał pokazać, że nic nie zmieni mnie jako muzyka, że ch... mnie to boli, robię swoje, tu chodzi o muzykę, nie o to, żeby zmieniać się dla ludzi, skończyć działalność itd. Właśnie o to mi chodziło. Tytuł tyczy się mojej osoby, i właśnie do mnie jest kierowany. Robię to, bo właśnie to lubię robić, i choć nie mam z tego siana, będę kroczył swoją drogą. Jeśli tylko mam na to ochotę, to siadam i nagrywam, mam komputer, pojemnościówkę, tyle.
TB: Istotnym tematem na płycie jest rozczarowanie – światem, relacjami, najbliższym otoczeniem. Tak jest chociażby w kawałku „Brak sprawiedliwości”. Krytyka to z reguły pierwszy krok. Masz jakiś pomysł, co z tym zrobić dalej? Jest jakiś program pozytywny, jakaś nadzieja na zmianę?
STB Zygi: Próbuję dawać ludziom nadzieję, mimo tego, że opisuję raczej rzeczy negatywne. Kto słyszał, ten wie – często tu ubliżam ludziom, głównie politykom. I nie bez powodu, bo uważam, że na każdym kroku jesteśmy okradani, że, k.... w biały dzień jesteśmy okradani na miliony dolarów, i to mi nie odpowiada, to nigdy mi nie odpowiadało, i nigdy mi to nie będzie odpowiadać.
Nie interesuję się jakoś bardzo polityką, ale z tego, co do mnie dociera wysnuwam wniosek, że jesteśmy robieni w ch... na każdym kroku - praktycznie na każdym kroku! Zabierają nam ogromne pieniądze, a przecież powinni zrobić coś takiego, żebym nie musiał pisać, że są pedałami, tylko żebym mógł powiedzieć, że zmieniło się na lepsze, że jest fajnie, że Polska jest super i tak dalej, ale niestety tak nie jest.
TB: Wracając jeszcze do numeru pt. „Młody dzieciak”. Rapujesz o niekontrolowanym słownictwie – w jaki sposób pracujesz nad językiem swoich artystycznych wypowiedzi? Czy jest jakieś słowo, którego nigdy nie użyłbyś w utworze? Jakiś kontekst, w który wolałbyś nie wchodzić? Stawiasz sobie jakieś ograniczenia, cenzurujesz się w jakiś sposób?
STB Zygi: Ograniczenia są, na pewno. Musiałbym się nad tym dłużej zastanowić, ale w tym kawałku chodzi o to, że nie ograniczam swoich słów, choć tu nacisk pada głównie na wulgaryzmy. To jest powód, dla którego niektórzy tomaszowscy muzycy hip hopowi wieszają na mnie psy, mówią, że cały czas używam wulgaryzmów, że ubliżam, że dissuję, a tak naprawdę mam najwięcej propsów od wszystkich, i może akurat to ich tak boli, nie wiem. Nie chcę się z nikim beefować, wyrosłem z tego. Miałem kilka beefów, tylko wiesz, jak się wkur..., to piszę od razu i jadę, strasznie jadę, jadę tak, że czasem naprawdę wolałbym tego unikać.
Napisz komentarz
Komentarze