Epoka polskiej, która odeszła do lamusa naszej historii. Na początku lat 50-tych rozwinęła się w Polsce młodzieżowa, niewygodna władzy, subkultura, a zwała się bikiniarską. Bikiniarze byli miłośnikami przedwojennego jazzu. Stanowili część ogólnoświatowego ruchu, wywodzącego się z ulicznej subkultury Amerykanów, meksykańskiego pochodzenia i czarnego Harlemu, tak zwanych zoot suits. W Wielkiej Brytanii członków tego ruchu nazywano teddy boys, we Francji i Belgii - zazous, w Rumunii - malamgambiści, w ZSRR - styladzy, w Czechosłowacji – potapka, w USA – bitnicy (beatniks).
W różnych częściach Polski mieli swoje nazwy, na przykład, w Poznaniu - eki, w Krakowie - dżollerzy. Formacja bikiniarzy wyróżniała się nie tylko swoim wyglądem zewnętrznym, ale ekstatycznym uwielbieniem muzyki jazzowej. Ubierali się w charakterystyczne szerokie, długie marynarki na tzw kilowatach, wąskie spodnie przed kostki, by pokazać jaskrawo kolorowe skarpetki piratki, buty na słoninie (gumowa, gruba podeszwa), trzy razy szyte po obwodzie kolorową nitką. Koszule nosili w poprzeczne paski albo białe i do tego kolorowe krawaty, na których często widniały gołe panienki. Włosy mieli długie, zaczesane do tyłu, w tak zwaną plerezę, kaczy kuper czy mandolinę, (à la wczesny Presley).
Władza komunistyczna mówiła o nich – uosobienie zbrodniczego ustroju kapitalistycznego, w którym nie panują żadne zasady moralne.
Bikiniarze upodobali sobie kolor czerwony, a władze PRL aktywnie zwalczały ten młodzieżowy ruch, uznając go za przejaw ciągotek do kosmopolityzmu i fascynacji Stanami Zjednoczonymi. Główną różnicą między polskimi bikiniarzami a amerykańskimi bitnikami było to, że nam marzył się konsumpcjonistyczny styl życia, o jakim tylko słyszeliśmy. Bikiniarze mieli swoje piosenki wysławiające USA, jedną z nich była słynna Bo to jest Ameryka, oto jej fragment:
Opowiedzcie mi panowie, niech się raz nareszcie dowiem, co to jest to słynne USA? Tam ma ciotka dwa miliony, tam mieć możesz cztery żony, i to wcale nie jest złe, oh good
Ach byczy ten kraj/Siuksowie bye, bye/Dolaryaj, aj/Ou Maney aj, aj/Daj boże mi daj, daj, daj, daj/Bo to jest Ameryka, to słynne USA itd.
Najsłynniejszym polskim bikiniarzem był antykomunista jazzman, dziennikarz, pisarz LEOPOLD TYRMAND, przyjaciel Franciszka Walickiego. Poznali się jeszcze w czasie okupacji, w Wilnie. Tyrmand znany był ze swojej bezkompromisowości i niekonwencjonalnego stylu życia. W Warszawie głośno mówiło się o jego ubiorach ekstrawaganckich a największe zdziwienie budziły jego jaskrawo kolorowe skarpetki. Był autorem słynnego Dziennika 1954, w którym obnażył małość i zaściankowość polskich elit oraz kultowej powieści Zły, w której krytycznie przedstawiał warszawskie społeczeństwo na początku tworzącego się systemu komunistycznego.
W końcu lat trzydziestych studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu, tu zetknął się z zachodnią kulturą, zainteresował jazzem amerykańskim, stając się jego wielkim fanem. W połowie lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, został liderem powstającego ruchu jazzowego w Polsce. Organizował wraz z Walickim, ojcem chrzestnym polskiego rock’n’rolla, pierwsze koncerty (Sopot, Warszawa) i festiwale jazzowe. Wydał również monografię poświęconą tym wydarzeniom U brzegów jazzu.
Po konfliktach z gomułkowską władzą, w 1965 roku opuścił kraj i nigdy już nie wrócił do Polski. Etymologia terminu bikiniarz wskazuje na bliski związek z atolem Bikini,na Oceanie Spokojnmym (Pacyfik), od którego nazwę wziął skąpy, dwuczęściowy, kobiecy strój kąpielowy. Tyrmand w swym Dzienniku 1954 pisze, że termin „bikiniarz” pochodził od krawatów, na których wyobrażony był wybuch bomby atomowej na atolu Bikini w 1945 roku.
Napisz komentarz
Komentarze