Jak opowiada Zdzisiek „Piwek”, uczestnik sylwestrowej zabawy, na parkiecie dominowała sławna w mieście, tańcząca rock’n’rolla para, Janek i Halina Rzęczykowscy. Mówiło się, że tak naprawdę ten sylwester był początkiem tanecznej ery, ery rock’n’rolla. Janek Rzęczykowski przez długie lata był pracownikiem Zakładów Mięsnych, pracował z moim przyjacielem Andrzejem Kuźmierczykiem.
Drugim tanecznym idolem w naszym mieście, był młodszy od Janka, uczeń starzyckiej jedenastolatki (protoplastka II LO), Wiktor Weggi, sobowtór Cliffa Richarda. Witek był starszym bratem mojej szkolnej sympatii, Wandy. Rodzina Weggich przybyła do Polski z Finlandii, uciekając przed najazdem bolszewickiej Armii Czerwonej na ten kraj (lata 1918/20). Weggowie byli znaną w mieście rodziną zajmującą się ogrodnictwem i sadownictwem, tak jak Zysiakowie, Elasowie czy Morawscy (ci z ulicy Sosnowej). Byli dobrze sytuowani, więc Witek był zawsze ekstrawagancko i modnie, jak przystało na bikiniarza, ubranym w najlepsze, chłopakiem.
Dużym wydarzeniem w jedenastolatce przy ulicy Warszawskiej 95 zawsze były zabawy młodzieży klas licealnych. Choć byłem wtedy uczniem szkoły podstawowej, z utęsknieniem czekałem na szkolne zabawy klas licealnych, na taneczne popisy Wiktora. Historię ze szkolnych zabaw opowiedziałem w książce Moje miasto w rock’n’rollowym widzie. Obserwowałem te widowiska spod sceny sali gimnastycznej. Oglądanie tańczącego Wiktora Weggi sprawiało mi ogromną radość i satysfakcję. Wiktor ukończył filologię angielską na Uniwersytecie Warszawskim, po studiach został dziennikarzem i długie lata był korespondentem prasowym w Nowym Jorku.
Trzecim, bardzo przystojnym i świetnie ubranym bikiniarzem w mieście był Roman Majchrzak, chyba najbardziej rzucający się w oczy, ponieważ mieszkał w samym centrum miasta przy Pl. Kościuszki 11. Był ozdobą miasta i synonimem buntu przeciw narzuconemu systemowi. Pochodził z zacnej, szlachetnej zachowującej chrześcijańskie i patriotyczne tradycje rodzinne, do której jeszcze wrócę. Każde wyjście Romana z domu, do kina, kawiarni, na zabawę, czy po zwykłe zakupy, przyciągało uwagę przechodniów.
Styl życia, jaki prowadził, utrudniał mu naukę w szkole (kończył I LO) i potem, na studiach. Była to rogata, niespokojna i niepokorna dusza, młodzieniec o wyjątkowym, niewykorzystanym talencie plastycznym. Długo nie mógł znaleźć sobie miejsca. Studiował różne specjalności, między innymi chemię w Łodzi i kierunek morski w Szczecinie. Był też w seminarium duchownym. Po wyjściu z niego wyjechał na Śląsk. Tam ożenił się z rodowitą Ślązaczką. Pracował w kopalni na dole, miał ciężki wypadek motocyklowy, którego skutki odczuwa do dziś.
W 1984 roku wyjechał z żoną do Mannheim w Niemczech gdzie mieszka do dziś. Lidia umiera. Kilka lat po jej śmierci, Roman żeni się powtórnie z Lilą Dermont (dziewczyną z Mazur, która dołącza do niego w Niemczech), i całkiem niedawno, kupuje w Smardzewicach (tak blisko rodzinnego Tomaszowa) działkę z niewielkim domkiem gdzie każdego roku spędza z żoną wiosnę i lato. Ma dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa, syna Tomasza, informatyka mieszkającego w Niemczech i córkę, Ewę, która po latach pobytu w RFN, wróciła do rodzinnego Bierunia Starego.
Kolejny bohater, Czesiek Wrona, to przystojny, wysoki brunet, od lat najmłodszych, antykomunista. Do końca życia był wierny ideałom narodowym, zawsze cechował go duży patriotyzm. Był postacią wyrazistą i przestrzegającą stylu ubierania się, wierny do końca zasadom bikiniarza. Najdłużej ze wszystkich, bo jeszcze w latach sześćdziesiątych, Czesiek nosił owe rekwizyty epoki, która dawno już odeszła w zapomnienie. Będę go zawsze pamiętał. Kiedy mijam na ulicy jego małżonkę czy syna (bardzo podobny do ojca) przypomina mi się tamten czas, i ekscentrycznie ubrany, Czesław. Trzej wymienieni bikiniarze, Janek Rzęczykowski, Witek Weggi, Czesław Wrona, o których opowiedziałem, już nie żyją. Pamięć o nich trwa wśród przyjaciół i członków rodzin.
Napisz komentarz
Komentarze