Tymczasem, jak wyczytałem w ubiegłotygodniowym wydaniu tomaszowskiego tygodnika z dobrodziejstw "Karty" korzysta już u nas prawie 1800 osób. Czyli "Tomaszowska Karta Rodziny Wielodzietnej" okazuje się być projektem potrzebnym.
Nie chcę dzisiaj rozpisywać się szerzej na temat funkcjonowania samej karty w Tomaszowie, tego kto i kiedy uprawnionym jest do jej otrzymania. Opisywaliśmy tę tematykę w szeregu artykułów na portalu m.in. w tekście Tomaszowska Karta Rodziny Wielodzietnej 3+. Informacje na ten temat można znaleźć też za pomocą portalowych tagów. Skupiłbym sie raczej na potrzebie szerszej promocji programu w wymiarze lokalnym.
Sam pomysł wziął się nie tylko z potrzeby wspierania tomaszowskich rodzin ale także ze świadomości, że miasto, jako organizm, może funkcjonować skutecznie i sprawnie tylko wtedy, kiedy jego mieszkańcy charakteryzować będą się pewnym poczuciem (nie tylko tej ustawowej) wspólnoty i lokalnego patriotyzmu. Bez tych elementów miasto staje się jedynie sypialnią, a ludzi mijających się codziennie na ulicy nie łączą żadne wspólne sprawy.
Niestety Tomaszów nie ma zbyt długiej historii (jak Sandomierz, Przemyśl, czy inne miasta, gdzie historia zapisana jest nie tylko w ulicznym bruku ale i w ludzkich umysłach). W dodatku zamieszkująca tu ludność ma przeważnie charakter napływowy. Skoro więc nie mogą jej łączyć wspólne dzieje przodków, należy szukać wspólnych płaszczyzn porozumiewania się.
"Tomaszowska Karta Rodziny Wielodzietnej", to program skierowany również do lokalnych przedsiębiorców. Dziwi więc, że tak mało firm bierze w nim aktywny udział. Uczestnictwo w nim może być formą promocji ale również w jakiś sposób zwiększenia przychodów.
Tymczasem bierze w nim udział zaledwie kilka firm. Na liście partnerów dominują instytucje publiczne. Czy to znaczy, że pozostałych (co najmniej) kilkuset podmiotów gospodarczych nie stać na kilkuprocentowe rabaty albo ich właściciele charakteryzują się nadmierną pazernością? Oczywiście tak nie jest. Znam osobiście co najmniej kilkadziesiąt osób, dla których udział w programie nie stanowi najmniejszego problemu. Jedyną barierą jest czas.
Do przedsiębiorców należy po prostu dotrzeć. W codziennej gonitwie i kluczeniu w labiryncie zbiurokratyzowanego świata, brak jest czasu na odwiedziny w Wydziale Polityki Społecznej, wypełnienie wniosku, a następnie na kolejną wizytę w celu podpisania umowy. Może należy ich w tym po prostu wyręczyć.
Jest to chyba zadanie wprost idealne dla powołanego w ubiegłym roku do życia tomaszowskiego koła Związku Dużych Rodzin. nie wszystko bowiem da się załatwić ustawą, uchwałą, czy najlepiej nawet napisanym programem. Dokumenty należy uzupełnić ludzką aktywnością.
Warto zwrócić też uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny aspekt, który umyka dziennikarzom i o którym zwyczajowo zapominały poprzednie wladze miasta odbierając za Tomaszowską Kartę Rodziny Wielodzietnej nagrody. Uchwała przyjęta przez Radę Miejską była pierwszą tego rodzaju inicjatywą obywatelską, która nie ograniczała się jedynie do nadania nazwy ulicy i rondu. Moim zdaniem, ten fakt należy mocno akcentować, bo przecież wszyscy chcemy żyć w społeczeństwie, w którym obywatele wykazują się aktywnością i chcą aktywnnie uczestniczyć w życiu własnych społeczności.
Napisz komentarz
Komentarze