Jestem mamą niepełnosprawnego chłopca, który w tym roku szkolnym rozpoczął naukę w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. Pierwszy września - dzień, który miał być dla naszej rodziny jednym z najważniejszych i najpiękniejszych dni w naszym życiu, stał się dla nas początkiem drogi prowadzącej wśród absurdów i niekompetencji władz oświatowych wszelkich szczebli.
Szkoła specjalna okazała się kompletnie nieprzygotowana na przyjęcie nowej grupy uczniów, a pracownia, do której maluchy trafiły, niedostosowana do ich potrzeb. Placówka niedofinansowana przez Starostwo Powiatowe miała problem z zaspokojeniem naszych podstawowych potrzeb.
Szczęśliwie większość z naszych postulatów złożonych na piśmie została zrealizowana. W tej chwili największy problem stanowi zapewnienie dzieciom pomocy dydaktycznych, bo i jak dyrekcja ma je zapewnić skoro na rok kalendarzowy dla szkoły podstawowej dysponuje na ten cel kwotą 810 złotych?
W trybie pilnym musiałam nauczyć się ustaw i rozporządzeń dotyczących oświaty, aby powołując się na przepisy egzekwować prawa należące się mojemu synowi i jego kolegom, jak choćby dostęp do papieru, mydła i ręczników papierowych w toalecie.
Na absurd zakrawa brak wiedzy i znajomości problemów Ośrodka przez Komisje Edukacji Powiatu. Sama nie wiem czy pytanie przewodniczącego tej komisji czy w ośrodku znajdują się podjazdy miało być przejawem zainteresowania czy brakiem kompetencji tej osoby.
Każdego dnia począwszy od pierwszego września mój syn pokonuje swój własny Mount Everest, wchodząc i schodząc po schodach do szkoły. Stan ich oraz nawierzchni wokół urąga ludzkiej egzystencji.
Wieloletnie przymykanie oczu na warunki panujące w Szkole Podstawowej SOSW musi się skończyć. W dobie czasów, w których w Polsce robi się dużo dla rozwoju niepełnosprawnych dzieci, nasze miasto nie może zamiatać Ośrodka z jego problemami pod dywan.
Starostwo Powiatowe czemu Ty mnie i mojego syna swą obojętnością na Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy upokarzasz?
Przez 22 dni września dowoziłam syna mego do szkoły. Trasa Starzyce – ul. Majowa. Urząd Miasta wypłacił mi ekwiwalent za te podróże. Wyniósł on 28 złotych. Magistrat w przeciwieństwie do gmin sąsiadujących z Tomaszowem w nosie ma powrót matki do domu i ponowny przyjazd do szkoły oraz koszty amortyzacji pojazdu. Urząd nic sobie nie robi z faktu, że rodzic tak naprawdę działa na korzyść Urzędu nie żądając dowozu busem z opiekunem dziecka do szkoły, choć ma do tego prawo.
Miasto Tomaszów Mazowiecki czemu Ty mnie wysokością ekwiwalentu tak poniżasz?
Matka niepełnosprawnego syna
Daria Dębiec
Napisz komentarz
Komentarze